PRL oszalał na jej punkcie, gdy pokazała się niemal nago w komedii Tadeusza Chmielewskiego "Nie lubię poniedziałku". Halinę Kowalską okrzyknięto seksbombą, a ze względu na burzę blond włosów "polską Brigitte Bardot", jednak ona sama postrzegała się zupełnie inaczej.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Halina Kowalska zasłynęła rozbieraną sceną w komedii "Nie lubię poniedziałku".
Aktorkę okrzyknięto "polską Brigitte Bardot", jednak ona wcale nie czuła się seksbombą.
Do najważniejszych ról Kowalskiej należały występy w takich filmach jak "Sanatorium pod klepsydrą" czy "Nie ma róży bez ognia" oraz w serialu "Alternatywy 4".
Halina Kowalska – seksbomba z przypadku
Halina Kowalska urodziła się 27 lipca 1941 roku w Brzezinach koło Łodzi i już jako dziecko uwielbiała występować i śpiewać. "Polska Brigitte Bardot" za pierwszym razem nie dostała się jednak do szkoły teatralnej w Łodzi. Dla rekruterów ubrana w marynarski mundurek nastolatka wyglądała po prostu jak dziecko.
"Przesłuchali mnie i powiedzieli: 'Dziecko, przyjdź za rok'. Między sobą wymieniali uwagi: 'No, zdolna, ale co ona będzie grała?'. Ktoś powiedział: 'Dzieci!' – opowiadała Kowalska po latach w rozmowie z Krzysztofem Tomasikiem.
Za drugim razem jej się udało, dzięki czemu studiowała na tym samym roku z Januszem Gajosem, Franciszkiem Trzeciakiem i Włodzimierzem Nowakiem. Grupka zaprzyjaźniła się i założyła Kabaret Piątka z ulicy Gdańskiej i przez dwa lata jeździła po całej Polsce z występami. Jeszcze na studiach Kowalska wyszła za Nowaka.
Początkowo Kowalska grywała głównie na deskach teatralnych, jednak po przeprowadzce z mężem do Warszawy pod koniec lat 60. aktorka zaczęła również występować w produkcjach telewizyjnych.
Przełom przyniósł jednak rok 1971, kiedy na ekrany kin weszła komedia "Nie lubię poniedziałku" Tadeusz Chmielewskiego, w której Kowalska zagrała w śmiałej erotycznej scenie, gdzie pokazuje się przykryta jedynie półprzezroczystą folią. Aktorka początkowo nie chciała przyjąć angażu, ale namówili ją do tego jej mąż i reżyser. To właśnie po roli Marianny okrzyknięto ją symbolem seksu i "polską Brigitte Bardot".
Brylska i Tyszkiewicz jej zazdrościły
Sukces Kowalskiej sprawił jednak, że inne PRL-owskie seksbomby zaczęły patrzeć na nią zazdrosnym okiem. Aktorka nie czuła jednak, by była dla nich prawdziwą konkurencją.
"Z nikim nie rywalizowałam, a poza tym obie koleżanki były amantkami na serio, jeden do jednego, ja natomiast, może także dzięki temu, że w przeciwieństwie do nich byłam także aktorką teatralną, ukształtowałam wizerunek amantki charakterystycznej, komediowej, z dystansem, z przymrużeniem oka" – tłumaczyła.
Po roli w komedii Chmielewskiego Kowalska nie odmawiała jednak erotycznych ról, ale była wobec nich wybredna. Jedną z tych, które się podjęła, była rola Adeli w filmie "Sanatorium pod klepsydrą" Jerzego Hasa na podstawie prozy Bruno Schulza.
"Chciałam ją odrzucić. Wydawała mi się zbyt erotyczna, zbyt wyuzdana, a ja nie lubię takich ról i grania scen erotycznych. Nawet poleciłam reżyserowi inną aktorkę. W końcu jednak Has mnie przekonał. Dał mi wolną rękę, która pozwoliła mi pokazać wyuzdanie Adeli w krzywym zwierciadle, w tonie groteski, a nie magazynu erotycznego" – opowiadała.
Kowalska pojechała nawet na festiwal filmowy w Cannes z Hasem, gdzie film dostał Nagrodę Jury. Aktorka dostała zaproszenie na imprezę od samej Diany Ross, jednak nie pojawiła się na przyjęciu. "Nie miałam odpowiedniej sukienki, siedziałam więc w hotelu, sącząc wino" – wspominała po latach.
Wajdzie Kowalska jednak odmówiła, gdy legendarny polski reżyser zaproponował jej rolę Lucy Zuckerowej w "Ziemi obiecanej".
"To już zupełnie była propozycja dla mnie nie do przyjęcia. Rola nieporównywalnie bardziej wyuzdana od Adeli, bo seksualna na serio i na ostro. No i upiekło mi się tym razem, bo Wajda w końcu zaangażował Kalinę Jędrusik, która zagrała ją wspaniale" – tłumaczyła.
Kameralne życie "polskiej Briggite Bardot"
W latach 80. Kowalska grała jeszcze w "Alternatywach 4", lecz później właściwie zniknęła z ekranu i pojawiała się na nim jedynie sporadycznie. Można ją było zobaczyć jedynie w pierwszej polskiej telenoweli "W labiryncie" oraz w epizodach takich seriali jak "Czterdziestolatek. 20 lat później" oraz "Samo życie" – i właśnie w nim zaliczyła swój ostatni występ w 2009 roku.
"Niezmiennie, od dziesięcioleci mam tego samego męża, aktora Włodzimierza Nowaka. Jestem na emeryturze. W zawodzie się nie udzielam, mimo że sporo koleżanek z mojego pokolenia jest ciągle obecnych w serialach, a czasem nawet na scenie. Ja po prostu nie lubię i nie umiem zabiegać o angaż" – opowiadała Kowalska przed paroma laty.
"Gdybym jednak dostała ciekawą propozycją roli dramatycznej, bardzo chętnie bym zagrała. Żyję kameralnie, zajmuję się mężem i opiekuję się zwierzętami, które kocham. W domu mam pieska, ale opiekuję się też ptakami na osiedlu" – dodała.
Halina Kowalska i Włodzimierz Nowak w 2017 roku podjęli decyzję o przeprowadzce do Domu Artysty Weterana w Skolimowie. Mąż aktorki zmarł w marcu tego roku, a ona przebywa tam do dziś.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.