List gończy wystawiono już po śmierci handlarza bronią "od respiratorów", natomiast akt zgonu służby dostały dziesięć dni po kremacji – podaje "Rzeczpospolita". Z ustaleń dziennika wynika, że w tej sprawie doszło do wielu zaniedbań.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wokół śmierci handlarza bronią, który miał dostarczyć respiratory, jest wiele znaków zapytania i niedomówień
Według ustaleń "Rzeczpospolitej" międzynarodowy list gończy za biznesmenem wystawiono już po jego śmierci, a o samej śmierci służby dowiedziały się dopiero 9 dni po kremacji
Sprawa śmierci handlarza bronią, który miał dostarczyć Polsce respiratory, od samego początku jest zagadkowa. Ciało Andrzeja I. znaleziono 20 czerwca. Przyczyną śmierci miał być zawał serca, do którego doszło w wynajmowanym mieszkaniu w Tiranie, gdzie biznesmen mieszkał od ponad pół roku. Taka jest wersja służb w Albanii, które już cztery dni później umorzyły śledztwo.
Służby dowiedziały się o śmierci 9 dni po kremacji
Później pojawiła się informacja, że Andrzej I. został skremowany w Albanii – kraju, w którym nie ma ani jednego krematorium. Z dostępnych informacji wynika jednak, że ciało spopielono w Łodzi.
Z ustaleń "Rzeczpospolitej" wynika, że podczas sekcji zwłok w Albanii zabezpieczono materiał do badań i obfotografowano zwłoki, a identyfikacji ciała miał dokonać tylko jego zięć – już w Polsce i tuż przed kremacją.
Jak podaje "Rzeczpospolita", nie zrobił tego nikt z polskich służb. Policja i prokuratura otrzymały informację o śmierci "człowieka od respiratorów" dopiero 13 lipca, dziewięć dni po spopieleniu ciała.
Według ustaleń dziennika śledczy i policjanci wciąż próbują połączyć ze sobą wszystkie fakty i znaleźć winnych tych zaniedbań. "Nie dowiemy się nigdy, czy rzeczywiście w zalakowanej trumnie z Tirany zostało przywiezione do kraju ciało zamieszanego w nigdy niewyjaśnioną tzw. aferę respiratorową" – relacjonuje gazeta.
"Rzeczpospolita": Seria zaniedbań organów państwowych
– O procedurach decyduje rodzina zmarłego – tak na pytania dziennikarzy odpowiada Bartłomiej Kupisek z łódzkiego krematorium, które spopieliło ciało. Kulisy sprawy wskazują jednak na serię błędów i pomyłek organów państwowych w tej sprawie.
Pod koniec 2021 roku biznesmen miał usłyszeć zarzuty oszustwa na szkodę resortu zdrowia przy zakupie respiratorów. Śledczy nie zdążyli ich jednak postawić, ponieważ Andrzej I. wyjechał z kraju.
Prokuratura Regionalna w Lublinie wystawiła list gończy dopiero 24 marca tego roku. Jak jednak ustaliła "Rz", dotyczył on wyłącznie poszukiwań krajowych. Albańskie służby nie poinformowały polskiej strony o śmierci I. zaraz po odkryciu zwłok, ponieważ nie wiedziały, że ten jest poszukiwany.
Dopiero po 20 czerwca, czyli już po śmierci Andrzeja I., wystawiono międzynarodowy list gończy. Kremacji dokonano 4 lipca. Tego dnia na Twitterze pojawiła się informacja o śmierci biznesmena. Wcześniej nie wiedziała o tym ani policja, ani śledczy.
– Ani w Tiranie, ani w Polsce, nikt się nie interesował, kto znajduje się w trumnie, która trafiła do spopielenia – stwierdził polityk. Jak przypomniał, on i Dariusz Joński skierowali do różnych służb i instytucji 100 pytań ws. śmierci Andrzeja I. Nie było na nie odpowiedzi.
Przypomnijmy, Andrzej I. za 250 mln zł zobowiązał się dostarczyć 1241 respiratorów. Do Polski trafiło ich tylko 200. Ministerstwo Zdrowia straciło na tym "interesie" ok. 50 mln zł. Co więcej, Michał Szczerba i Dariusz Joński odkryli, że urządzenia nie trafiły do szpitala, bo były niekompletne, a także nie posiadały odpowiedniego przeglądu i gwarancji.