"Niepotwierdzona" informacja o śmierci Andrzeja I. "PiS udawało, że ściga handlarza respiratorami"
Michał Koprowski
19 lipca 2022, 07:36·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 19 lipca 2022, 07:36
Organy ścigania dysponują niepotwierdzoną informacją o śmierci Andrzeja I., który na zlecenie rządu miał dostarczyć respiratory w trakcie pandemii. Pod koniec 2020 r. mężczyzna opuścił kraj, mimo że z zamówionych 1241 urządzeń dostarczył tylko 200.
Prokuratura i policja dysponują niepotwierdzoną informacją o śmierci Andrzeja I.
Właściciel niedużej firmy handlującej bronią za 250 mln zł zobowiązał się dostarczyć 1241 respiratorów. Dostarczył tylko 200
Ministerstwo Zdrowia straciło na tym interesie ok. 50 mln złotych
Nie żyje handlarz respiratorów
Według ustaleń TVN24 informacje o śmierci Andrzeja I. od kilku tygodni pojawiają się w przestrzeni publicznej. Dysponować ma nimi zarówno prokuratura, jak i policja. Doniesienia potwierdził w rozmowie ze stacją Karol Blajerski, prokurator i rzecznik Prokuratury Regionalnej w Lublinie, która w marcu br. wystawiła list gończy.
Niepotwierdzona informacja o śmierci "handlarza bronią" miała pojawić się z uwagi na akt zgonu, który został wystawiony w Tiranie, stolicy Albanii. Natomiast ciało dotychczas nie zostało przetransportowane do Polski.
Oficer z Komendy Głównej Policji przekazał, że śmierć Andrzeja I. została potwierdzona "w Albanii oraz za pośrednictwem Europolu". Wobec tego policja wystąpiła do prokuratury o odwołanie poszukiwań.
Poszukiwania nie były intensywne. Andrzej I. bez problemu opuścił kraj
Policja nie przykładała się do poszukiwań handlarza. Nie figurował on nawet na ogólnodostępnej liście poszukiwanych. – Zespoły poszukiwań celowych nie otrzymały poleceń, by sprawę traktować priorytetowo. Po prawdzie to nie szukał go nikt – przekazali rozmówcy TVN24 z Komendy Głównej Policji.
Andrzej I. opuścił kraj 9 grudnia 2020 r., sześć dni po wystawieniu faktury za dostawę respiratorów. Dokument opiewał na kilkanaście milionów złotych. List gończy wystawiono dopiero w marcu br.
"PiS udawało, że ściga handlarza"
– To jest państwo na niby. PiSudawało, że ściga handlarza. List gończy wystawiono po kilkunastu miesiącach od jego ucieczki z kraju. Wszystko wskazuje, że miał parasol ochronny w kraju i za granicą. W tym czasie skompromitowani ministrowie, czasowo wycofani, ostentacyjnie wrócili do rządu – wskazuje poseł Michał Szczerba, który z posłem Dariuszem Jońskim prowadzą własne śledztwo w tej sprawie.
Posłowie odkryli, że niemal żadne z 200 urządzeń nie trafiło do szpitali. Respiratory nie miały ważnych przeglądów, gwarancji i były niekompletne. Ponadto z raportów NIKwynika, że Ministerstwo Zdrowia nabyło je, przepłacając przynajmniej dwukrotnie.
Premier Mateusz Morawiecki "wiedział i akceptował"
Na aferę respiratorową nowe światło rzuciły maile ze skrzynki szefa KPRM Michała Dworczyka. W korespondencji występowali Mateusz Morawiecki, ówczesny wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński i prezes spółki KGHM Polska Miedź Marcin Chludziński. "Poniżej oferta od Pana Andrzeja I. Dziękuję Marcin za namiary" – miał napisać Cieszyński 6 kwietnia.
"Proszę. My działamy z tymi bellavista (wariant respiratorów - red.), które sobie wcześniej potwierdziliśmy. Te chińskie są o tyle ciekawe, że mają koncentrator tlenu" – odpowiedział Chludziński. Premier Morawiecki udzielił się w korespondencji, zatwierdzając krótkim "ok".
"To kolejny dowód, że premier wiedział i akceptował jako dostawcę respiratorów Andrzeja I." – skomentował dla TVN24 Dariusz Joński, poseł Koalicji Obywatelskiej. Z kolei poseł Michał Szczerba twierdzi, że "Ludzie umierali, bo nie było respiratorów. A oni w tym czasie robili swoje interesy. Poraża ta bezczelność, zachłanność i bezkarność".