Sprawa porwanej 14-latki wstrząsnęła całą Polską. Dziewczynka została wciągnięta do auta przez oprawców na oczach matki. Po 2 godzinach nieludzkich tortur i gwałtu znaleziono ją nagą na żwirowej drodze za miastem. Okazało się, że sprawcy wcześniej rozebrali ją i nagą ciągnęli po kamieniach. Znaleziono ją posiniaczoną i z ranami na twarzy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Dziewczynka została rozebrana i ciągnięta przez oprawców po kamieniach
Obecnie przebywa za granicą, gdzie wyjechała wraz z babcią. Nie wiadomo czy we wrześniu wróci do szkoły
Porwana 14-latka nago ciągnięta po kamieniach
W sprawie nadal pojawiają się nowe fakty. Tym razem dotarła do nich Gazeta Wyborcza, która podaje, że dziewczynka została przez swoich oprawców rozebrana i ciągnięta po kamieniach i żwirze na drodze.
"Na opuchniętej twarzy widać siniaki, zadrapania i rozmazany tusz pod oczami. Dziewczyna nie ma brwi i włosów na części głowy powyżej czoła. Oprawcy zgolili je maszynką, którą kupili w sklepie w drodze do Złotnik" - czytamy.
Co więcej, dopiero dzisiaj do mediów dotarła wiadomość dotycząca tego, że dziewczynce chwilę po uwolnieniu udało się zadzwonić do matki i powiedzieć, co się z nią dzieje. Stało się to w momencie, gdy kobieta była już pod opieką policjantów.
- Mamo, mamo! Oni ogolili mi włosy, przypalali papierosem, pobili — GW cytuje słowa Kasi. Do matki porwanej konieczne było wezwanie pogotowia.
Jak już pisaliśmy w naTemat.pl wiadomo także, że matka nastolatki uzyskała pomoc od zupełnie obcej kobiety, która wraz z nią zadzwoniła po służby i wspierała ją w czasie oczekiwania na to, co się wydarzy.
Matce porwanej pomogła obca osoba
Znamy tylko imię kobiety. Pani Marta udała się ze swoją 14-letnią córka do galerii Pestka w tym samym czasie, w którym była tam matka porwanej. W przeciwieństwie do wszystkich przechodniów Marta zajęła się potrzebującą. Do kobiety dotarł dziennikarz poznańskiej "Gazety Wyborczej" Piotr Żytnicki.
Marta zachowała zimną krew, gdy usłyszała, co się stało. Wysłała swoją córkę po wodę dla zdruzgotanej kobiety, a sama zadzwoniła na policję.
Funkcjonariusze poprosili je o jak najszybsze stawienie się na komisariacie. – Też byłam przerażona. Pojechałyśmy do komisariatu. Posadziłam matkę w poczekalni, a sama podleciałam do dyżurki. Powiedziałam, co się stało – powiedziała w rozmowie z dziennikiem.
Przypomnijmy, że tragedia nastolatki i jej matki rozpoczęła się w piątek 22 lipca w Poznaniu. Wtedy dziewczynka na oczach matki została wciągnięta do auta i wywieziona w nieznanym kierunku.
Sprawcy porwania – 17-letni Alan O. i 39-letnia Paulina K.– chcieli zemścić się za uszkodzenie grzałki do e-papierosa. Porwana nie zwróciła bowiem... 20 złotych córce napastniczki, a jej matkę miała nazwać "ku*wą".
W porwaniu udział brało jeszcze troje innych nastolatków. Najcięższa kara grozi jednak Alanowi O. i Paulinie K. Za gwałt ze szczególnym okrucieństwem oraz nagrywanie procederu grozi im do 15 lat pozbawienia wolności.