Policja dużo wcześniej mogła zająć się Pauliną K., która odpowiada za porwanie 14-latki z Poznania? Kobieta musiała odebrać z komisariatu swojego syna. Chłopak został zatrzymany po proteście przeciw pikiecie antyaborcyjnej. – Ta kobieta mnie uderzyła. Chwyciła moją głowę i walnęła o ziemię – powiedziała w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" jedna z lokalnych aktywistek.
Reklama.
Reklama.
W kwietniu 2021 roku wówczas 15-letni syn Pauliny K. dołączył do protestu przeciw pikiecie antyaborcyjnej
W trakcie manifestacji został zatrzymany przez policję. W plecaku miał pałkę teleskopową
Pod komendą stawiła się Paulina K. z partnerem oraz grupa aktywistów. Sprawczyni porwania 14-latki zaatakowała społeczników
– Policja widziała, z kim ma do czynienia – powiedziała w rozmowie z Gazetą Wyborczą aktywistka, która miała okazję "poznać" Paulinę K. i jej partnera pod komendą policji, gdy ci odbierali z niej wówczas 15-letniego chłopaka.
Porwanie 14-latki z Poznania. Policja wcześniej mogła mieć na oku sprawców?
"Gazeta Wyborcza" dotarła do informacji o synu Pauliny K. Sąsiedzi kobiety wskazywali, że obecnie 16-letni chłopak próbował wyrwać się z patologicznego otoczenia. – Nieraz uciekał z domu, gdy matka urządzała kolejną libację – powiedziała jego koleżanka.
– Pytał znajomych, czy może u nich przenocować. Sam starał się wyjść na ludzi. W wakacje dorabiał przy pracach budowlanych – dodała. Nastolatek w kwietniu 2021 roku został zatrzymany przez funkcjonariuszy policji. Jak do tego doszło?
Jedna z poznańskich aktywistek zaprotestowała przeciwko pikiecie, na której przedstawiano rozczłonkowane płody. Do kobiety dołączyła grupa młodych osób. Wśród nich był właśnie syn 39-letniej Pauliny K. Chłopak został zatrzymany przez policję.
Grupa aktywistów udała się pod komisariat, by dodać nastolatkowi otuchy. Na miejscu stawiła się również jego matka, która rok później nagrała, jak 17-letni Alan O. gwałci 14-letnią dziewczynę.
– Gdy przed komisariatem zobaczyła znajomych syna, krzyknęła, że ich za****doli – powiedziała w rozmowie z Gazetą Wyborczą. Aktywistka usłyszała, że jest "lewaczką, która bazgrze po murach".
Paulina K. wszczęła bójkę pod komendą. "Chwyciła moją głowę i walnęła o ziemię"
Gdy Paulina K. odebrała syna z komisariatu, powiedziała, że zamknie go w domu na najbliższe pół roku. Aktywistka wyczuła od niej wyraźną woń alkoholu. Jej partner zaś pił piwo pod komendą.
Po krótkiej wymianie zdań kochanek 39-latki stwierdził, że społeczniczki to "nie wyr***ane lesbijki". Następnie groził im gwałtem. – Wyciągnęłam gaz pieprzowy i psiknęłam ostrzegawczo w powietrze. Wtedy ta kobieta mnie uderzyła. Chwyciła moją głowę i walnęła o ziemię – przytoczyła.
Na miejscu natychmiast pojawili się funkcjonariusze policji, jednak to aktywistka została zatrzymana, a Paulinie K. zaproponowano złożenie zawiadomienia przeciwko inicjatorce pikiety. Policja miała także odmówić przebadania kobiety alkomatem.
W rozmowie z Gazetą Wyborczą rzecznik poznańskiej policji Andrzej Borowiak odparł zarzuty przedstawione przez społeczniczkę. – Policjanci działali prawidłowo. Nie wyczuli od Pauliny K. alkoholu. Nie było podstaw do badania alkomatem – uciął.