Napisanie interpretacji wiersza czy próba zrozumienia cudzego tekstu zdecydowanie różni się od rozwiązania matematycznego zadania. Niestety od uczniów na maturze w obydwu przypadkach wymaga się jednakowej precyzji i odpowiedzi pod klucz. A to prowadzi do nie lada absurdu. Ostatnio pisaliśmy o przypadku 19-latka, któremu egzaminator nie uznał interpretacji wiersza, ale poeta, który był jego autorem już tak. Oto inni autorzy, którzy pisząc maturę z własnego tekstu, byli dalecy od maturalnego klucza.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Poeta Józef Baran pozytywnie ocenił interpretację jego wiersza na maturze, ale tę samą pracę egzaminator ocenił na zero punktów
Doktor fizyki Tomasz Rożek i pisarz Jerzy Sosnowski mieli problem z rozwiązaniem matur na podstawie swoich tekstów
Rokrocznie tysiące maturzystów odwołuje się od wyniku swoich matur z języka polskiego. To efekt tego, że nawet interpretacje wiersza sprowadza się do odpowiedzi pod klucz
Wygląda na to, że egzaminator maturalny lepiej niż poeta wie, co ten miał na myśli
Okazało się, że za część pisemną, którą była interpretacja wiersza, maturzysta uzyskał okrągłe 0 punktów. Interpretacja poezji, która wymaga kreatywności, przyjęcia perspektywy autora i indywidualnego odniesienia jest bowiem oceniana pod klucz, tak jakby było to zadanie z fizyki czy matematyki.
Egzaminator uznał, że praca ucznia nie mieści się w ramach dozwolonej interpretacji. Najciekawsze jednak, że inne zdanie miał autor wiersza, czyli Józef Baran, z którym porozmawiał portal Onet. Krakowski poeta był o wiele mniej surowy niż gdańscy egzaminatorzy.
Dodał także, że interpretacji wiersza nie można ocenić pod klucz, a relacja z poezją polega nie tylko na przekazie autora, lecz także na indywidualnym odbiorze czytelnika. Z tym jednak polski system edukacji nie może się pogodzić. A świadczy o tym liczba uczniów rokrocznie odwołujących się od wyniku matury.
A po maturze chodziliśmy się odwoływać
Co roku tysiące polskich uczniów prosi o wgląd do swoich matur, a także odwołuje się od ich wyniku. By obejrzeć swoją maturę, wystarczy złożyć jeden wniosek do swojej Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej.
W ciągu pięciu dni roboczych maturzysta dowie się, kiedy będzie mógł obejrzeć swoją pracę, a po tym może złożyć kolejny wniosek o ponowne sprawdzenie pracy przez innego egzaminatora. Procedura nie jest specjalnie skomplikowana, a gra jest warta świeczki, bo często okazuje się, że po ponownym sprawdzeniu pracy wynik jest diametralnie różny.
Tak jak w przypadku matury Kamila — od oblanego egzaminu do uzyskania 46 proc. Ponowne sprawdzenie pracy często dopiero otwiera furtkę do wyższego wykształcenia lub pozwala dostać się na wymarzony kierunek.
Czemu jednak dysproporcje w wynikach są tak duże? Sami nauczyciele przyznają, że paradoksalnie klucz odpowiedzi też można... różnie interpretować! Na grupach nauczycielskich często można spotkać posty, w których nauczyciele przedstawiają swoje propozycje oceny danej pracy.
Większe zamieszanie wprowadza już tylko matura rozszerzona, na której do wyboru uczeń ma esej lub właśnie interpretacje wiersza, a "klucz" jest mniej sprecyzowany niż w przypadku matury podstawowej. Co owocuje tym, że różni nauczyciele egzaminujący oceniają pracę z różnicą nawet kilkudziesięciu procent.
Najlepszym przykładem tego, jakie konsekwencje ma sprowadzenie interpretacji poezji do zadania pod klucz, jest próba napisania matury przez autorów tekstów, na podstawie których test został ułożony.
Okazało się, że jego interpretacja tekstu nie pokrywa się z tym, czego oczekiwała Komisja Egzaminacyjna przygotowująca klucz. Pytania maturalne dotyczyły tekstu "Świat między 44 zerami".
Autor odpowiedział na nie i sprawdził wyniki w kluczu dostępnym w internecie. Okazało się, że mógł sobie przyznać około 65-70 proc. Miał trudności nie tylko ze zrozumieniem pytań, lecz także ze znalezieniem nawiązania między akapitami. A sam przecież miał to nawiązanie stworzyć... Udzielił wtedy komentarza dla naTemat.pl.
Podkreślał wtedy, że celem edukacji powinno być uzyskanie kompetencji zupełnie przeciwnych do tych, których uczy wpisywanie się w klucz. Uczniowie powinni umieć stworzyć własną interpretację, a logiki użyć do poparcia jej argumentami. W przeciwnym razie mamy do czynienia z tresowaniem do odpowiedzi, a nie nauką myślenia.
Co miał na myśli autor felietonu? Wie tylko egzaminator!
Podjąć próbę zdania matury ze swojego tekstu miał także okazję pisarz Jerzy Sosnowski. Jego felieton "Sztuka jako ruchome schody" był podstawą jednego z pytań egzaminacyjnych w czasie matury rozszerzonej z polskiego w 2009 roku.
"Dziennik" zaprosił go do podjęcia wyzwania i odpowiedzenia na pytania, dotyczące jego felietonu. Potem jego praca została poddana ocenie przez egzaminatora. Pisarzowi udało się zdać, ale nie wszystkie odpowiedzi były zgodne z kluczem. Autor poległ między innymi na pytaniu o opozycję góra — dół i opisanie jej symbolicznego znaczenia. Sam zdenerwowany zastanawiał się, jakich środków stylistycznych użył w swoim tekście.
Autor na swoim Facebooku przeprosił wtedy wszystkich maturzystów, którzy wybrali jego tekst, podkreślając, że nie chciał ich upokorzyć.
Szymborska poległa na interpretacji Szymborskiej?
Temat interpretacji tekstów pojawiających się na maturach przez ich autorów jest tak emocjonujący, że doczekał się wielu anegdot i w tym jednej zupełnie wyssanej z palca.
Często słyszy się historię na temat tego, że Wisława Szymborska napisała interpretację swojego wiersza, która została zupełnie oblana. Okazuje się, że plotka ta nie jest prawdziwa! Już kilka lat temu zdementował ją sekretarz poetki, Michał Rusinek.
Inna anegdota dotyczy Sławomira Mrożka, który był zwolennikiem wolności interpretacyjnej i krytycznego, pozasystemowego myślenia. Opowiada ona o Mrożku już starszym, siedzącym na ławce w majowy dzień.
To wtedy pisarz dostrzegł młodego człowieka w garniturze i domyślając się, że jest to maturzysta, zapytał z troską:
- Było "Tango"?
- Było — odpowiedział strapiony młodzieniec.
- Przepraszam — wydusił Mrożek.
Trudno dzisiaj ocenić realność tej sytuacji, ale faktem jest, że autorzy, których teksty pojawiały się na maturze, zawsze krytykowali samą formę egzaminu i pozostawiali o wiele więcej wolności w interpretacji niż członkowie Komisji Egzaminacyjnej.
A najlepszym podsumowaniem maturalnego systemu oceniania jest fakt, że na znienawidzone przez uczniów (i świadomych nauczycieli) pytanie "co autor miał na myśli" lepiej niż sam poeta zna odpowiedź... egzaminator maturalny.
Mój wiersz jest dość wieloznaczny, ale uprawnione było odczytanie go w taki sposób, w jaki zrobił to uczeń, choć o horacjańskiej radości ja tam nie piszę. W ogóle niczego nie zalecam, to podmiot zbiorowy najpierw w formie bezokolicznikowej radzi żyć tak czy inaczej.
Józef Baran
autor wiersza maturalnego, poeta
W kilku miejscach moja interpretacja nie pokrywała się z tym, co dostrzegł w tekście autor klucza. W przypadku jednego z pytań zupełnie nie zrozumiałem jego treści, więc nie udzieliłem odpowiedzi. W jeszcze innym pytaniu, o nawiązanie między dwoma akapitami, dostrzegłem je dopiero po czwartym przeczytaniu tych dwóch wskazanych akapitów. Jeśli rzeczywiście jest tam to nawiązanie, to raczej nie rzuca się ono w oczy...
Tomasz Rożek
dziennikarz, autor tekstu maturalnego
Nerwowo zastanawiałem się, jakich środków językowych użyłem, żeby podkreślić subiektywizm mojego felietonu? Czy dobrze wskazałem użyte środki artystyczne, które miały podkreślić funkcję estetyczną tekstu? Tylko Bóg raczy wiedzieć.
Jerzy Sosnowski
pisarz, autor felietonu maturalnego
Do obecnego kształtu matury, a zwłaszcza do jej części testowej, mam stosunek krwiożerczo-negatywny. Jeszcze jako nauczyciel uważałem, i to się nie zmieniło, że egzamin w tej postaci ma właściwie same wady.
Jerzy Sosnowski
pisarz, autor felietonu maturalnego
Śpieszę donieść, że to tylko legenda. Powstała dzięki połączeniu dwóch faktów: 1) wiersze Szymborskiej często pojawiają się w zadaniach maturalnych, 2) pojawił się też felieton „Sztuka jako schody ruchome” Jerzego Sosnowskiego i któraś z gazet, bodajże „Dziennik”, poprosiła go o interpretację, która — jak się potem okazało — nie zgadzała się z wiadomym kluczem; słowem — nie zdałby matury z własnego tekstu.