A martwili się, czy nie zgubi piłki. "Lewy" wszedł z drzwiami do Barcelony, to dopiero początek
Krzysztof Gaweł
07 sierpnia 2022, 22:05·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 07 sierpnia 2022, 22:05
Robert Lewandowski nie jest zbyt stary, nie przyszedł do Barcelony odcinać kupony od swojej sławy i nie będzie ugniatał ławki dla rezerwowych w Katalonii. Widzieliście, co Polak wyprawiał w meczu o Puchar Gampera? Szykujcie się na więcej, bo on dopiero zaczyna. Przed nami wspaniała historia i kolejne wieczory w rytm triumfów Barcy i bramek "Lewego". Przed nami coś, czego kompletnie nie znamy. Tak, jesteśmy wielkimi szczęściarzami.
Reklama.
Reklama.
Robert Lewandowski strzelił gola i miał dwie asysty dla Barcy na Camp Nou
Blaugrana efektownie wygrała mecz o Puchar Gampera na oczach tłumów
Polaka jeszcze niedawno krytykowano bez pardonu. Dziś pokazał, co potrafi
W Polsce czasem jest tak, że choćbym nie wiem jak się starał/a, to malkontentów nie zadowolisz. Odczuwali to nasi najwięksi rodacy - Lech Wałęsa, Jerzy Owsiak, Janina Ochojska - nie pomijając sportowych bohaterów. Słów narzekania i krytyki nasłuchali się Adam Małysz, Justyna Kowalczyk czy inni nasi mistrzowie, choć kibicom dostarczyli emocji i wzruszeń co niemiara. Nie inaczej jest z Robertem Lewandowskim.
Że niepotrzebnie odchodził z Bayernu. Że ma już 34 lata. Że Barcelona to upadły klub. Że teraz to już na pewno nie da rady. Że za wysokie progi, a w ogóle to rodem z memów. I tak do znudzenia. Tymczasem nasz gwiazdor ze spokojem robił swoje i od przyjścia do klubu ciężko pracował - sam mówił o tym dziennikarzom, że chwilami obciążenia go zaskakiwały - na swoje wielkie chwile. Te nie miały mieć miejsca na plaży w USA czy podczas sparingów.
Magiczne wieczory na Camp Nou mają nam towarzyszyć w meczach o stawkę, przy pełnych trybunach i pod wielką presją. I chyba właśnie po raz pierwszy odczuliśmy na naszej skórze namiastkę tego, co Polak może dać Barcy, a także tego, co Barcelona może dać Polakowi. Zaczął w sposób fantastyczny, spektakularny, wręcz kosmiczny. Pokazał to, z czego słynie. Opanowanie, kunszt, zimną krew pod bramką i wielki luz.
Pierwszy gol? Znakomite tempo i precyzja. Pierwsza asysta? Kapitalna współpraca z kolegą z drużyny. Asysta numer dwa? Fenomenalne zagranie i swobodę, która towarzyszy właśnie tym największym zawodnikom. Niektórzy martwili się, czy na piątkowej prezentacji na stadionie Camp Nou w piątekRobert Lewandowski nie zgubi piłki...
Dziś trzeba powiedzieć, że te osoby powinny się po prostu wstydzić. Widzieliście, jak radził sobie z rywalami? Jak reagują na niego trybuny? Jak zachowywał się w polu karnym? Tak, na pewno nie zabraknie głosów, że rywale jacyś słabi, że to nie gra o punkty i że FC Barcelona dopiero ma przed sobą chrzest ognia. Ale to będzie tylko pół prawdy. Drugie pół to znakomita atmosfera, dobra energia i wspaniała gra drużyny Xaviego.
A w samym centrum tego małego wszechświata jest Robert Lewandowski.
Być może właśnie obserwujemy pewien przełom w Katalonii. Czy zaczyna się renesans Barcelony? To nie jest wcale wykluczone, patrząc na całe zjawisko wieloaspektowo. Zespół jest poukładany, trener ma plan, są gwiazdy i jest tak charakterystyczne piękno piłki, bez którego nie ma Dumy Katalonii. Są kibice, którzy znów wierzą i którzy napędzać będą piłkarzy do walki w trudnych chwilach. Którzy są solą tego klubu i tego sportu.
Czego potrzeba więcej? Wyników i trofeów.
Możemy śmiało powiedzieć, że mamy wielkie szczęście. Obserwujemy od ponad dekady najlepszego piłkarza w historii naszego kraju. Pierwszego, który został globalną gwiazdą i który zachwycił cały świat. Pierwszego, który trafił do Barcelony i który ma w niej być postacią numer jeden, a nie człowiekiem do ugniatania ławki dla rezerwowych. To jest właśnie Robert Lewandowski, chłopak który spełnia swoje wielkie marzenie.
Znamienne jest wielkie zaufanie, jakim darzy go Xavi, trener Blaugrany, jedna z największych legend w historii klubu. Po świetnej pierwszej połowie zmienił niemal cały skład, ale "Lewy" na boisku pozostał. Grał przez godzinę, mógł jeszcze dołożyć dwa gole, ale zabrakło mu trochę precyzji, może koncentracji. Zaprezentował się jednak kapitalnie, zespołowo, z ciągiem na bramkę i chęcią do gry z kolegami. Jak prawdziwy lider.
Tak, jesteśmy wielkimi szczęściarzami. I żadne narzekanie tego zmienić nie może.