W dzieciństwie zaczytywałam się w "Harrym Potterze" pochłaniając dzieła J.K. Rowling jedno po drugim jak ryba przynętę. Wówczas bez cienia krytyki przyjmowałam wszystko to, co miała do opowiedzenia autorka. Choć wciąż żywię sentyment do historii o młodym czarodzieju, dziury fabularne, którymi upstrzone są książki, nie dają mi teraz spokoju.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Seria książek "Harry Potter" autorstwa J.K.Rowling pełna jest dziur fabularnych i nielogicznych rozwiązań.
W późniejszych tomach przygód młodego czarodzieja brytyjska pisarka często zapominała o rzeczach, o których pisała we wcześniejszych częściach.
Oto 5 luk w fabule, które nie dają mi spokoju - począwszy od Strażników Tajemnic i Mapy Huncwotów, a kończąc na eliksirze płynnego szczęścia.
5 dziur fabularnych w książkach "Harry Potter" [LISTA]
"Kamień filozoficzny" to pierwsza lektura, jaką miałam okazję przeczytać w swoim życiu. Zanim w ogóle sięgnęłam po książkę na ekranach kin zdążyły ukazać się już dwie pierwsze części przygód "chłopca, który przeżył". Ścigałam się z czasem, by być na bieżąco z kolejnymi filmowymi odsłonami.
Pamiętam nawet, że w szkole podstawowej urządzaliśmy sobie wyścigi o to, kto najszybciej skończy nową część "Harry'ego Pottera". Podczas przerw między lekcjami w bibliotece szkolnej brakowało wolnych miejsc - wszystkie pozajmowane były przez dzieciaki kartkujące woluminy z nazwiskiem J.K. Rowling na okładce.
"Jeśli sądzisz, że w dobie komputerów sztuka czytania zanikła, zwłaszcza wśród dzieci, to niezawodny znak, że jesteś MUGOLEM!" - brzmiał złowrogo napis na tyłach każdej książki o czarodzieju z blizną na czole. Dla młodych fanów, którzy nie chcieli być nazywani mugolami, przesiadywanie do rana nad "Harrym Potterem" było w pewnym sensie kwestią honoru. W końcu jakoś trzeba było sobie wynagrodzić brak listu z Hogwartu. Jeżeli czytanie książek miało czynić z kogoś czarodzieja, to nieprzespane noce były tego warte.
Wiele mówi się o tym, że powrót po latach do książek, które uwielbiało się jako dziecko, kończy się często dla dorosłego czytelnika rozczarowaniem. W tym twierdzeniu tkwi ziarno prawdy. Z własnego doświadczenia wiem, że po ponownym sięgnięciu po "Harry'ego Pottera" zaczęłam kwestionować mój gust sprzed kilkunastu lat, a na wierzch wypłynęły wszelkie możliwe mankamenty twórczości J. K. Rowling.
Próba zmiany przekładu na oryginał nie powstrzymała mnie przed bolesnym zderzeniem się z rzeczywistością. Dla dzieciaka zachłyśniętego ideą świata czarodziejów istniejącego równolegle z naszym światem "Harry Potter" był ucieczką od szarej codzienności pełnej dyktand, gnębienia i pierwszych kłótni z rówieśnikami. Na dorosłych, którzy swoje już przeżyli, magiczne sztuczki nie działają.
Książki Rowling zbudowały swój fenomen na dziecięcej wyobraźni, która dopowiadała sobie to, czego nie zdołała dopowiedzieć autorka. Teraz dziury i nielogiczne rozwiązania fabularne z trudem da się przeoczyć. Pisarka liczyła chyba na to, że czytelnicy albo ich nie zauważą, albo sami domyślą się ich rozwiązania. Wyjaśniające tweety matki "Harry'ego Pottera" nie rozwiążą problemu z jej twórczością.
1. Strażnik Tajemnic
Zacznijmy od wątku, który w pierwszej kolejności doprowadził do powstania legendy o Harrym Potterze. Można powiedzieć, że rodzice chłopaka, Lily i James Potterowie, przez pewien czas brali czynny udział w Pierwszej Wojnie Czarodziejów. Należeli bowiem do Zakonu Feniksa zrzeszającego czarodziejów przeciwstawiających się Voldemortowi vel Czarnemu Panu.
Tuż przed narodzinami Harry'ego dyrektor Hogwartu Albus Dumbledore poznał treść przepowiedni, zgodnie z którą na świat przyjdzie "ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana". Pod uwagę brany był nie tylko syn Potterów, ale i Neville Longbottom.
Rodzice Harry'ego zmuszeni byli zachować szczególne środki ostrożności, dlatego też od narodzin swojej pociechy żyli w ukryciu w Dolinie Godryka. Chcąc zachować miejsce swojego pobytu w sekrecie, Lily i James rzucili zaklęcie Fideliusa, które - w uproszczeniu - zamykało wybraną przez nich tajemnicę w duszy jednego człowieka.
Na Strażnika Tajemnicy para wybrała początkowo Syriusza Blacka, ale za jego namową ostatecznie obsadziła w tej roli innego przyjaciela - Petera Pettigrew, który - jak się później okazało - był zwolennikiem Voldemorta.
Koniec końców Pettigrew zdradził Potterów wydając ich tajemnicę czarnoksiężnikowi, który zdążył zaznajomić się z przepowiednią o własnym upadku. Voldemort ruszył więc do Doliny Godryka z nadzieją na zgładzenie niespełna rocznego Harry'ego.
Czytelnikom od razu nasuwa się na myśl pytanie – czemu Lily i James nie mogli być swoimi Strażnikami Tajemnicy? W "Insygniach śmierci" Billy Weasley rzucił zaklęcie Fideliusa na samego siebie, stając się tym samym strażnikiem własnego domu, czyli Muszelki. I pomyśleć, że gdyby Potterowie postąpili inaczej, Harry nie musiałby się później użerać z Dursleyami i ich kanciapą pod schodami.
2. Eliksir Veritaserum
J.K. Rowling dała do zrozumienia czytelnikom, że w świecie magii wszystko jest możliwe. Wielu wydarzeń z książek dałoby się uniknąć, gdyby ich bohaterowie pamiętali o tym, czego uczyli się na lekcjach w Hogwarcie. O eliksirze prawdy, czyli Veritaserum, dowiedzieliśmy się już w czwartej odsłonie serii – "Czarze Ognia". Osoba poddana działaniom tego wywaru odpowiadała na zadawane jej pytania najszczerzej, jak tylko potrafiła.
Jak wiemy, pod koniec "Czary Ognia" Harry oznajmia całemu światu, że Voldemort powrócił. W następnej części, "Zakonie Feniksa", jego słowa budzą wątpliwości w społeczności czarodziejów. Większość ludzi miała go za atencjusza zmyślającego historię o zmartwychwstaniu Czarnego Pana. Akcję całej książki można byłoby pominąć, gdyby ktoś, kto znał się na magii lepiej od Harry'ego, podał mu Veritaserum. Na przykład taki Albus Dumbledore.
Dopiero po opublikowaniu serii Rowling wyjaśniła, że Veritaserum nie jest nieomylne, a jego działania da się uniknąć antidotami i innymi zaklęciami. Harry nie był jednak potężnym czarodziejem, a uczniem z ogromnym potencjałem, by stać się mistrzem w swoim fachu. Wątpię, aby dał radę oszukać ludzi z ministerstwa, jeśli podaliby mu eliksir prawdomówności.
3. Parszywek i Mapa Huncwotów
W trzeciej części zatytułowanej "Więzień Azkabanu" Harry dostaje w prezencie od bliźniaków Freda i George'a Weasleyów Mapę Huncwotów, która pokazuje lokalizację wszystkich osób przebywających w Hogwarcie. W tej samej książce na chłopaka poluje rzekomy zdrajca jego rodziców i uciekinier z najlepiej strzeżonego więzienia dla czarodziejów, czyli Syriusz Black.
Harry poznaje wówczas historię o tym, jak Lily i Jamesa wydano Voldemortowi. Nie wie jeszcze, że za zdradą stał tak naprawdę Peter Pettigrew, a nie Black. Skąd mógł wiedzieć, skoro tuż przed masakrą w Dolinie Godryka Peter upozorował swoją śmierć, pozostawiając po sobie jedynie palec.
Potterowi nabrał wątpliwości dotyczącej śmierci Pettigrew dopiero wtedy, gdy zobaczył na Mapie Huncwotów jego nazwisko. Ostatecznie okazało się, że zdrajca wcale nie zginął w eksplozji, a zamienił się w szczura, stając się tym samym pupilem rodziny Weasleyów. Zwierzę o uroczym imieniu Parszywek przejął po swoim rodzeństwie przyjaciel Harry'ego, Ron.
Skoro Mapę Huncwotów przekazali Harry'emu bliźniacy Weasley, to jakim cudem nie zauważyli wcześniej, że ich młodszy brat sypia w hogwarckim dormitorium razem z "nieżyjącym od kilku lat" mężczyzną?
4. Eliksir Felix Felicis
Eliksir Felix Felicis, zwany też płynnym szczęściem, po raz pierwszy pojawił się w szóstej części - "Księciu Półkrwi". Jedna kropelka tej mikstury sprawia, że wszystko, co zrobi czarodziej, zakończy się dla niego sukcesem. Oczywiście Rowling wyjaśniła, że specyfik działa na określony czas, więc jedno jego zażycie nie gwarantuje długoletniego szczęścia.
W "Księciu Półkrwi" Harry pod wpływem eliksiru był w stanie wyciągnąć od nauczyciela eliksirów, profesora Horacego Slughorna, informacje na temat horkruksów stworzonych przez Toma Riddle'a (aka młodego Voldemorta).
Wielu czytelników zauważyło, że płynne szczęście mogło zostać użyte w bitwie o Hogwart i w ostatecznej walce Harry'ego z Czarnym Panem w "Insygniach śmierci", ale wiadomo - dla stworzenia lepszej dramaturgi czasem lepiej przymknąć oko na to, co się wcześniej stworzyło, i zapomnieć o istnieniu mikstury rozwiązującej wszelkie bolączki nastoletniego Pottera. Niech się chłopak pomęczy.
5. Ministerstwo Magii kontra Voldemort
Czytelnicy "Harry'ego Pottera" byli tylko świadkami tego, jak działa brytyjskie Ministerstwo Magii. O tym, jak funkcjonowały podobne resorty w pozostałych krajach, nie mieli większego pojęcia (dopiero w filmowym prequelu "Fantastyczne zwierzęta" rozwinięto ten wątek).
Przez całą serię Voldemort jest opisywany jako największe zagrożenia świata czarodziejów i - bądź co bądź - mugoli, z których zamierzał zresztą oczyścić Hogwart, wypuszczając choćby z Komnaty Tajemnic bazyliszka Salazara Slytherina. Za czasów wojny nie bał się także dokonywać ataków na niemagicznych ludzi.
Coś tu się nie zgadza. Skoro Czarny Pan dążył do tego, by unicestwić mugoli, a brytyjskie Ministerstwo Magii miało problem z jego schwytaniem, to czemu nikt nie poprosił o pomoc czarodziei z innych krajów?
Podczas Turnieju Trójmagicznego do Hogwartu zaproszono uczniów i dyrektorów francuskiej oraz bułgarskiej szkoły magii. Stosunki między brytyjską instytucją a jej zagranicznymi odpowiednikami musiały być raczej dobre, skoro wyrażono chęć uczestnictwa w międzynarodowych zawodach. Ponadto zwolennikami Voldemorta (śmierciożercami) byli nie tylko obywatele Wielkiej Brytanii.
Może się czepiam, ale nie kupuję Voldemorta jako wewnętrzny problem Wysp Brytyjskich. Riddle zabijał wcześniej w Albanii i uciekł do niej po nieudanej próbie morderstwa Harry'ego. Niepokój zagranicznych ministerstw powinien również budzić fakt, że Czarny Pan niszczył od środka struktury londyńskiej instytucji, w kraju urządzał łapanki na mugolach i osobach półkrwi, a także skradł najpotężniejszą różdżkę świata (Czarną Różdżkę z legendy o Insygniach Śmierci).