Czy tak właśnie wyglądałoby podsumowanie nie internowania Jarosława Kaczyńskiego już pierwszego dnia  stanu wojennego, gdyby tylko istniał wówczas Facebook?
Czy tak właśnie wyglądałoby podsumowanie nie internowania Jarosława Kaczyńskiego już pierwszego dnia stanu wojennego, gdyby tylko istniał wówczas Facebook? Fot. Facebook.com/JaPanuNiePrzerywalem

Czy zaskakująca opozycyjna przeszłość prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego nie byłaby dla nikogo zaskoczeniem, gdyby 31 lat temu ktoś wymyślił Facebooka? Wówczas niespodziewana rezygnacja bezpieki z internowania opozycjonisty z Żoliborza komentowana byłaby zapewne tak...

REKLAMA
13 grudnia 1981 roku. Jarosław Kaczyński pierwszy na Facebooku pisze, że coś się dzieje w kraju niedobrego i jako lider opozycji jest w niebezpieczeństwie. "Mam przej...ane. Mam przej...ane. Mam przej...ane." - pisze. Wkrótce na portalu Marka Zuckerberga internowanie potwierdza także Henryk Wujec. "Wizyta smutnych panów" - to cały jego post. Później w komentarzach dodaje, że "to grubsza akcja" i pyta, gdzie internowano jego kolegów z opozycji. Odpisują Mazowiecki osadzony w Jaworzu, Gwiazda ze Strzebielinka, Wałęsa internowany w Chylicach. No i Jarosław Kaczyński informuje, że jest w Warszawie.
logo
Fot. Facebook.com/JaPanuNiePrzerywalem
"Ja też Warszawa. Białołęka. A Ty?" - pyta w komentarzu na Facebooku Andrzej Czuma. "Żoli. Jak chcesz, to wbijaj" - odpowiada przejmujący się pozostawaniem na wolności brat Lecha Kaczyńskiego, którego bezpieka również przetrzymuje już w obozie w Strzebielinku. "WTF?" - pyta znowu Czuma. "Heniek, kur...a! Kogo Ty masz w znajomych?" - irytuje się Frasyniuk, który na Facebooka zaglądnąć musiał uciekając przed SB, które czekało na niego w sopockim Grand Hotelu.
Co by było, gdyby...
I tak by to pewnie wyglądało, gdyby tylko Facebooka ktoś w ogóle w 1981 roku próbował wymyślić. Tymczasem tę historię wymyślił 31 lat później twórca facebookowej strony "Ja Panu nie przerywałem". I w ciągu zaledwie kilku godzin od powstania profilu polubiło go prawie 700 osób, a pod wyimaginowaną konwersacją opozycjonistów z Kaczyńskim pojawiło się aż półtora tysiąca lajków i kilkadziesiąt komentarzy. "Dla mnie super-extra. To by tak wyglądało!" - pisze Grzegorz. "Chapeau bas za pomysł i dopracowanie w szczegółach" - komentuje Anna.
Nic dziwnego, że pomysł się spodobał, skoro od wczoraj z Jarosława Kaczyńskiego i jego historii nieinternowania śmieje się prawie cała Polska (poza twardym elektoratem PiS). Bo trudno nie śmiać się z kogoś, kto przekonuje, że z powodu tego, iż go nie internowano, miał w stanie wojennym gorzej od więzionych opozycjonistów. - Wieczorem mnie wypuścili i było to dla mnie bardzo niemiłym zaskoczeniem. [...] Uważałem zresztą, że jestem w sytuacji dużo gorszej niż internowani - przekonywał prezes PiS w wywiadzie dla "Gazety Polskiej".
"Pan Kaczyński się podłożył"
I jak mówi naTemat twórca strony "Ja Panu nie przerywałem" wyśmiewającej opozycyjną przeszłość Kaczyńskiego, były premier sam się tymi słowami podłożył. - A jak się człowiek, dajmy na to, zabawnie wywraca na ślizgawce, to wszyscy wokół rechoczemy i trzymamy się za brzuchy. Ja jestem więc takim upiornym rozpuszczonym dzieciakiem, co się gapi, kto się wywraca na ślizgawce i innym pokazuje - tłumaczy, woląc pozostać anonimowym.
Bo twórca "Ja Panu nie przerywałem" przyznaje, że w ciągu kilku godzin istnienia jego satyrycznej strony na Facebooku nie tylko zalano go lajkami, ale i oskarżeniami. - W ciągu pięciu godzin istnienia strony przeczytałem już, że jestem opłacany przez premiera - mówi.
Ze stanu wojennego wolno sobie żartować?
Stanowczo zaprzecza też, by miał ambicje mierzyć się z ogólną pamięcią o stanie wojennym. - Pomysł narodził się w wannie, gdzie zażywając porannej kąpieli pomyślałem, że to mogłoby się okazać nawet śmieszne. Oswajać pamięci nie czuję się władny - twierdzi. Mężczyzna przyznaje jednak, że zdaje sobie sprawę, iż to żarty z bardzo trudnego okresu naszej historii. - Tak, to żart z bardzo poważnego tematu. Mam jednak wrażenie, że smaczny, na poziomie i udany. W ogóle jestem za tym, żeby w Polsce było mniej poważnie - tłumaczy.
Czy teraz na jego stronie będą pojawiać się podobne "relacje sprzed lat"? - Jeśli podczas wieczornego prysznica, popołudniowego obiadu lub wczesnoporannego golenia przyjdzie mi do głowy znów coś smacznego, na poziomie i z potencjałem na to, że będzie udane to... niczego nie można wykluczyć - mówi nasz rozmówca.