Robert Karaś prowadzi na trasie dziesięciokrotnego Ironmana w okolicach szwajcarskiego St. Gallen. Jego morderczy wysiłek wzbudził już podziw wielu osób. Aktualnie Polak pokonuje trasę biegową o długości 422 km.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Rywalizacja w 10-krotnym Ironmanie trwa od niedzieli 14 sierpnia i bierze w niej udział 16 zawodników i cztery zawodniczki. Trasa w liczbach przedstawia się tak, że aż trudno uwierzyć, by człowiek mógł ją pokonać w ramach sportowych zmagań. Trzeba przepłynąć 38 km w basenie, przejechać 1800 km na rowerze i przebiec 422 km.
Robert Karaś w 10-krotnym Ironmanie
"Biegnie ze stalowym spojrzeniem!" – czytamy w najnowszym wpisie zespołu Roberta Karasia. Polak od dłuższego czasu jest liderem zmagań w Szwajcarii. Jego tempo jest imponujące, bowiem na pierwszą przerwę udał się dopiero po 40 godzinach rywalizacji.
"Po 4 dniach niemal ciągłego wysiłku Robert kończy część kolarską Swiss Ultra Triathlon! Do tej pory przepłynął 38 km i przejechał 1800 km na rowerze! Przed nim 422 km biegu!" – relacjonował zespół Karasia w nocy z 17 na 18 sierpnia.
Wystawienie organizmu na taką próbę to ogromne obciążenie, co można zobaczyć na zdjęciach udostępnianych w sieci. "Tak wygląda prawdziwy obraz wysiłku, jaki towarzyszy Robertowi. Opuchlizna całego ciała, brak czucia w palcach, szyje musi odchylać, aby przełknąć pokarm" – czytamy. Na trasie rowerowej zawodnik walczył nie tylko ze zmęczeniem. Kilka razy został użądlony przez osy.
Z najnowszych aktualizacji wynika, że Karaś jest w trakcie pokonywania 422-kilometrowego odcinka biegowego. "Oznacza to 350 okrążeń po 1,2 km! Jest maszyną, której nie da się zatrzymać, chce dobiec do mety i zapamiętać to uczycie do końca życia!" – podkreślił team Karasia. Pokazano też kilka zdjęć z trasy.
Karaś w swoim wyczynie ma mocne wsparcie ze strony najbliższych. Jego partnerka Agnieszka Włodarczyk przyznała, że wspiera ukochanego, chociaż nie ukrywa ogromnych nerwów, jakie są związane ze startem w tych morderczych zawodach.
"Czy się denerwuję? No jasne, jak cholera! Ciężko patrzeć na cierpienie ukochanego, ale tłumaczę sobie, że przecież on sam tego chciał. To jest jego życie i pasja" – napisała na Instagramie. "Ma do tego ogromny talent, więc jedyne co mogę teraz zrobić to wspierać go z całych sił i nie przeszkadzać w realizacji celu. Niestety przeszkadzam całemu teamowi. Mają ze mną przerąbane" – dodała.
Włodarczyk tłumaczyła się, że zadaje zespołowi mnóstwo pytań. "Ale serio, widząc, jak on wygląda, chciałabym go zatrzymać, zdjąć z tej trasy, przytulić i zabrać do domu" – stwierdziła.
Dodajmy, że w Szwajcarii rywalizuje też dwóch innych Polaków. Adrian Kostera zajmuje trzecie miejsce, ale miał też sporego pecha przez usterkę roweru. 12. pozycję zajmuje z kolei Tomasz Lus.