Od początku czerwca 2021 roku w internecie pojawiają się zrzuty ekranu, które mają pochodzić z prywatnej skrzynki pocztowej Michała Dworczyka. Treść wiadomości jest przeróżna, ale dotyczą kulis rządów Zjednoczonej Prawicy.
Głos w tej sprawie zabrał właśnie Michał Dworczyk. Na antenie Polsat News mówił, iż uważa, że to projekt realizowany z terenu Federacji Rosyjskiej i Białorusi.
– My nie chcemy wpisywać się w ten scenariusz, dlatego od początku całej tej operacji, która jest prowadzona, powtarzamy, że nie będziemy komentować tych treści, które są publikowane w internecie w różnych miejscach. Część jest prawdziwa, część jest zmanipulowana, część jest całkowicie fałszywa – mówił polityk na antenie stacji.
Dworczyk przyznał też, że nie czyta tych e-maili. – Nie chcę tracić czasu na wpisywanie się w tę operację – stwierdził.
Przypomnijmy, że latem ubiegłego roku rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn informował, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego prowadzi swoje analizy związane z atakiem hakerskim na skrzynkę ministra Michała Dworczyka.
– Przypomnę tylko, że dokumenty o charakterze niejawnym muszą być przechowywane w zupełnie innych warunkach niż skrzynki mailowe. To są dokumenty, których postępowanie jest opisane zgodnie z dokumentami formalnymi, związanymi z obsługą informacji niejawnych. To nie są dokumenty, które można traktować i korzystać z nich, jak kto chce – mówił wówczas rzecznik stacji TVN24.
Po koniec lipca o te e-maile pytała podczas konferencji szefa rządu Mateusza Morawieckiego jedna z dziennikarek. – Czy pana zdaniem normalne jest, że władza obdzwania pracowników mediów, by ci rozreklamowali wypowiedzi premiera? – chciała się dowiedzieć dziennikarka TVN24.
Polityk Prawa i Sprawiedliwości stał się nerwowy i próbował wyminąć pytanie. – Ale pani się odnosi do jakiejś konkretnej sytuacji? Nie zamierzam odnosić się do hipotetycznych sytuacji – kontrował.
Między reporterką a premierem doszło do wymiany zdań, w trakcie której szef rządu zaczął odwoływać się do starej prowokacji dziennikarskiej "Gazety Polskiej", gdy zadzwoniono do sędziego w sprawie Amber Gold.
Ostatecznie musiał interweniować Piotr Müller. Rzecznik rządu zaczął przywoływać dziennikarkę do porządku. – Proszę nie dyskutować tylko zadawać pytania – uciął, po czym odebrał jej głos.