Pomimo niemal białej peruki na głowie w niczym nie przypomina słodkiej Emilii Clarke w roli Daenerys Targaryen (choć gra jej przodkinię). Obdarzona androgeniczną urodą Milly Alcock hipnotyzuje jako dostojna Rhaenyra Targaryen – nikt nie zgadłby, że jeszcze przed dostaniem roli w "Rodzie smoka" pracowała w knajpie i zmywała naczynia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Alcock wciela się w "Rodzie smoka" w młodą Rhaenyrę Targaryen, czyli przodkinię Daenerys Targaryen (Emilia Clarke).
Zanim aktorka dostała rolę w hicie HBO Max, pracowała w knajpie i zmywała naczynia.
Aktorstwo ważniejsze od szkoły
Milly Alcock urodziła się 22-lata temu w Sydney w Australii. Dla kariery aktorskiej rzuciła szkołę średnią – wszystko po to, by móc zagrać w nagradzanym australijskim serialu "Upright", w którym wcieliła się w jedną z głównych ról.
– Szkoła nigdy nie była dla mnie. Nigdy nie byłam kimś, kto dobrze prosperuje w środowisku szkolnym. Istnieje stygmatyzacja ludzi, którzy porzucają szkołę średnią. Ale nie mogłam odmówić występu w "Upright" przez kawałek papieru. To po prostu wydawało mi się śmieszne – opowiadała w rozmowie z "The Sydney Morning Herald".
Alcock karierę zaczęła jednak już wcześniej, bo jako 14-latka. Zaczęła od australijskiej komedii romantycznej "Wonderland", a następnie zagrała w takich produkcjach, jak "A Place to Call Home" i "Fighting Season".
Przed "Rodem smoka" pracowała na zmywaku
Pomimo sukcesu, jaki odniósł "Upright", australijska aktorka nie dostawała żadnych intratnych nowych zleceń. Zanim zaangażowano ją do prequela "Gry o Tron", Alcock dorabiała zmywając naczynia w restauracji i mieszkając na strychu w domu swojej matki.
O tym, że dostała rolę w "Rodzie smoka", dowiedziała się, kiedy gotowała obiad w mieszkaniu swojego przyjaciela. – Nie sądziłam, że mi się to przydarzy. Zmywałam naczynia w knajpie – takie rzeczy nie dzieją się w świecie ludzi takich jak ja – opowiadała.
"Byłam w szoku i nie dowierzałam w to wszystko. Trochę mi to zajęło, zanim faktycznie (...) pozwoliłam sobie na prawdziwą ekscytację i przestałam mieć wrażenie, że za chwilę zostanę zwolniona. Sala tronowa była po prostu świetna. Za każdym razem, gdy wchodziłam na plan, to poczucie nowości nie mijało" – mówiła w innym wywiadzie.
Jakimi rolami inspirowała się kreując postać Rhaenyry Targaryen? To może być dla niektórych zaskoczenie, ale wcale nie brała przykładu z heroin kina fantasy. Alcock przyznała, że swoją uwagę skierowała głównie ku roli Cate Blanchett w dramacie historycznym "Elizabeth: Złoty wiek" oraz Audrey Hepburn w "Rzymskich wakacjach".
Co ciekawe, przed przyjęciem roli w "Rodzie smoka" Milly Alcock nie widziała ani jednego odcinka "Gry o Tron". Szybko jednak nadrobiła straty, bo obejrzała wszystkie sezony w dwa tygodnie. "Było intensywnie. Szybko stałam się fanką i zrozumiałam, dlaczego wszyscy uwielbiają ten serial" – zdradziła Milly w rozmowie z "New York Post".
Pierwsze opinie o "Rodzie smoka"
"Ród smoka" zadebiutował na HBO Max 22 sierpnia. Chociaż niektórzy zwracają uwagę, że kostiumy czy peruki bohaterów mogłyby być lepsze, a smoki nie robią takiego wrażenia jak te z "Gry o Tron", większość reakcji jest jednak entuzjastyczna.
"Wielu fanów 'Gry o tron' do dziś nie przepracowało traumy związanej z ostatnimi sezonami hitu HBO. 'Ród smoka' z pewnością będzie dla nich ożywczym eliksirem, który niczym mleko makowe zniweluje ból i sprawi, że znów pokochają to serialowe uniwersum. Widziałem przedpremierowo pierwszy odcinek i śmiało mogę rzec, że to będzie kolejna produkcja, którą serialomaniacy będą żyć przez kolejne tygodnie, a może i lata" – pisał w swojej recenzji dla naTemat Bartosz Godziński.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.