Na fanach "Gry o Tron" widok zamienionej w mięsną papkę twarzy nie robi dużego wrażenia, a wręcz przeciwnie — po części hit HBO właśnie na obrazowych scenach walk zbudował swój fenomen.
Gdy widz przyzwyczai swoje oczy do widoku gnijących zwłok, odrąbanych kończyn czy palenia na stosie, wtedy jego sercem i umysłem może zawładnąć pewna znieczulica. Jeśli ma doznać szoku, to na nowych warunkach. Pod tym względem cuda potrafią czynić niedopowiedzenia.
Sekwencja z "nocą poślubną" Sansy Stark, która kończy się gwałtem na niej, nie została bezpośrednio pokazana na ekranie. To w oczach Theona Greyjoya (złamanego przez jej oprawcę, czyli Ramsaya Boltona) widzimy, że dziewczynie dzieje się potworna krzywda. Takie sceny działają na wyobraźnię odbiorcy i są o wiele bardziej przerażające niż te podane przez twórców na tacy.
W pierwszym odcinku serialu "Ród smoka", którego akcja rozgrywa się 183 lata przed narodzinami Daenerys Targaryen, nie brakuje krwi, rzezi, tortur i agonii. A jednak brutalność Daemona Targaryena (Matt Smith) to pikuś przy scenie z porodem żony władcy Siedmiu Królestw, Aemmy Targaryen (Arryn), która — choć osadzona w świecie fantasy — znajduje swoje odbicie w prawdziwym życiu.
Wpierw przybliżmy nieco kontekst sytuacji. Aemmę Targaryen (Sian Brooke), małżonkę Viserysa I Targaryena (Paddy Considine), poznajemy w momencie, w którym jest już brzemienna. Przed zajściem w obecną ciążę królowej już nieraz zdarzyło się poronić. Swojemu jedynemu jak dotąd dziecku, córce Rhaenyrze (Milly Alcock i Emma D'Arcy), a także królowi mówi, że to ostatni raz, kiedy będzie próbowała wydać na świat potomstwo.
Viserysowi przyśnił się jednak sen o męskim potomku, który — zgodnie z polityką patriarchatu — miałby zasiąść po jego śmierci na Żelaznym Tronie. Dla rodu Targaryenów senne przepowiednie są niezwykle ważne, w końcu Aegon Zdobywca przewidział w nich, że Westeros zostanie najechany przez armię Białych Wędrowców, a Daenys Marzycielka przewidziała zniszczenia Valyrii.
Viserys czuje presję otoczenia i obowiązku, jaki na nim spoczywa. Jego doradcy niechętnie widzą w roli przyszłego władcy Siedmiu Królestw jego córkę. Poprzednio szansę na założenie korony miała kuzynka króla, Rhaenys Targaryen. Niestety wizja kobiety na Żelaznym Tronie wzbudzała i wciąż wzbudza wątpliwości. Następca musi być mężczyzną.
Podczas porodu Aemmy dochodzi do poważnych komplikacji i bez cesarskiego cięcia się nie obędzie. Viserys zostaje poinformowany o tym, że jeśli zabieg nie zostanie szybko wykonany, życie stracą dwie osoby. Król ma do wyboru dwa scenariusze — w obu z nich jego ukochana umiera, zaś w jednym jego syn ma szansę na przeżycie.
Widzimy, że władca długo bije się z myślami, aż w końcu — bez wcześniejszej konsultacji z Aemmą — wydaje rozkaz wykonania cesarki. Kobieta zostaje przeciągnięta na środek łóżka niczym świnia idąca na rzeź. W jej oczach maluje się strach. Tak smakuje zdrada. Królowa próbuje wyrwać się z uścisku służby, błaga męża o litość, wije się. W tej samej chwili skalpel przejeżdża po jej brzuchu, zostawiając za sobą krwawy strumień.
Scena cesarskiego cięcia przeplatana jest walką Daemona i Cristone’a Cole’a na turnieju rycerskim; męską zabawą na szrankach przypominających kształtem kobiece genitalia. Symbolika ma tu znaczenie i nie jest przypadkowa.
Blade ciało Aemmy już się nie porusza. Leży bezwładnie na prześcieradle przesiąkniętym krwią. Dziecko żyje, ale tylko przez dzień. Potem także umiera.
Scena śmierci Aemmy uderzyła kobiety w czuły punkt. "Moje ciało, mój wybór" - hasło doskonale znane osobom, którym władza chce odebrać prawo decydowania o sobie. Królowa nie miała wyboru, choć mogła go mieć.
Argument twierdzący, że "przecież Aemma i tak by umarła" nie jest usprawiedliwieniem dla zachowania Viserysa, który okazała się tchórzem. Zamiast przekazać żonie druzgocącą wiadomość i pozwolić jej dokonać wyboru (pewnie sama powiedziałabym, że trzeba ratować dziecko), okradł ją z prawa do głosu i potraktował jak zwykły inkubator.
Na szczęście widzowie mieli okazję zobaczyć, jaką osobą była za życia Aemma. Była sympatyczną, troskliwą i kochającą matką. Decyzja Viserysa odebrała jej człowieczeństwo i sprowadziła do roli maszynki do rodzenia.
Po obejrzeniu pilotażowego odcinka nie sposób nie zauważyć, że ma on feministyczny i aktualny wydźwięk. Mimo że nie podjął się stricte tematu aborcji, to stąpa po fundamencie ruchu proaborcyjnego, o którym już wspominaliśmy. Serial podkreśla, jakie znaczenie ma wybór.
W rozmowie z The Hollywood Reporter showrunner serialu Miquel Sapochnik tłumaczył, że zależało mu na tym, by scena śmierci Aemmy, która sama określała poród mianem "naszego pola bitwy", uchwyciła realia życia w średniowieczu (głównej inspiracji dla "Rodu smoka" i prozy George'a R.R. Martina).
– Masz 50 proc. szans na przeżycie. Wiele kobiet nie przeżyło. Jeżeli ojciec dostanie wybór pomiędzy matką a dzieckiem, cesarskie cięcie cię zabije. To był bardzo brutalny element tamtego życia – mówił.
Chcieliśmy, na poziomie dramatycznym, by Viserys musiał dokonać wyboru. To było bardzo ważne, uczynienie z niego aktywnego uczestnika wydarzeń, jeśli chodzi o to, co stało się z Aemmą i Baelonem (red. synem).
To ciekawe i zarazem ironiczne, że autorzy pomysłu na scenę porodu są cismężczyznami.