Czas wolny ważniejszy od pieniędzy. Młodzi Polacy nie chcą siedzieć za biurkiem
Patrycja Pustkowiak
17 grudnia 2012, 11:56·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 17 grudnia 2012, 11:56
Zamiast harować, wolą miło spędzać czas. Chcą być panami swojej sytuacji. Jeśli praca to tylko na ich warunkach. Czy młode pokolenie nie chce już pracować, bo stawia na samorealizację?
Reklama.
„Nie pójdę do pracy, która koliduje z zajęciami jogi!”, „Nie mogę zostawać po godzinach, bo mam wtedy basen”. Młodzi ludzie coraz częściej odmawiają pójścia do pracy, która w stu procentach nie spełnia ich oczekiwań. Zamiast siedzieć osiem godzin przy biurku i wysłuchiwać kąśliwych uwag szefa stawiają na samorealizację i przyjemność.
To miało być nowe pokolenie, wolne od postawy roszczeniowej, zmotywowane do działania. Tymczasem coraz wyraźniej można zaobserwować, że młodzi Polacy szukają po prostu sposobów na to, by żyć spokojnie i wygodnie, a ciężką pracę uważają za zbędny i niepotrzebny trud. Niedawno w wywiadzie dla "Przekroju" wspomniał o tym psycholog społeczny prof. Przemysław Czapliński.
Dodał, że to pokolenie hedonistów, którzy chcą żyć kolorowo. Nie wezmą udziału w wyścigu szczurów, nie będą się poświęcać dla awansu. Wolą zarobić mniej, ale mieć czas na swoje pasje.
Przeciw sformatowanemu życiu
Tomasz, który teraz skończył socjologię i nigdy nie pracował, nie spieszy się z wysyłaniem CV. – Cenię sobie swoją wolność – mówi. – Życie przemija, a człowiek nie chce, żeby się sformatowało wokół ośmiu godzin dnia pracy. Zamiast poddawać się regulaminom, wolę oglądać „Mad Men” albo „Breaking Bad” i spotykać się z przyjaciółmi – przekonuje.
Pieniądze wciąż bierze od rodziców albo podejmuje się drobnych zleceń, jak pomoc przy organizacji kulturalnych eventów. Nie zarabia na tym wiele, ale łączy pracę z przyjemnością, jaką dają mu kontakty towarzyskie i nie musi wcześnie wstawać.
Karolina, dziennikarka freelancerka rzuciła stałą pracę w agencji PR, bo przez to, że musiała zostawać po godzinach, nie mogła chodzić na flamenco i kurs języka hebrajskiego. – Denerwowało mnie, że tak późno wracam do domu – mówi. – Założyłam więc własną firmę i zaczęłam pracować jako freelancerka, bo zależało mi na tym, by mieć kontrolę nad czasem. Teraz, dzięki freelancingowi, mogę chodzić na wykłady poświęcone kulturze żydowskiej, która bardzo mnie interesuje, udzielać się w fundacji czy współpracować ze Stacją Muranów – kwituje.
Bezpieczny program samorealizacji
– Nie jest to chyba jeszcze powszechny trend, ale rzeczywiście coraz więcej młodych ludzi traktuje pracę nonszalancko – przyznaje dr hab. Małgorzata Jacyno, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Przychodzą na rozmowę o pracę jak na casting, w klapkach, wytatuowani. Tłumaczą to swoim indywidualizmem. Jeśli już zostają zatrudnieni to często źle pracują. Pracodawcy narzekają, twierdząc, że młodzi nie wiedzą co ze sobą zrobić, nie podejmują inicjatywy – dodaje.
Zdaniem naszej rozmówczyni dla młodych ludzi w pracy jest zawsze element opresji i trudu, a realizowanie programu samorealizacji jest bezpieczne. – Poradniki krzyczą „Zadbaj o siebie!”, „Nie zgadzaj się na to!”, zachęcając do asertywności. Nikt nie mówi: "wytrzymaj to, bądź dojrzały, poczekaj". Zatem z jednej strony kultura nam trochę narzuca takie indywidualistyczne zachowania, z drugiej trafia na podatny grunt. Praca nie daje bowiem żadnej pewności, pracodawcami rządzi zasada „zatrudnić i zwolnić" – przekonuje socjolog.
Fenomen klasy kreatywnej
Dlatego dzisiejsze młode pokolenie coraz częściej decyduje się wybierać zawody, w których tego złego szefa po prostu nie będzie. To oni będą swoimi szefami i w spokoju będą mogli sobie iść na jogę, do pubu z przyjaciółmi czy na basen. Najczęściej wiąże się to z wykonywaniem zawodów opartych na różnego rodzaju kreacji.
– Dla opisania tego fenomenu społecznego socjolog Richard Florida stworzył pojęcie „klasy kreatywnej” – tłumaczy socjolog Daniel Płatek. – Chodzi o ludzi, którzy wykonują zawody związane z twórczością symboliczną i wszelkimi rodzajami kreacji nastawionej na innowację dotychczasowych rozwiązań przemysłowych. Ludzie ci starają się łączyć sztukę z biznesem. To multimedialni artyści, inżynierowie, projektanci, wykładowcy akademiccy, ludzie mediów, a nawet aktorzy i piosenkarze sceniczni – opowiada.
Jak dodaje, wśród tej grupy dominują wartości „postmaterialne”, nastawione na kreację i pomysłowość. – Nielimitowane godziny pracy i dużo wolnego czasu sprawiają, że członkowie „kreatywnych elit” wytwarzają specyficzne style życia oparte na samorealizacji czy maksymalizacji przyjemności – tłumaczy Płatek.
Mieć czas wolny i jeść catering
Bywa, że młodzi mają mają mało pieniędzy, lecz nie narzekają. Wolą bowiem ograniczyć potrzeby konsumpcyjne niż zrezygnować z czasu wolnego. Oszczędności mogą zresztą... wyjść na zdrowie. – Mam więcej czasu, więc mogę sam sobie gotować, używać mniej przetworzonych produktów, które kupuję na przykład w "Biedronce" – mówi Tomasz, który jest zadowolony, ponieważ wolny czas może spędzić odwiedzając różne wernisaże i eventy. – A przy tym poznaję fajnych ludzi. Wolę to niż siedzieć cały dzień w pracy. Kariera to przereklamowana rzecz – kwituje.
Młodzi 20-letni żyją dziś zupełnie inaczej niż ich rodzice. Oni już wiedzą, że nie można spędzać całego dnia w nudnej pracy, bo to kończy się wypaleniem zawodowym, kłopotami i ciągłymi wizytami u lekarzy.
fragment wywiadu z "Przekroju"
dr hab. Małgorzata Jacyno
socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Nie jest to chyba jeszcze powszechny trend, ale rzeczywiście coraz więcej młodych ludzi traktuje pracę nonszalancko.