Tamara Gonzalez Perea po wizycie w jednym z odcinków "Sprawy dla reportera" Elżbiety Jaworowicz stała się obiektem hejtu i kpin. Sieć zalała masa memów z jej wizerunkiem i oskarżeń pod jej adresem. Trenerka duchowa nagrała live, w którym odniosła się do zarzutów i oświadczyła, że jest po konsultacjach z prawnikiem. "Nazwali mnie oszustką, czarnuchą" – oznajmiła podczas emocjonalnej transmisji na Instagramie.
Występ trenerki duchowej, która wcześniej była znana jako blogerka Macademian Girl, znalazł się pod ostrzałem
Po miesiącu od wizyty w programie TVP Gonzalez Perea po raz pierwszy szerzej wypowiedziała się na temat hejtu, którego doświadczyła
32-latka nie zgadza się, aby nazywano ją oszustką. Zapowiedziała, że będzie dochodzić sprawiedliwości w sądzie
"Zawsze gram tak, jak mi przypłynie"
Przypomnijmy, że w 2020 roku Tamara Gonzalez Perea zakończyła współpracę z TVP i zamknęła też swoją działalność jako blogerka modowa, znana internautom jako Macademian Girl. Zajęła się rozwojem osobistym, a także nauką technik - jak sama twierdziła - uzdrawiania dźwiękiem.
"Jestem na co dzień terapeutką ustawień systemowych, praktykiem totalnej biologii, soul couchem [ang. trenerem duchowym] i terapeutką uzdrawiania dźwiękiem. Ale ja głęboko wierzę, że każdy z nas jest swoim własnym uzdrowicielem" – tłumaczyła, goszcząc w lipcu w "Sprawie dla reportera".
– Żeby wszechświat i Bóg was wynagrodził, i waszą wiarę, i miłość, którą macie do swojej córki, ja zagram na bębnie. Nie wiem jeszcze, co to będzie za pieśń. Zawsze gram tak, jak mi przypłynie – powiedziała przed występem w TVP, który stał się potem obiektem drwin.
Trenerka duchowa zareklamowała wówczas swój sklep, gdzie można nabyć "szamańskie gadżety" takie jak bębny czy czaszki. Internauci szybko jednak wypatrzyli, że bardzo podobne akcesoria da się kupić dziesięć razy taniej na popularnym chińskim serwisie. Zarzucili jej, że jest naciągaczką.
Gonzalez Perea zawiesiła swoją działalność w sieci niemal na cały sierpień. Dopiero w niedzielę (4 września) powróciła na Instagram i nagrała półgodzinną relację. Wyjaśniła, że od jakiegoś czasu przebywa w Peru i tam szkoli swoje umiejętności. Dopiero teraz miała szansę przejrzeć sieć i zobaczyć, ile hejtu wylało się na nią po wizycie w TVP.
– Chcę podziękować ogromnie i z całego serca Elżbiecie Jaworowicz i "Sprawie dla reportera", dlatego, że ten program zapoczątkował pewien proces, ale ja też otrzymałam szansę, pokazania malutkiego tylko wycinka czym się zajmuję, tego, kim jestem. Choć to wzbudziło wiele kontrowersji to wyjścia do świata, z czym ja i co inni robią, jest niesamowicie ważne. Ja za tę szansę dziękuję i to wystąpienie było absolutnie przełomowe w moim życiu pod wieloma względami – powiedziała na wstępie.
Potem "uzdrowicielka dźwiękiem" zwierzyła się, że otrzymywała paskudne wiadomości. –Przeczytałam setki komentarzy i wiadomości na mój temat. Nazwali mnie tam oszustką, czarnuchą. Dostałam setki wiadomości od ludzi, których ja nigdy nie poznałam, którzy życzyli mi śmierci i życzyli mi, żebym zdechła – wyjawiła.
Trenerka duchowa wyjaśniła, że takie zachowanie jest atakiem na jej tożsamość. – Szamanizm jest wierzeniem, że my jako ludzie jesteśmy częścią otaczającego nas świata i nas obowiązują takie same prawa i zasady jak przyrodę, naturę, zwierzęta, roślin. Tym jest szamanizm. To jest prastare – tłumaczyła.
– Wszędzie te tradycje są i istnieją – podkreśliła, mówiąc, że ona sama wywodzi się z linii szamanek od strony taty: jej babcia jest szamanką z Panamy, a prababcia była szamanką z dżungli. – Nie dzikuską jak to, niektórzy w złośliwych komentarzach raczyli się odnieść. Była kobietą wiedzącą i widzącą – zaznaczyła.
Gonzalez Perea ze łzami w oczach dodała, że jest dumna z drogi, którą kroczy w celu poznania własnej tożsamości. Wyznała, że jej ojciec został brutalnie zamordowany. Tamara, podróżując, pracując nad sobą, spotykając się z rdzennymi szamanami, przez lata dochodziła do tego, kim jest naprawdę.
Zaznaczyła, że żadne "podśmiechiwanie się" internautów nie odbierze jej radości i wdzięczności z procesu, który cały czas w niej zachodzi. Zapowiedziała, że ma w planach podróż do Panamy, aby poznać swoją babcię oraz całą rodzinę od strony ojca.
Gonzalez Perea będzie walczyć z hejterami. "Jestem po konsultacjach z prawnikiem"
Podczas transmisji 32-latka odniosła się także do krytyki dotyczącej jej produktów, o których pisano, że miały być sprowadzane z Chin.
– Nasze bębny są wykonywane ręcznie przez Maksa, który pochodzi z Ukrainy. To są bębny szamańskie robione w tradycji syberyjskiej. Nie mają absolutnie nic wspólnego ze zdjęciami, które są publikowane. Taki bęben to jest rzecz niezwykle osobista. Bębny szamańskie są głęboko uzdrawiającym narzędziem – przekonywała.
Gonzalez Perea nie godzi się na oszczerstwa. Zapewniła, że nie kłamała, gwarantując, że produkty, które można nabyć w jej sklepie, są ręcznie robione. 32-latka zwróciła się o pomoc do prawnika.
– Jestem po konsultacjach z prawnikiem i w sądzie będziemy dochodzić sprawiedliwości, ponieważ ja na każdy zakup w Laparice mam paragony, faktury. Publikacje na ten temat, bez sprawdzania, bez pytania, na podstawie, tylko zdjęć znalezionych w internecie dla mnie to jest nieporozumienie i nie ma na to mojej zgody – podsumowała dosadnie.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.