Ostatnio kwestię żeńskich form zawodów i stanowisk przypomniała w programie "Tomasz Lis na żywo" ministra sportu Joanna Mucha. Dziś, w przeddzień Dnia Kobiet, marszałkini Sejmu Wanda Nowicka - feministka - z Ruchu Palikota, w programie "Kropka nad I" w TVN24, określiła pierwszą polską panią premier tradycyjną formą "premier Suchocka".
Monika Olejnik pytała Wandę Nowicką o pomysł byłego premiera Leszka Millera z Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który chce przywrócenia Dniu Kobiet statusu święta narodowego. Marszałkini popiera ten postulat, ponieważ jak mówi, doda to estymy walce o prawa kobiet. Przypomniała też, że Dzień Kobiet źle się kojarzył i dlatego "premier Suchocka" postanowiła o zaprzestaniu jego oficjalnego obchodzenia. Dlaczego nie "premiera" albo "premierka"?
Mogło to być naturalnie zwykłe przeoczenie, co jednak wskazuje, że nie tak łatwo sztucznie sterować językiem, nawet osobom głęboko ideologicznie przywiązanym do pewnych form. A może marszałkini po prostu kieruje się przekonaniem, że określanie żeńskimi formami, należy zarezerwować tylko dla osób, które tak nazywane chcą być.
Marszałkini Nowickiej trudno jest oczywiście zarzucić przez to nieszczerość. Ciekawe jednak jak długo, nowo nawrócona na językowy feminizm ministra Joanna Mucha, pozostanie przy żeńskich formach zawodów. Jeszcze pół roku temu nie były dla niej tak istotne. W spocie wyborczym z wyborów do Sejmu była "doktorem ekonomii" i "pracownikiem naukowym", a czterej jej koledzy z Platformy Obywatelskiej mówili o niej per "poseł".