nt_logo

Ten jeden mecz dzieli klęskę od sukcesu. Biało-Czerwoni muszą się wspiąć na wyżyny

Krzysztof Gaweł

08 września 2022, 09:58 · 4 minuty czytania
Biało-Czerwoni są o krok od strefy medalowej mistrzostw świata, ale żeby się w niej znaleźć, muszą pokonać Amerykanów, czyli zespół, z którym mamy na przestrzeni ostatnich lat wiele siatkarskich przygód. W czwartek historia nie będzie miała znaczenia, zwycięzca awansuje do półfinału i to będzie najważniejsze. Klęskę od sukcesu tym razem dzielić będzie bardzo cienka linia. Pierwszy gwizdek o godzinie 21:00.


Ten jeden mecz dzieli klęskę od sukcesu. Biało-Czerwoni muszą się wspiąć na wyżyny

Krzysztof Gaweł
08 września 2022, 09:58 • 1 minuta czytania
Biało-Czerwoni są o krok od strefy medalowej mistrzostw świata, ale żeby się w niej znaleźć, muszą pokonać Amerykanów, czyli zespół, z którym mamy na przestrzeni ostatnich lat wiele siatkarskich przygód. W czwartek historia nie będzie miała znaczenia, zwycięzca awansuje do półfinału i to będzie najważniejsze. Klęskę od sukcesu tym razem dzielić będzie bardzo cienka linia. Pierwszy gwizdek o godzinie 21:00.
Ten jeden mecz dzieli klęskę od sukcesu. Biało-Czerwoni muszą się wspiąć na wyżyny Fot. Volleyball World / FIVB
  • W czwartek polscy siatkarze zagrają o awans do półfinału mistrzostw świata
  • Biało-Czerwoni stawią czoła Amerykanom, których ograli już w grupie
  • Wcześniej w Arenie Gliwice zmierzą się w klasyku Argentyna z Brazylią

Polscy siatkarze w czwartek powalczą o półfinał mistrzostw świata. I znów zagrają z Amerykanami, czyli zespołem, o którym mówi się, że wybitnie nam nie leży, ale który w historii polskiej siatkówki ma szczególne miejsce. Dość wspomnieć, że to USA ograliśmy cztery lata temu w półfinale mundialu (3:2), który nasz zespół zakończył ze złotym medalem. Teraz znów trzeba wspiąć się na wyżyny, tak jak w fazie grupowej.

Z Amerykanami graliśmy przecież w katowickim Spodku we wtorek 30 sierpnia i po niezbyt udanym początku nasi siatkarze zdominowali rywali. Kluczowa okazała się zagrywka, którą Polacy utorowali sobie drogę do zwycięstwa i zdominowali gości na oczach 11 tysięcy fanów. Mistrzowie świata wygrali 3:1 (23:25, 25:21, 25:19, 25:21), a atmosfera była gorąca jeszcze kilka godzin po spotkanu.

– Polska to bardzo dobry zespół. Zawsze ciężko gra się z nią w polskiej hali i spodziewaliśmy się niezwykle trudnego spotkania. Od drugiego seta nasz rywal zaczął grać lepiej. Polakom pomagał tłum kibiców, ale też sędzia – oskarżał skrzydłowy Torey DeFalco, który wywołał burzę swoimi słowami. Zwłaszcza że wygrana naszej drużyny nie była zasługą sędziów, a po prostu świetnej gry.

Teraz zagramy z Jankesami drugi mecz w tym turnieju i na pewno możemy o nim powiedzieć jedno: będzie kompletnie inny od pierwszego. Nie tylko dlatego, że ze Spodka obie drużyny na ćwierćfinał musiały się przenieść do Areny Gliwice, gdzie będzie 13 tysięcy kibiców na trybunach. Także dlatego, że obie drużyny znów mają sobie coś do udowodnienia. A przecież mogły w ogóle się nie spotkać na tym etapie rywalizacji.

Gdyby pierwsze starcie wygrali Jankesi, układ sił przed rozstawieniem w 1/8 finału byłby kompletnie inny i nie jest wykluczone, że wpadlibyśmy na siebie dopiero w strefie medalowej. Nikt jednak nie zamierzał odpuszczać, a sportowo lepsi okazali się Polacy. Nasz zespół gra w turnieju znakomicie, nie miał jeszcze słabszego dnia, wygrał cztery razy. Amerykanie z trudem ograli Turków (3:2), jak większość drużyn trafili na swój kryzysowy dzień. Teraz ma być inaczej.

Przede wszystkim nasi rywale zagrają z Micahem Christensonem, rozgrywającym który doznał urazu na początku MŚ i w meczu z Biało-Czerwonymi siedział na ławce dla rezerwowych. To jeden z najlepszych fachowców na świecie, gra jego drużyny jest zupełnie inna, gdy Christenson jest na boisku. Ma inny rytm, jest płynna, bardziej nieprzewidywalna i pełna polotu. Do tego siatkarz nie tylko świetnie rozgrywa, ale też serwuje i blokuje.

- Zmierzymy się z najlepszymi zespołami świata, ale mamy wiele doświadczenia na tym poziomie i wiemy, jak sobie z tym poradzić. Amerykanie? Jestem pewien, że wejdą na wyżyny i zagrają najlepiej, jak potrafią. Każdy ma świadomość, że gdy teraz przegra, wraca do domu. Nie można się już cofnąć - powiedział dziennikarzom trener Nikola Grbić i nie sposób się z nim nie zgodzić.

Klęskę od sukcesu dzieli tutaj cienka linia, tak dla Polaków, jak dla Amerykanów. Nasi rywale po fatalnych igrzyskach w Tokio potrzebują dużego sukcesu, a za taki na pewno nie będzie uznany występ w finałach Ligi Narodów w Bolonii. To tam, we Włoszech, dotkliwie nas pobili w półfinale (3:0), a dla Nikoli Grbicia ten mecz stał się punktem odniesienia przed MŚ. I znakomitym polem do analizy słabych i mocnych stron zespołu.

I także dzięki Amerykanom widzimy w trakcie mundialu ulepszoną wersję polskiej kadry na parkiecie. Czy uda się nam ich ograć po raz drugi? Z pewnością czeka nas ciężka przeprawa, ale jako gospodarze, jako mistrzowie świata i jako zespół, który ma ambicje, by ten tytuł obronić, nie możemy się lękać Jankesów. Siatkarze doskonale wiedzą, co trzeba zrobić na parkiecie i ten plan będą wdrażać w czwartkowy wieczór.

- Amerykanie nigdy się nie poddają. Mogą grać nawet trzy godziny i ty musisz cały czas być skoncentrowany, cały czas musisz pokazywać swoją najlepszą siatkówkę. Wywierają presję, mają mentalność zwycięzców i mają to coś, co czyni ich jedną z najlepszych drużyn świata. Na pewno czeka nas bardzo ciężkie spotkanie w czwartek - przestrzegł nasz selekcjoner.

Jeśli wygramy, zespół dostanie porządnego kopa energii, który może sprawić, że nie zatrzymamy się aż do finału i wygranej w turnieju. Dwa razy ograć tak mocny zespół w tym samym turnieju? To ma swoją wymowę. Ale też musimy pamiętać, że rywale nie będą bezczynni, a już kilka dni temu niemal znaleźli się za burtą MŚ, bo blisko sensacji w 1/8 finału była w starcu z USA reprezentacja Turcji (2:3). Czy Polacy okażą się skuteczniejsi?

Pierwszy gwizdek w meczu Polska - USA w ćwierćfinale siatkarskich mistrzostw świata już o godzinie 21:00. Spotkanie pokażą Polsat Sport oraz TVP Sport. Wcześniej, bo od godziny 17:30, o awans do czwórki walczyć będą Argentyna i Brazylia. Jedna z tych drużyn może być rywalem naszej kadry, jeśli uporamy się z Amerykanami.