Prezes PiS Jarosław Kaczyński szczuje na ludzi LGBT, choć sam jest gejem – przekonuje dziennikarz Jan Piński. Właśnie ruszył proces, który wytoczył mu szef Prawa i Sprawiedliwości. Kim jest Jan Piński?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Youtuber twierdzi, że widział zdjęcie polityka z oficerem WSI Piotrem Polaszczykiem – panowie mieli być razem pod prysznicem
Prezes PiS żąda przeprosin za zniesławienie i wpłaty 10 tys. zł na Hospicjum im. Jana Pawła II w Ostrowcu
Jan Piński procesu z Jarosławem Kaczyńskim się nie boi – zdaje się wręcz napawać perspektywą sądowej batalii. "Proces potrwa wiele lat i chciałbym, aby stał się wydarzeniem publicznym" – pisze 43-letni Piński na stronie zrzutki, którą utworzył na ten cel.
Poszło o wideo, które popularny youtuber – kiedyś mainstreamowy dziennikarz – opublikował rok temu. "Dlaczego Kaczyński tak prześladuje LGBT? Wstydliwa tajemnica Jarosława Kaczyńskiego" – nęci tytuł. A w środku odpowiedź Pińskiego: bo Kaczyński jest gejem, a dowody na to ma szantażujący go – i dlatego nietykalny w PiS – Antoni Macierewicz.
Rozprawie przyglądał się na miejscu Piotr Głuchowski, dziennikarz "Gazety Wyborczej". Jego uwagę zwrócił wygląd Pińskiego.
– Ten superinteligentny gość nosi się jak XIX–wieczny rewolucjonista. Czarne, półdługie włosy, czarna broda, czarny płaszcz. Kojarzy mi się z członkiem grupy Szatowa z "Biesów" Dostojewskiego – opisuje w rozmowie z naTemat Głuchowski.
Ostatecznie proces został odroczony. Wcześniej jednak sędzia Karol Smaga odmówił przesłuchania świadków zgłoszonych przez Pińskiego – byłego oficera Piotra Polaszczyka (notabene jego nazwisko przewija się w aferze SKOK Wołomin), ale i Pawła Rabieja, przewodniczącego warszawskiej Nowoczesnej, którego w latach 90. "Tygodnik NIE" wyoutował i wskazał jako partnera Kaczyńskiego (Rabiej w rozmowie z naTemat podkreśla, że nigdy nie łączyła ich intymna relacja).
Piński był jednak gotowy na ten wariant – z miejsca złożył wniosek o wyłączenie sędziego. Powód? Rzekome związki rodzinne z wiceministrem rządu PiS.
Dla Jana Pińskiego przewidywanie rozwoju sytuacji na kilka ruchów naprzód to nic nowego – jest szachistą. Biogram Pińskiego na Wikipedii zawiera informację, że posiada tytuł mistrza międzynarodowego, a u szczytu sportowej kariery, w 1999 roku, był klasyfikowany na 18. miejscu wśród polskich graczy. Obecnie jest redaktorem naczelnym czasopisma "Panorama Szachowa".
Jan Piński – człowiek Romana Giertycha w TVP
Szczyt jego dziennikarskiej kariery przypada dekadę później niż tej szachowej. W 2009 roku, po 8 latach w tygodniku "Wprost", przechodzi do TVP.
30-letni wówczas Jan Piński zostaje szefem "Wiadomości" TVP1 – flagowego programu informacyjnego telewizji publicznej. To wielki awans, ale na stanowisku dziennikarz utrzymuje się zaledwie kilka miesięcy. Potem Piński otrzymuje posadę dyrektora Agencji Informacyjnej TVP. Historia się powtarza – dymisja następuje po kilkunastu tygodniach.
Odchodząc, Piński zgarnia ogromną odprawę – ponad 200 tys. zł. "Zawdzięcza to byłemu prezesowi telewizji publicznej Piotrowi Farfałowi" – pisze wówczas dziennikarka "Gazety Wyborczej" Agnieszka Kublik.
Co ważne, roztaczający parasol nad PińskimPiotr Farfał trafił do TVP w 2006 roku ze względu na związki z partią Liga Polskich Rodzin i organizacją Młodzież Wszechpolska – nacjonalistycznymi podmiotami powołanymi przez Romana Giertycha, wicepremiera w koalicyjnym rządzie PiS–Samoobrona–LPR.
Kierowane przez Pińskiego "Wiadomości" były oskarżane o brak bezstronności. Nie chodziło jednak o propagandę PiS, lecz lansowanie nacjonalistów wywodzących się ze środowiska politycznego Giertycha. Program jest wskazywany jako dowód na upartyjnienie TVP.
"W kilka miesięcy uczynił z niego tubę partii Libertas, z której list startowali w wyborach do Parlamentu Europejskiego polityczni przyjaciele prezesa Farfała. Na listach Libertasu pojawiło się wiele nazwisk b. działaczy Młodzieży Wszechpolskiej i LPR, czyli dawnej partii Romana Giertycha. Piński jako dziennikarz 'Wprost' był znany ze współpracy właśnie z Giertychem" – pisała Kublik w 2009 roku.
Ponad dekadę później, gdy w internecie rusza strona Wieści24.pl, linki do serwisu udostępnia związany już od dłuższego czasu z opozycją wobec PiS mecenas Roman Giertych.
– Długo nie było wiadomo, kto stoi za Wieściami, roiło się od domysłów. W końcu okazało się, że redaktorem naczelnym portalu jest Jan Piński. Taki zbieg okoliczności – wskazuje rozmówca naTemat, który prosi o anonimowość.
To nie jest jedyna osoba, która stawia warunek, by w tekście o Pińskim nie podawać jej nazwiska. – Omijam szerokim łukiem. To śliski koleś – mówi inna.
Zanim powstają Wieści24, Piński wiąże się z innymi tytułami. Wśród nich jest "Wręcz Przeciwnie", "Nowy ekran", "Najwyższy czas!", "Gazeta Finansowa", "Uważam Rze" (temu ostatniemu szefuje w latach 2012-2015).
Były szef Wiadomości TVP1 idzie też w działalność wydawniczą. Dzięki jego staraniom ukazują się czasopisma "Polska bez cenzury", "Historia bez cenzury", "Historia Ekspert" czy "Historia na weekend".
W 2015 roku Piński zaczyna pisać dla prawicowej, antysemickiej i antynaukowej "Warszawskiej Gazety", której motto brzmi "My chcemy Polski suwerennej, Polski chrześcijańskiej, Polski - polskiej". – Wiadomo, że każdy z nas próbuje zarabiać pisaniem na chleb. Może nie miał innej możliwości? – zastanawia się Piotr Głuchowski.
Piński zrywa współpracę po pięciu latach w proteście przeciw okładce, na której "antypolskimi szmatami" nazwano europosłów głosujących za rezolucją ws. praworządności w Polsce. "Nasze polityczne zapatrywania, moje i redakcji, od pewnego już czasu nie były zbieżne. Okładka, o której mowa, to kropla, która przelała czarę" – powiedział Piński portalowi Wirtualnemedia.pl.
Jan Piński – redaktor naczelny Wieści24.pl
Nazwa Wieści24.pl sugeruje, że strona ma charakter informacyjny. Jednak o tym, że tak nie jest, pisze sam Piński. Na fanpejdżu na Facebooku nazywa Wieści "subiektywnym blogiem o polityce w Polsce". Na stronie serwisu czytamy: "Wieści24.pl nie jest serwisem informacyjnym [...]. Obserwujemy i piętnujemy głupotę, niekompetencje, kumoterstwo, nepotyzm oraz inne negatywne zjawiska, związane z władzą".
Piętnowanie to charakteryzuje się bardzo ostrym, sensacyjnym, wulgarnym wręcz językiem. Nie chodzi jednak tylko o formę. Na Wieści24.pl fakty mieszają się z fake newsami. Ze zdjęć straszą groteskowo wykrzywione twarze rządzących. Podobnie z grafikami reklamującymi filmiki na YouTube.
– To jazda bez trzymanki. Kolejny dowód na to, że Piński bardziej nadaje się do robienia polityczno-propagandowego show, niż do newsów – mówi nam Wojciech Czuchnowski z "Gazety Wyborczej".
W listopadzie 2021 roku Jan Piński został skazany na 3 tys. zł grzywny za pomówienie weterana. "Miał napisać o kpt. Tomaszu Badowskim, że ten dopuszczał się gwałtów na dzieciach. Piński podkreśla, że nic o Badowskim nie pisał i zapowiada odwołanie się od wyroku" – relacjonowały Wirtualne Media.
Fani Pińskiego stoją za nim murem. "Powodzenia Panie Janie", "niech żyje wielka Polska", "bardzo dziękuję za pana pracę" – pobrzmiewa w setkach komentarzy w internecie. Kanał Jana Pińskiego na YouTube śledzą 134 tys. subskrybentów. To wystarczająca liczba, by móc solidnie zarobić na przeplatających filmiki reklamach. Poza tym Jan Piński zachęca widzów do wspomagania go finansowo za pomocą serwisu PayPal.
Jan Piński – opinie i komentarze
Piotr Głuchowski odwiedził Pińskiego w domu. – Bardzo dobrze nam się rozmawiało. To elokwentny facet, na każdy temat ma mnóstwo do powiedzenia, często wchodzi w dygresje, ale one również są interesujące – dzieli się wrażeniami dziennikarz "Gazety Wyborczej".
Jak mówi, Jan Piński wydaje się być zakochany w świecie służb specjalnych. – Jednak mnie też to pociąga, więc przyganiał kocioł garnkowi – dodaje samokrytycznie Głuchowski.
Wojciech Czuchnowski uważa, że Piński często ma bardzo dobre źródła informacji, ale nie potrafi ich wykorzystać.
– Ma przedziwny brak umiejętności przekuwania informacji w materiały. Przykładem jest książka o ministrze Mariuszu Kamińskim, którą napisał wraz z Tomaszem Szwejgiertem. To zmarnowany potencjał. Tam są szkolne wręcz błędy warsztatowe, przez które wywód kompletnie się rozjeżdża. I podobnie jest w krótszych tekstach. Z jakiegoś powodu Piński nie potrafi napisać spójnego artykułu z początkiem, rozwinięciem i zakończeniem – mówi naTemat Czuchnowski.
Dziennikarz Tomasz Szwejgiert to bliski współpracownik Pińskiego i zastępca redaktora naczelnego portalu "Służby specjalne". Jak informowała Gazeta.pl, został dwukrotnie zatrzymany – w 2017 i 2020 roku. Za drugim razem Centralne Biuro Antykorupcyjne ujęło go w związku z fikcyjnymi fakturami VAT. W czasie pisania książki o Kamińskim Szwejgiert był inwigilowany przez służby oprogramowaniem Pegasus.
– Piński wziął na celownik PiS wtedy, gdy aresztowali Szwejgierta – ocenia jeden z anonimowych rozmówców naTemat. Przypomina także, że Piński współpracuje z nacjonalistycznym posłem Grzegorzem Braunem.
Książka, zapis wywiadu – rzeki, który naczelny Wieści24 przeprowadził ze znanym z prorosyjskich sympatii parlamentarzystą Konfederacji, nosi tytuł "Kto tu rządzi? Gorzka prawda o polskiej polityce wypowiadana ustami człowieka, który walczy z łajdackim systemem".
Orientacja seksualna Jarosława Kaczyńskiego – czego nie chce usłyszeć sąd
Paweł Rabiej decyzję sądu o tym, by nie wzywać go na świadka Pińskiego w sprawie orientacji seksualnej Jarosława Kaczyńskiego, przyjął "bez specjalnej ekscytacji".
– Nie mam żadnej wiedzy na ten temat, tylko plotki, na które natknął się każdy, kto interesuje się polityką. Niewiele bym wniósł do tego procesu. Moja relacja z Kaczyńskim miała charakter stricte profesjonalny – mówi naTemat szef warszawskich struktur Nowoczesnej.
Anonimowe źródło naTemat uważa, że decyzja sądu o tym, by odmówić Pińskiemu powołania na świadka oficera Polaszczyka – to z nim, jak twierdzi redaktor naczelny Wieści24, Kaczyński został sfotografowany pod prysznicem – jest błędna.
– Sąd odebrał Pińskiemu prawo do obrony. Cokolwiek myślimy o Pińskim, przesłuchanie Polaszczyka w tej sprawie jest konieczne, by wydać sprawiedliwy wyrok. Tymczasem sąd nie chce wysłuchać, co ma do powiedzenia najważniejszy świadek – mówi informator.
Dodaje, że medialne zaprzeczenia byłego członka WSI ws. związku z Kaczyńskim nie mają żadnej wartości dowodowej – sąd powinien od niego odebrać zeznania pod przysięgą, egzekwując powiedzenie prawdy groźbą odpowiedzialności karnej.
Rozmówca naTemat przypuszcza, że Piński zostanie skazany, ale w łagodny sposób. – To typowy dla części sądów sposób działania: nie narazić się władzy, ale i nie podpaść mediom – ocenia. Zastanawia go także, dlaczego Jarosław Kaczyński nie przetnie spekulacji i nie powie opinii publicznej, jaka jest jego orientacja seksualna.
– Milczenie Kaczyńskiego jest bardzo znaczące w sytuacji, gdy razem z PiS prowadzi nagonkę na osoby LGBT. Czyżby bał się, że jak powie "jestem hetero", to ktoś z jego przeszłości poczuje się wywołany do tablicy i udowodni, że to nieprawda? – przypuszcza.
Jego zdaniem w kraju, w którym homofobia jest elementem doktryny politycznej partii rządzącej, orientacja seksualna przywódcy tego ugrupowania nie jest sprawą prywatną.
– Gdyby Kaczyński nie robił polityki na nienawiści wobec osób nieheteronormatywnych, jego orientacja byłaby równie nieistotna, jak kolor oczu czy rozmiar buta. Szczucie na ludzi LGBT wszystko zmienia. Prawnicy Kaczyńskiego w pozwie piszą, że nie chcą, by sąd zajmował się jego orientacją, ale ewentualne ujawnienie jej podczas przesłuchania Polaszczyka leżałoby w interesie publicznym – konkluduje rozmówca.