
Nie sądziłem, że na polskiej scenie politycznej pojawi się jeszcze osoba, która będzie wzbudzać we mnie takie emocje. Adam Glapiński właśnie wyszedł przed kamery i bez żenady mówi Polakom: "nasza sytuacja jest dobra, nie ma żadnego kryzysu". Wyjścia są trzy: albo żyjemy w dwóch różnych Polskach, albo prezes NBP jest tak oderwany w swoim złotym pałacu, albo najzwyczajniej w świecie sieje propagandę rodem z TVP.
Gdyby Adam Glapiński tatuował sobie na twarzy łezkę za każdą podwyżkę stóp procentowych, skończyłyby mu się już miejsce. Właśnie dowalił nam jedenastą z rzędu. Metafora łezek jest nieprzypadkowa, bo każda kolejna podwyżka to zaciskanie pętli na szyi wielu Polaków. Raty skoczyły nawet 2,5-krotnie, a ludzi najzwyczajniej w świecie przestaje być stać na spłacanie kredytów. Co ważne, kredytów, z których dziś w niektórych przypadkach nawet 90 proc. pochłaniają odsetki.
W czwartek na specjalnie zwołanej konferencji prasowej prezes NBP przez ponad godzinę monologu wyjaśniał Polakom, że białe jest czarne, a czarne jest białe. Jego zdaniem nie ma mowy o żadnym kryzysie, a to słowo nie jest adekwatne. Możemy być też spokojni, bo Glapiński nie przewiduje recesji. Mówi to ten sam człowiek, który w zeszłym roku również przed kamerami twierdził, że nie będzie żadnych podwyżek stóp procentowych i nie trzeba się martwić. Jakoś mu nie wierzę.
Poniżej tylko parę cytatów, zapis całej konferencji możecie przeczytać w naszym biznesowym portalu INNPoland.pl
Adam Glapiński
prezes NBP
Mateusz Morawiecki i spółka powinni całować Adama Glapińskiego po stopach. Tylko tych prawdziwych, nie procentowych. Dla wielu Polaków to twarz prezesa NBP stała się symbolem i synonimem kryzysu i chudych czasów. W końcu to on informuje o inflacji i bezpośrednio wpływa na wysokość rat kredytowych.
Adam Glapiński zachowuje się jak informatyk, który ludziom zgłaszającym problem techniczny mówi "dziwne, u mnie działa". Bo jak inaczej określić człowieka, który bez żenady wprost do kamery mówi, że nie ma mowy o żadnym kryzysie, a sytuacja jest dobra, a tym samym wielu Polaków po raz pierwszy w życiu ma do czynienia z... kryzysem gospodarczym.
Przyznam szczerze, że nieco mnie to przeraziło, bo jeśli obecna sytuacja nie zasługuje dla Glapińskiego na miano kryzysu, to boję się pomyśleć, co musi się wydarzyć, żeby nazwać to kryzysem. Prezes NBP stwierdził jednocześnie, że nie jest to koniec cyklu podwyżek, więc w jego głowie jest jeszcze miejsce, żeby było gorzej.
Gospodarka to nie zwinna motorówka. To raczej tankowiec, który efekty swoich działań odczuwa powoli, bardzo powoli. Jeśli jesteśmy w trakcie kryzysu i czujemy, że jest źle, to za parę miesięcy będzie... jeszcze trudniej. Zwłaszcza, że wieści z rynku nie napawają optymizmem. To będzie bardzo zimna zima, dosłownie i w przenośni.
Poniżej mała ściągawka dla każdego Polaka, żebyście zapamiętali, co według skompromitowanego już prezesa NBP nie jest kryzysem:
Panie prezesie, rozumiem, że w pańskim Bizancjum może się wydawać, że kryzysu nie ma i wszystko działa. Niestety u Polaków nie działa. Co? Jeśli spyta Pan co, to podpowiem: kraj. Częstą radą takiego tytułowego informatyka jest "proszę włączyć i wyłączyć komputer". I patrząc na to, dokąd zmierzają ceny energii, wygląda na to, że to plan PiS na naprawę kraju. Dosłownie go wyłączyć. Oby tylko udało się im go potem włączyć.
Zobacz także
