Lech Wałęsa żali się w najnowszym wywiadzie, że od czasu, gdy jego żona Danuta robi własną karierę, on musi sam o siebie dbać, a przez kilkadziesiąt lat się od tego odzwyczaił. Czy były prezydent to świetny przykład nieporadnego życiowo Polaka? - Czasy, gdy mężczyzna mógł liczyć na pełne wyręczanie go w najprostszych sprawach, już dawno minęły - komentuje w naTemat psycholog Andrzej Tucholski.
Wszyscy znamy szczerość Lecha Wałęsy. Teraz były prezydent w rozmowie z jednym z tygodników niezwykle szczerze wyznaje, że dopiero na emeryturze przyszło mu prowadzić normalne, samodzielne życie. Dopiero wówczas dom częściej zaczęła bowiem opuszczać jego żona, Danuta, która postanowiła spełniać się jako autorka książek dla kobiet. 69-letni Lech Wałęsa został w domu sam. I ma z tym spory, choć całkiem przyziemny problem. - Z małżeńskiego punktu widzenia nie mam powodów do radości. Przez 50 lat miałem spokój, byłem ważniejszy! Teraz ważniejsza jest żona. Przychodzę do domu, lodówka pusta, bo ona akurat pojechała na spotkanie autorskie - skarży się legenda pierwszej "Solidarności".
A gdy lodówka jest pusta, trzeba zadbać o siebie samemu. Tymczasem Wałęsa otwarcie przyznaje, że przez te wszystkie lata walki w opozycji, a potem prezydentury i nieustającego światowego tournee z wykładami po prostu zapomniał, jak to jest robić w domu najprostsze rzeczy. - Odzwyczaiłem się robić sobie herbatę, kroić chleb. A teraz nie mam wyboru. To mi się nie podoba. Gdyby tak było od początku to co innego, ale zawsze było inaczej... - mówi była głowa państwa. - Byliśmy pięknym małżeństwem. Żadnej kłótni, a teraz to się trochę za głowy łapiemy. Pojawiają się napięcia. Wszystko jest ok, tylko za późno się to wydarzyło - dodaje Lech Wałęsa.
Po tym wywiadzie były prezydent natychmiast stał się obiektem kpin komentujących. W opiniach wyśmiewających jego nieporadność życiową dominuje jednak rodzaj żeński. Panowie jakby prezydenta rozumieli nieco lepiej. Bo, jak tłumaczy w rozmowie z naTemat psycholog Andrzej Tucholski, mężczyzn podobnych do Lecha Wałęsy jest w całej Polsce mnóstwo.
"Przez 50 lat miałem spokój, byłem ważniejszy" - mówi był prezydent. Wielu polskich mężczyzn wciąż widzi się w związku jako osobę, która zawsze musi być ważniejsza i zawsze ważniejsza będzie?
Andrzej Tucholski, psycholog: Po pierwsze, słów Lecha Wałęsy nie traktowałbym do końca dosłownie. Mam wrażenie, że to po prostu figura retoryczna, która ma zobrazować, jaki dyskomfort czuje były prezydent w związku ze zmianą statusu w jego rodzinie. Istotne są też słowa na temat tego, że pięć jego książek nie miało takiego nakładu, jak jedna autorstwa Danuty Wałęsy.
I co dzieje się w głowie takiego mężczyzny, który przez lata był ważniejszy, a tu nagle znacznie większe sukcesy odnosi jego partnerka? Ta, którą dotąd widział tylko w kuchni.
Uważam, że uchronić przed tym pomogłoby pamiętanie, że obydwie strony związku powinny jako jeden z życiowych celów uznać wspomaganie swojego partnera, by uzyskał możliwie najwyższą pozycję. Zarówno w pracy, jak i życiu rodzinnym.
Dlatego wszystkich nas - kobiety i mężczyzn - gorąco zachęcam do nieustannego aktualizowania wiedzy o swoim związku. O tym, jakie są pragnienie i potrzeby partnerów. Bo na przykład Lech Wałęsa wyraźnie dał się zaskoczyć życiu i nie zauważył, jak zmienia się jego rola. Nie tylko w życiu społecznym, ale i jego rodzinie. Rola męża, ojca. A na pewno takie sygnał miał.
Na podobne niedocenianie pozornie drobnych zmian w najbliższym otoczeniu pozwala sobie bardzo wielu z nas, pozostając wciąż zaabsorbowanymi pracą, karierą. Swoistą informacją, która powinna pobudzić wielu do myślenia, jest właśnie były prezydent. Nawet symbol Polski musi pamiętać, że jego najbliżsi zaczną kiedyś realizować własne potrzeby.
To dotyczy wszystkich związków, bo wszyscy wciąż się rozwijamy. I najwięcej problemów powstaje wówczas, gdy się tego nie zauważa.
Skoro mówimy o wszystkich. Dojrzały mężczyzna, który oczekuje, że ktoś za niego zaparzy herbatę, pokroi chleb, zrobi zakupy to właśnie obraz typowego Polaka?
To efekt stereotypów, które mają ogromne znaczenie w naszym życiu. Oczekiwanie takiego wsparcia w prostych czynnościach tymczasem nie może może być czymś oczywistym dla jednego partnera i obowiązkiem dla drugiego. To fałszywa teza wyjściowa.
Dlatego apeluję o podtrzymywanie w sobie otwartości na zmiany. To jedyny sposób, by nie dać zaskoczyć się życiu. Znam bowiem przypadki, gdy umiera jeden z małżonków i ktoś świetnie funkcjonujący w określonych rolach staje się zupełnie bezradny, ponieważ liczba nowych czynności, które dotąd wykonywał zmarły partner, staje się wyzwaniem nie do pokonania. Wtedy zmagamy się z bezradnością, a niektórzy wpadają nawet w stany depresyjne.
Te krzywdzące stereotypy...
To krzywdzące rytuały. Na przykład, że żona robi kanapki, a mąż zajmuje się czymś poważniejszym. Ale gdy to zaczyna się zmieniać, zawsze mamy jakieś sygnały. Nic nie dzieje się z dnia na dzień. Przyzwyczailiśmy się, że kiedyś dorasta dziecko i zaczyna iść swoja drogą. Wciąż nie rozumiemy jednak, że prawo do rozwoju mają także nasi partnerzy. Nie mamy świadomości ich problemów, marzeń, potrzeb.
Zmiana oczekiwań i dróg życiowych partnerów to niezwykle ważny, a medialnie zapomniany temat. Tu wciąż panują niezwykle silne stereotypy, że to mąż powinien zarabiać, dostarczać większość dóbr. A z tego powodu trzeba go oczywiście odciążyć zajmując się wszystkim innym.
I nic się nie zmienia? Ten stereotyp, że prawdziwy mężczyzna musi się trzymać z daleka od kuchenki i pralki dotyczy także młodych Polaków?
O nie! Młodzi ludzie mi pod tym względem bardzo imponują. Wśród nich jest inaczej, ponieważ na utrwalenie takiego stereotypu nie pozwalają po prostu kobiety. Widzę wręcz, że bardzo wielu młodych mężczyzn potrafi imponować swoimi umiejętnościami gotowania, zwykłą zaradnością życiową czy podziałem obowiązków przy dzieciach. To znakomity prognostyk, że w takich konserwatywnych krajach jak Polska nadchodzi prawdziwa rewolucja.
Warto o tym mówić, bo w przeciwieństwie do Zachodu nie jesteśmy na to przygotowani. Szczególnie, że czytam wciąż, iż noszenie przez kobiety spodni jest fatalnym obyczajem, ponieważ odbiera im godność... Tymczasem wszyscy jesteśmy równi, mamy równe prawa. I czasy, gdy mężczyzna mógł liczyć na pełne wyręczanie go w najprostszych sprawach już dawno minęły.
Pranie, sprzątanie, gotowanie to dla faceta nie wstyd, a wstyd, gdy się tego nie potrafi?
Dokładnie tak. Po prostu wstyd nie umieć sobie w życiu poradzić.