Nawet w Rosji część urzędników ma już dosyć decyzji Władimira Putina. Radni z Moskwy zaapelowali do niego, by złożył dymisję. Podali długą listę argumentów, co poszło źle w trakcie jego rządów.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Więcej artykułów znajdziesz na stronie głównej naTemat.pl >>
O apelu radnych z moskiewskiego dystryktu łomonosowskiego informuje niezależny portal Insider. Deputowani nie mają wątpliwości, że od początku drugiej kadencji Władimira Putina, "wszystko poszło nie tak". Uważają, że zmiana władzy jest konieczna dla dobra kraju.
Nagranie z posiedzenia Rady Deputowanych w Moskwie jest dostępne w sieci. Chodzi o spotkanie, do którego doszło 8 września. Zarzuty i żądania wobec Putina sformułowano na piśmie. W swoim apelu politycy podkreślają, że agresywna retoryka głowy państwa i jego podwładnych "cofnęła Rosję do epoki zimnej wojny".
Deputowani zakwestionowali dane ekonomiczne pokazujące podwojenie PKB kraju i powiedzieli, że płaca minimalna nie wzrosła do poziomu deklarowanego przez rząd. "Twoje poglądy, twój model zarządzania są beznadziejnie przestarzałe i utrudniają rozwój Rosji i jej potencjału ludzi" – wskazano.
Apel deputowanych dotyczył nie tylko Putina. Specjalne wezwanie skierowano też do mera Moskwy Siergieja Sobianina. Jak zauważono, w stolicy Rosji "nie funkcjonuje system samorządu lokalnego, a na szczeblu okręgowym rozwinęła się dwuwładza". Z tego powodu wszelkie inicjatywy obywatelskie nie mają szans na powodzenie.
Apele do Putina o dymisję
Warto zaznaczyć, że słowa deputowanych z Moskwy to nie pierwszy taki apel skierowany do Putina. Na podobny protest kilka dni temu zdecydowali się radni z Petersburga. Z ich strony padły jeszcze mocniejsze oskarżenia – zarzucili prezydentowi zdradę, która ma związek z rozpętaniem wojny w Ukrainie.
Taki obywatelski sprzeciw w Rosji jest traktowany jak przestępstwo. "The Washington Post" informował, że radnymi z Petersburga już zainteresowała się policja. Przekazano im, że muszą liczyć się z zarzutami za działania, prowadzące do "dyskredytowania rosyjskich władz".
Apele o dymisję są de facto tylko symboliczne, o czym sami deputowani dobrze wiedzą. – Rozumiemy, że Putin nie uroni łzy i nie zatrzyma operacji – mówił dla dziennika Nikita Juferew, jeden z radnych z Petersburga. To wypowiedź w nawiązaniu do zbrodniczych działań Rosji w Ukrainie.
Przypomnijmy, że w ostatnim czasie Ukraina rozpoczęła kontrofensywę, której efekty muszą wywoływać niepokój na Kremlu. Ukraińskiej armii udało się odzyskać znaczną część, okupowanych przez Rosjan miejscowości. Niektóre z nich, na przykład miasto Kupiańsk, to ważne lokalizacje z punktu widzenia strategicznego.
W mediach społecznościowych pojawiło się krótkie nagranie, prezentujące Rosjan, którzy uciekali czołgiem. Pojazd jechał tak szybko, że gubił jadących nim żołnierzy. A podróż skończyła się... na drzewie.
Brytyjskie Ministerstwo Obrony przekazało jeszcze w sobotę 10 września, że ukraińska operacja ofensywna na południu obwodu charkowskiego prawdopodobnie zaskoczyła Rosjan. Według tej informacji Ukraińcy przesunęli się do 50 km i "zajęli lub otoczyli kilka miejscowości".