Nauczycielskie związki zawodowe ogłosiły na 1 września pogotowie strajkowe. W szkołach słyszymy o głodowych pensjach, a od Ministerstwa Edukacji o kolejnych podwyżkach. Tego słuchają Polacy i ich zdanie na temat tego, ile zarabiają nauczyciele, nie zawsze jest zbieżne z rzeczywistością. Jednak zapytani o to, ile nauczyciele POWINNI zarabiać, nie wahają się przed odpowiedzią. "Do 3500 złotych" – odpowiedziało najwięcej ankietowanych.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Badanie w ramach Ogólnopolskiego Panelu Badawczego Ariadna dla WP pokazało na ile Polacy wyceniają pracę nauczycieli.
30 proc. ankietowanych uznało, że nauczyciel na najniższym stopniu awansu powinien zarabiać od 3001 do 3500 zł miesięcznie.
W sumie 59 proc. Polaków uważa, że nauczyciel po 10 latach pracy zasługuje na pensję wyższą niż 5000 zł miesięcznie.
Ile powinni zarabiać nauczyciele?
Nie ma chyba w Polsce drugiego zawodu, w którym kwoty wynagrodzeń są tak często podawane w wątpliwość przez opinię społeczną. Każdy z nas był uczniem, więc w jakimś sensie wydaje nam się, że o pracy po drugiej stronie nauczycielskiego biurka wiemy więcej niż o innych zawodach i możemy obiektywnie ją ocenić i wycenić. O zarobkach nauczycieli do dziś krążą też legendy, do czego rękę przykładają m.in. Minister Edukacji Przemysław Czarnek czy premier Mateusz Morawiecki.
Kwoty, które padają w rządowym przekazie mającym udowodnić, że nauczyciele mogą cieszyć się godnymi zarobkami, bywają jednak "wzbogacone" - po pierwsze, o wszelkie dodatki, które nie są częścią codziennej pensji, po drugie, przez określanie kwot brutto kwotami netto.
Także moment strajku nauczycieli pokazał, że duża część Polaków zdecydowanie przecenia zarobki pracowników oświaty. Jednak najpierw przejdźmy przez kwestię tego, jakich zarobków Polacy nauczycielom "życzą".
W badaniu Ogólnopolskiego Panelu Badawczego Ariadna dla Wirtualnej Polski zapytano Polaków o to, na ile wyceniają pracę pedagogów. Najpierw skupiono się na nauczycielu stażyście, czyli najniższym szczebelku zawodowego awansu, jednak po 5 latach studiów z przygotowaniem pedagogicznym.
Zapytano także o zarobki nauczyciela z 10-letnim stażem, czyli (jeśli pedagog przechodził sukcesywnie przez swój awans) nauczyciela dyplomowanego. Jak odpowiedzieli Polacy?
Najwięcej ankietowanych, czyli 30 proc. odpowiedziało, że nauczyciel przed awansem zawodowym "do ręki" powinien zarabiać od 3001 do 3500 złotych. Drugi w kolejności najpopularniejszy pogląd brzmiał: "miesięczne zarobki nauczycieli powinny mieścić się w kwocie od 3501 do 4000 netto". To zdanie 26 proc. ankietowanych.
17 proc. określiło kwotę od 4001 do 4500 złotych jako odpowiednią dla początkującego belfra. Dużo wyższe zarobki, czyli od 5000 do 6000 złotych na rękę chce nauczycielom przyznać 6 proc. pytanych o to Polaków.
Jedynie 2 proc. uważa, że stażysta powinien zarabiać ponad 6 tys. na rękę. Co jednak ważniejsze 19 proc. osób uznało, że stażysta nie powinien nawet zarabiać 3 tysięcy złotych do ręki.
Wnioski z badania są dość... paradoksalne. Można stwierdzić, że opinia publiczna nie ceni wysoko pracy pedagogów, skoro 19 proc. ankietowanych Polaków uznało, że nauczyciele powinni zarabiać w okolicach najniższej krajowej, a 20 proc. stawia 3500 złotych jako górną granicę zarobków.
Z drugiej strony Polacy i tak ocenili pracę pedagogów wyżej, niż jest ona realnie opłacana. 3424 złote brutto to pensja, na którą obecnie (bez żadnych dodatków) może liczyć nauczyciel stażysta, co daje właściwie około 2700 złotych do ręki. Trudno jednak mówić o tym, że praca nauczyciela jest społecznie doceniana, skoro minimalna płaca w Polsce osiąga obecnie wartość 3010 zł brutto.
Doświadczenie nauczyciela ważniejsze niż studia
Inaczej sytuacja wyglądała w przypadku pytania o zarobki nauczyciela z 10-letnim stażem pracy. Tutaj ankietowani uznali, że nauczyciel, który ma już większe doświadczenie zawodowe, powinien zarobić 5 tysięcy złotych, a dokładnie tak uznało 59 proc. z nich.
32 proc. Polaków stwierdziło, że te zarobki powinny mieścić się w przedziale 5001-6000 zł na rękę. 23 proc. ankietowanych uznało, że doświadczonemu nauczycielowi powinniśmy płacić od 4001 do 4500 zł. Natomiast 14 proc. uważa, że powinien być to przedział 6001-7000 zł, a 12 proc. wycenia pracę nauczycieli na 3501-4000 zł.
Co ciekawe, jedynie 6 proc. badanych uważa, że nauczyciele powinni zarabiać 8 tysięcy złotych na rękę, ale tyle samo ankietowanych doszło do wniosku, że nauczyciel po 5 latach studiów i 10 latach pracy powinien zarabiać... do 3500 złotych na rękę!
Tymczasem nauczyciel dyplomowany (najwyższy stopień awansu) może liczyć na podstawową pensję w wysokości 4224 zł brutto. Wnioski? Społeczeństwo pracę nauczycieli wycenia skrajnie nisko, ale w większości i tak wyżej niż sięgają ich realne zarobki.
Gdzie są podwyżki dla nauczycieli?
Jednocześnie nieustannie słyszymy o podwyżkach dla pracowników oświaty. Minister Czarnek obiecuje, że od 1 września nauczyciel "z dłuższym stażem" (nie precyzując po ilu latach dokładnie) zarobi 7300 złotych brutto, a Związek Nauczycielstwa Polskiego 1 września rozpoczął pogotowie strajkowe. Jaka jest więc prawda o podwyżkach?
W sierpniu ZNP złożył w Sejmie projekt inicjatywy ws. powiązania płac nauczycieli z przeciętnym wynagrodzeniem, oznaczałoby to, że zarobki nauczycieli początkujących dochodziłyby do 5-6 tysięcy złotych netto. Zostało to jednak odrzucone w pierwszym czytaniu. Związki zawodowe ogłosiły pogotowie strajkowe, żądając 20 proc. podwyżki wynagrodzeń.
Co więcej, związkowcy czekają na odpowiedź Ministerstwa ws. tego, jakiej wysokości będzie podwyżka, którą rząd w teorii zaplanował na styczeń 2023 roku. Początkowo miało być to 7 proc. więcej.
To jednak nadal zapowiedzi. Czego do tej pory doczekali się nauczyciele? Wiosenna podwyżka głośno zapowiadana przez Czarnka wyniosła całe... 4,4 proc. W momencie, w którym inflacja dochodziła do 10 proc. (a obecnie zaczyna przekraczać 16 proc.). Środowisko nauczycielskie nazwało ją więc upokarzającym żartem, dla niektórych wyczekiwany od lat skok pensji wyniósł mniej niż 100 złotych netto.
Pensja podawana w brutto i pełny pakiet dodatków
Skąd więc społeczne przekonanie, że nauczyciele dużo zarabiają? Ministerstwo Edukacji Narodowe i Nauki podając kwoty wynagrodzenia, nie posługuje się pensją podstawową na danym etapie awansu, a średnią wyciągniętą z wszelkich nauczycielskich dodatków do pensji.
"Stawki te nie mają wiele wspólnego z realnymi zarobkami nauczycieli. Do średniej płacy wlicza się np. dodatek za pełnienie funkcji kierowniczej, nagrodę jubileuszową, dodatkowe wynagrodzenie za pracę w porze nocnej czy odprawę emerytalną" – wyjaśnia Związek Nauczycielstwa Polskiego.
Analizujemy więc często kwoty dochodzące do 7 czy 8 tysięcy, w które wliczone są dodatki przyznawane np. raz w czasie całej nauczycielskiej kariery jak jubileusz lub odprawa emerytalna czy niedostępne dla niektórych nauczycieli, jak dodatek za pracę w szkole wiejskiej czy pracę w porze nocnej.
Faktem jest, że zarobki polskich nauczycieli należą do najniższych w Europie i rosną proporcjonalnie najwolniej. Kryzys związany z brakiem nauczycieli przekłada się na niekorzystne plany lekcji. Uczniowie nierzadko przychodzą na zajęcia popołudniowe i spędzają w szkole czas do wieczora, bo przez kadrowe braki nauczyciele pracują w kilku szkołach, a szkolny grafik układany jest pod nich.
Co na to sami zainteresowani? Sławomir Broniarz podkreśla, że od 1 września ruszyła w szkołach kampania informacyjna, która jest częścią akcji protestacyjnej. Porusza temat tego, ile realnie pracują nauczyciele i łamie stereotyp 18 godzin tygodniowo. W placówkach pojawiły się plakaty i ulotki z postulatami.