
Dwa miliony złotych – tyle może miesięcznie zarobić właściciel fabryki nielegalnie produkującej papierosy. Dziewięć milionów złotych – a tyle straci na tym państwo…
REKLAMA
- W sensie skali i zysków, handel nielegalnymi papierosami można porównać do handlu narkotykami. Przykład? Jakieś dwa miesiące temu celnicy na północy Polski przejęli transport papierosów, których wartość ocenili na około sześć milionów złotych. To niewiarygodna suma, godna gangów narkotykowych – tak kilka tygodni temu w rozmowie z naTemat mówił jeden z funkcjonariuszy Służby Celnej, który zajmuje się zwalczaniem handlu papierosami bez akcyzy.
Sześć milionów to dla przeciętnego obywatela rzeczywiście suma zawrotna, ale w tytoniowym biznesie…. bez rewelacji. Bo tutaj w milionach złotych liczy się miesięczne wypłaty. Podobnie jak straty, które z tego tytułu ponosi państwo, czyli my wszyscy.
Kokosy na nielegalnych papierosach
W Polsce produkcja jednej paczki papierosów kosztuje ledwo 80 groszy. „Biznesmen”, który prowadzi nielegalną fabrykę papierosów, paczkę wycenia na 3 złote. A to oznacza, że zarabia na niej na czysto 2,20 zł. Ile skasuje, jeśli w ciągu miesiąca wyprodukować i sprzedać może nawet milion? Rachunek jest prosty – ponad dwa miliony złotych! Właśnie tyle wynosi miesięczna pensja gigantów „papierosowego podziemia”, czyli – jeśli wierzyć funkcjonariuszom Izby Celnej i Centralnego Biura Śledczego – najczęściej mafijnych bossów.
Czytaj także: Tytoniowy drugi obieg. Papierosy bez akcyzy zalewają Polskę
Ktoś powie: no tak, ale to przecież przestępczość zorganizowana, więc miliony nie robią wrażenia. Tymczasem tak astronomiczne sumy krążą pod naszym nosem każdego dnia: na bazarach, ulicach, przy dworcach kolejowych. Wspomniane dwa miliony złotych to bowiem jedynie zysk z produkcji i sprzedaży towaru hurtownikom, a ci zbijają jeszcze większe kokosy wystawiając towar na wyciągnięcie ręki polskich palaczy.
Ktoś powie: no tak, ale to przecież przestępczość zorganizowana, więc miliony nie robią wrażenia. Tymczasem tak astronomiczne sumy krążą pod naszym nosem każdego dnia: na bazarach, ulicach, przy dworcach kolejowych. Wspomniane dwa miliony złotych to bowiem jedynie zysk z produkcji i sprzedaży towaru hurtownikom, a ci zbijają jeszcze większe kokosy wystawiając towar na wyciągnięcie ręki polskich palaczy.
I znów kalkulacja nie jest trudna. Jeśli handlarz na bazarze zaoferuje paczkę papierosów po 6,50 zł (w wersji bardziej optymistycznej nawet taniej), na każdej z nich zarobi ponad trzy złote. Milion paczek to ponad 3 miliony 700 tys. złotych utargu. Słowem – złoty biznes.
Podobnie ma się sytuacja z inną działką tego samego interesu, czyli z handlem tytoniem papierosowym. Wyprodukowanie 500 g popularnego tytoniu Korsarz kosztuje nielegalną fabrykę ledwie 4,40 zł. Taką ilość sprzedać można potem nawet za 40 zł. A to oznacza, że produkując miesięcznie 10 tysięcy paczek z 500 gramami tytoniu należy liczyć na zysk rzędu 365 tys. zł.
Łatwy zysk, łatwa kradzież
Wymienione wyżej sumy po części dają odpowiedź na pytanie, dlaczego tak wielu Polaków decyduje się na nielegalną produkcję i handel papierosami. Rzadko mamy przecież do czynienia z perspektywą tak łatwego zarobku. Sęk w tym, że w tym wypadku gigantyczny zarobek to tak naprawdę gigantyczna kradzież.
Czytaj także: Z proboszczem o przemycie papierosów. "Nikt mi się z tego nie spowiada. Panuje milczenie" [wywiad]
1 mln 367 tys. zł – tyle traci budżet państwa na produkcji 10 tysięcy 500 gramowych paczek z tytoniem.
Za jedną paczkę Marlboro trzeba zapłacić 11,90 zł. W tej cenie 9,38 zł to podatki: akcyza i VAT. Wspomniany „biznesmen”, który miesięcznie wyprodukuje i sprzeda milion paczek papierosów, tym samym skradnie więc z budżetu, bagatela, 9 mln 380 tys. zł! Te pieniądze, zamiast trafić do państwowej kasy, idą z papierosowym dymem...
