Porażki Rosjan w wojnie z Ukrainą
W ostatnich tygodniach wojsko ukraińskie przeprowadziło bardzo skuteczną kontrofensywę w obwodzie charkowskim, odbijając znaczne tereny okupowane przez Rosjan. Udany kontratak był zaskoczeniem dla wielu obserwatorów wydarzeń na wschodzie Europy. 10 września ukraińscy żołnierze wyzwolili spod rąk okupanta miejscowość Izium w obwodzie charkowskim na wschodzie Ukrainy.
Jednak miasto jest w totalnej ruinie. Większość budynków nie ma dostępu do wody, elektryczności ani gazu. Na miejsce udał się Wołodymyr Zełenski, aby na własne oczy zobaczyć, co uczynili Rosjanie. Prezydent Ukrainy poinformował w nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych o kolejnych zbrodniach wojennych. W mieście znaleziono mogiłę, w której znajdowały się ciała 440 osób.
"Bucza, Mariupol, teraz niestety Izium... Rosja wszędzie zostawia śmierć. I musi za to zostać pociągnięta do odpowiedzialności" – mówił wstrząśnięty prezydent, bowiem 99 proc. ekshumowanych ciał nosi ślady tortur i gwałtownej śmierci. Jest to dowód na kolejne zbrodnie wojenne Rosjan.
Rosjanie mieli prosić przełożonych o zwolnienie ze służby
"The Washington Post" opublikował listy z datowane na 30 sierpnia, które miały zostać napisane przez 10 rosyjskich wojskowych. Wynika z nich, że na kilka dni przed tym, jak Ukraińcy odbili z rąk okupanta Izium, rosyjscy wojskowi mieli prosić swoich przełożonych o zwolnienie ze służby. Jako powody swoich decyzji podawali między innymi problemy zdrowotne czy "wyczerpanie moralne". Wspomniane listy zostały znalezione w dwupiętrowym domu, w którym mieszkali Rosjanie, a znaleźli je ukraińscy żołnierze po wyzwoleniu miasta. Ukraińcy postanowili przekazać znalezisko zagranicznym dziennikarzom.
Jeden z cytowanych listów brzmi: "Odmawiam wypełnienia obowiązku w operacji specjalnej na terytorium Ukrainy z powodu braku urlopów i wyczerpania moralnego". Inny żołnierz miał poprosić o zwolnienie, pisząc o "pogorszeniu się stanu [...] zdrowia i nieotrzymywaniu niezbędnej pomocy medycznej". Powodem w kolejnym cytowanym liście było "fizyczne i moralne wyczerpanie".
"The Washington Post" podkreśla jednocześnie, że autentyczność listów nie została potwierdzona przez niezależnych ekspertów, ale oryginalne dokumenty zostały znalezione wśród stosów rzeczy, które zostały porzucone przez uciekających Rosjan.
Zobacz także