Bardzo wcześnie zostali tylko we dwoje. Mimo bezwzględnego wsparcia, zaufania, a z czasem i przyjaźni, Ewa Krzemieniecka jest daleka od idealizowania syna. W przededniu premiery jego autobiograficznego filmu "Niewidzialna wojna" rozmawiamy o dzieciństwie reżysera.
Reklama.
Reklama.
Ewa jest elegancka i energiczna. Wygląda na 10 lat mniej, niż wskazuje metryka. No i nie sposób jej nie polubić. Rzadko spotyka się osoby tak ciepłe, otwarte i pozytywnie nastawione do świata. Trudno uwierzyć, że to ona wychowała Patryka Vegę, w którego filmach nie brakuje mroku i wulgaryzmów.
Helena Łygas, naTemat: Widziała pani nowy film Patryka?
Ewa Krzemieniecka: Czytałam scenariusz.
I jak?
Byłam załamana, zwłaszcza początkiem.
Słaby?
Wręcz przeciwnie - poruszający. Tyle że trudno było mi czytać o złych wspomnieniach Patryka, zwłaszcza z czasów, gdy był dzieckiem. Byliśmy sami i czasem rzeczywiście to nasze życie przypominało walkę o przetrwanie, ale o niektórych przykrych sprawach zdążyłam już zapomnieć, a okazało się, że Patryk wciąż pamięta. Zadzwoniłam do niego zapłakana.
Co powiedział?
Że mogę wprowadzić zmiany i usunąć sceny, które sprawiają mi przykrość. W końcu zrezygnowałam. To jego historia, jego wspomnienia i ma prawo o nich opowiadać tak, jak chce. Czekam na premierę, chociaż nie ukrywam, że z lekkim niepokojem.
Była pani surową matką?
Nie, wychodziłam z założenia, że ma sensu zakazywać pewnych rzeczy - jeśli nastolatek chce coś zrobić, to znajdzie sposób. Gdy Patryk miał pierwszą poważną dziewczynę, orientowałam się, do czego to zmierza. Wyszłam z domu, zostawiłam czystą pościel i ręczniki. Nie chciałam, żeby przeżyli swój pierwszy raz w kącie na imprezie czy po jakichś krzakach. Podobnie było z alkoholem. Pierwsze piwo Patryk wypił w domu. Potem pojechał z kolegami pod namiot i był tak znudzony tym, że chcą głównie pić, bo rodzice nie widzą, że wrócił do domu po trzech dniach.
W jakim stopniu “Niewidzialna wojna” jest prawdziwą historią Patryka?
W ogromnym - i jeśli chodzi o zdarzenia i emocjonalnie. Jasne, że nie da się opowiedzieć wszystkiego, że eksponuje się motywy ciekawsze dla widza, ale nie miałam wrażenia, że cokolwiek jest tam naciągane, żeby było bardziej “filmowe” i budziło emocje.
Widziałam trailer - pościgi, narkotyki, wydział zabójstw, mafia - te motywy to nie tylko fabularny sztafaż?
Nie - Patryk rzeczywiście miał do czynienia z takimi środowiskami, ale nie chciałabym opowiadać o tym przed premierą.
A kto zagra panią?
Ania Mucha i bardzo się z tego cieszę. Od razu się polubiłyśmy, a kiedy się spotkałyśmy, miałam wrażenie, że znamy się od dawna. Pokazywałam jej swoje stare zdjęcia. Potem Ania wysyłała mi zdjęcia stylizacji “na mnie” z planu. Śmiałam się, że czego jak czego, ale zielonego golfu na pewno bym nie założyła - i został zmieniony.
Jest 1977 - na początku roku rodzi się Patryk - jak wtedy wyglądało pani życie?
Miałam 23 lata, mieszkałam na Ochocie z rodzicami. Gdzie dokładnie wtedy pracowałam, nie mogę sobie teraz przypomnieć, ale była to praca biurowa - jak przez całe moje życie. Patryk urodził się w styczniu - w kwietniu umarła moja mama, a we wrześniu jego ojciec wyjechał do Stanów. Po tym, jak zmarł mój tata, zostaliśmy sami. Patryk zaczynał wtedy podstawówkę.
Gdy mąż wyjeżdżał, brała pani pod uwagę, że już nie wróci?
Absolutnie nie. Byłam zakochana i szczęśliwa. Plan był taki, że zostanie na pół roku, zarobi trochę pieniędzy - a wiadomo, jak wtedy stał dolar - i wróci. Mieliśmy przenieść się do Krakowa. Ojciec Patryka skończył studia inżynierskie na Politechnice Warszawskiej, a że jego koledzy chcieli pracować w stolicy. Stwierdził, że tam będzie więcej ciekawych ofert.
Co było dalej?
Trudno utrzymać bliską relację, gdy kontakt jest ograniczony. Rozmawialiśmy rzadko i tylko po kilka minut, bo kosztowało to majątek. Listy szły tygodniami, przychodziły porozrywane. Myślę też, że po prostu odurzyło go tamto życie - pojechał na zaproszenie kolegi, który był kawalerem, a obydwaj byli młodzi, przystojni, rozrywkowi, no i kobieciarze. Do tego szybko znalazł pracę w zawodzie ze świetnymi perspektywami.
Rozmawialiście o rozstaniu?
Nie - zaczął unikać kontaktu, a potem przyszły papiery rozwodowe. Tyle że na terenie Polski sprawa nie była taka prosta - oficjalnie wciąż byłam jego żoną, mimo że w Stanach w świetle prawa byliśmy rozwiedzeni. Potem zaczął się prawdziwy problem - wprowadzili kartki, a jako mężatka nie dostawałam przydziału dla matki z dzieckiem. Miesiącami nie mogłam doprosić się ojca Patryka o stosowne dokumenty. Udało mi się je załatwić dopiero przez adwokata, po niemal trzech latach.
Ma Pani żal?
Między dorosłymi różnie się układa. Nie mogę za to zrozumieć, jak człowiek może zapomnieć o własnym dziecku. Nie pisać, nie dzwonić - od czasu do czasu ojciec wysyłał mu pocztówki z egzotycznych wakacji, chociaż nigdy nie interesował się, czy Patryk na wakacje w ogóle wyjeżdża - podobnie jak jego potrzebami, edukacją, zdrowiem. W jego utrzymaniu partycypował tylko przez trzy lata. Żyliśmy bardzo skromnie, żeby nie powiedzieć biednie.
Kiedy Patryk poznał ojca - z czasów niemowlęcych nie mógł go pamiętać?
Miał wtedy 14 lat. Jego ojciec przyjechał do Polski służbowo i wpadł do nas dosłownie na chwilę. Dziwna to była wizyta - trochę jak gdyby daleki krewny przyszedł na kawę, a ostatnich 14 lat nie było. Zero wyjaśnień, zero przeprosin - nie żebym ja ich oczekiwała, ale Patryk zasłużył na więcej niż “co tam u ciebie?”, nie był już małym dzieckiem. Najgorsze było to, jak perfidnie ojciec go wtedy okłamał. Po tylu latach wciąż denerwują się na samą myśl.
O co chodziło?
Patryk zaczął interesować się grafiką komputerową. Na przełomie lat 80. i 90. nie było to popularne hobby, w dodatku sprzęt był zaporowo drogi. Pojechałam wtedy na półtora miesiąca do Szwecji, żeby zarobić na komputer dla niego.
Nie bała się pani, że to chwilowa zachcianka?
Czułam, że nie i miałam rację. Patryk miał 12 lat i był bodajże najmłodszą osobą w Polsce zajmującą się wtedy grafiką komputerową na poważnie - stworzył na przykład animację do czołówki 5-10-15. Używany komputer, który mu kupiłam, od początku miał swoje ograniczenia, a lepszy sprzęt był zupełnie poza moim zasięgiem finansowym. Gdy ojciec Patryka był u nas, zapytałam go na stronie, czy mógłby się dołożyć, po raz pierwszy wspomniałam o tym, że nie płaci alimentów. Obiecał - i to nawet nie mnie, ale Patrykowi - że prześle pieniądze.
Rozumiem, że nigdy nie przyszły?
Nie to było najgorsze. Przez kilka tygodni zwodził Patryka, zapewniał, że już wysłał pieniądze. Problem polegał na tym, że w tym czasie znalazł się odpowiedni sprzęt - używany komputer z Niemiec. Patryk zamówił go u jednego pana, który miał po niego pojechać - i z góry założył pieniądze, bo przekazu ze Stanów wciąż nie było. Musiałam płacić karę za nieterminość - sto złotych tygodniowo, a w 1991 to było naprawdę dużo. No a potem komputer przyjechał, a ojciec Patryka po prostu przestał odbierać, mimo że wiedział, jaka jest sytuacja.
Co pani zrobiła?
Zwrot sprzętu nie był możliwy, więc wzięłam pożyczkę. Pani, z którą podpisywałam papiery, trzy razy pytała mnie, czy na pewno wiem, co robię - widziała w dokumentach, ile zarabiam i że jestem rozwódką. To, co działo się potem, to oddzielna historia. Udało mi się zapłacić tylko dwie pierwsze raty, a potem to była równia pochyła. Wykaraskałam się z tego dopiero po kilku latach, podczas których dosłownie walczyliśmy o przeżycie.
Po czymś takim mieliście w ogóle jeszcze kontakt?
Wiele lat później dowiedziałam się, że Patryk wysłał wtedy do niego list, w którym napisał, że nie chce mieć z nim nigdy więcej kontaktu. Wyjątkowo tym razem dostał odpowiedź - że jest źle wychowany. Na żywo widziałam ojca Patryka jeszcze dwa razy. Co zabawne, raz na premierze filmu “Polityka”, na którą wkręcił się fuksem. Podchodził do co ładniejszych pań i chwalił się, że jest ojcem reżysera.
Bez komentarza.
No właśnie.
Patryk pytał o ojca?
Tylko jako dziecko, potem nie poruszał tego tematu - nie chciał sprawiać mi przykrości. Dużo rozumiał, mimo że nigdy nie mówiłam przy nim źle o ojcu - nie chciałam obarczać go i tym. Wiem też, że było mu trudno. Dziś rozwody są na porządku dziennym, ale gdy Patryk chodził do szkoły był jedynym dzieckiem w klasie “bez taty”, to zwracało uwagę.
Jakim był dzieckiem?
Żywe srebro, absolutny słodziak. Kontaktowy, wesoły, mądry, a przy tym wyjątkowo grzeczny i odpowiedzialny. Wszystko dało mu się wytłumaczyć - nigdy nie było żadnej histerii, nie musiałam go karać, bo i nie było za co. Jako że byłam z Patrykiem sama, starałam się wracać jak najwcześniej z pracy. Byliśmy tylko we dwoje, więc bardzo dużo rozmawialiśmy, spędzaliśmy razem mnóstwo czasu - chodziliśmy na łyżwy, do kina. No a potem zaczął się okres dojrzewania - kłótnie, trzaskanie drzwiami, wagary. Mam jednak wrażenie, że mimo wszystko wyszliśmy z tego obronną ręką. Umieliśmy rozmawiać, więc koniec końców Patryk zawsze wyjaśniał mi, dlaczego coś zrobił, czy powiedział. Chociaż o historiach z narkotykami nie miałam wówczas pojęcia.
A jako nastolatek?
Był zamyślony i raczej zamknięty w sobie, myślę też, że osamotniony - to nie był typ “najpopularniejszego chłopaka w klasie”. Poza tym rówieśnicy raczej go nie rozumieli i chyba trochę nudzili. Jako student przyjaźnił się z osobami znacznie starszymi od siebie - często i o 20 lat. Zresztą wiem, że potrafił robić wtedy złe wrażenie - robił miny, pokazywał swoją wyższość intelektualną, był cyniczny - myślę też, że to był dla niego rodzaj postawy obronnej, sugerującej, że nie można go zranić. Momentami ma tak do dziś - mało kto wie, jak bardzo jest empatyczny i wrażliwy. Swój dokument “Oczy diabła” o handlu dziećmi sprzedawanymi do burdeli i “na organy” ciężko odchorował emocjonalnie.
Co jeszcze kojarzy się pani z nastoletnim Patrykiem?
Nosił długie włosy, które długo układał, jakiś czas ubierał się jak satanista, słuchał ciężkiej muzyki, potem z kolei chodził w dziwnych garniturach. Dużo czytał, potem ni z tego, ni z owego zaczął pisać - a jeszcze rok wcześniej wypracowania pisały mu koleżanki. Z umysłu ścisłego w humanistę w przedostatniej klasie technikum informatycznego.
Co pisał?
Od początku scenariusze z wątkami kryminalnymi. Pamiętam wiele z nich, miały polot, ale często Patryk szedł za daleko i były skrajnie nieprawdopodobne.
Nagłe zainteresowanie kryminalistyką czy filmem?
Oj, akurat filmami Patryk interesował się od małego, to u nas chyba rodzinne. Zaczęło się od mojego taty, który kochał kino i non stop zabierał mnie do Iluzjonu. Chodzenie do kina było dla mnie tak naturalne, że i ja zabierałam Patryka. Potem, gdy zaczęła się era magnetowidów, zaczęliśmy oglądać filmy w domu. Patryk często przynosił kasety z trudno dostępnymi filmami - często w tak złej jakości, że nie dało się tego ani oglądać, ani słuchać - ale on i tak oglądał. Gdy zaczął pisać scenariusze, nie było już mowy o żadnej informatyce. Tylko reżyseria. Patryk już wtedy miał to do siebie, że nie marzył, tylko planował. Nie dostał się na Filmówkę dwa razy, ale jednocześnie wciąż w głowie miał te filmy. Najpierw studiował dziennikarstwo, potem dołożył sobie do tego socjologię.
Pierwszy film, w którym Patryk był scenarzystą wyszedł, gdy miał zaledwie 22 lata. Jak w ogóle udało mu się wejść do branży?
Był bodajże w ostatniej czy klasie techniku i to był już ten czas, gdy całe dnie pisał. Uwielbiał Małgosię Foremniak i często tworzył postacie z myślą o niej. Traf chciał, że spotkałam ją wtedy w parku. Miała wielkie okulary przeciwsłoneczne, ale poznałam po głosie. Zaczepiłam ją i powiedziałam, że mój syn jest jej wielkim fanem i nawet "obsadza" ją w swoich scenariuszach. Nie znałyśmy się, ale powiedziała, że ma jutro próbę w jednym z teatrów i żeby Patryk do niej wpadł. Przez Małgosię Patryk poznał reżysera Waldemara Dzikiego, z którym była wówczas związana. Polubili się i pan Dziki przez kilka lat uczył go scenopisarstwa, bo wcześniej Patryk pisał tak, jak wydawało mu się, że powinno to wyglądać. No a potem napisali razem scenariusz do serialu "Pierwszy milion" i jakoś poszło.
Miała pani jakieś plany co do przyszłości syna?
Nigdy nie wtłaczałam Patryka w żadne ramy - starałam się pomagać mu w rozwijaniu tego, co akurat go zainteresowało. Chciał strugać w drewnie - zapisałam go na modelarstwo, grać w piłkę - prowadzałam na treningi. Potem chciał się dostać do klasy informatycznej - znalazłam mu korepetycje z fizyki. No i we wszystkim kibicowałam.
Podobają się pani filmy Patryka?
Nie wszystkie, ale uwielbiam na przykład “Pitbulla” - serial, nie film.
Krytykuje pani syna?
Ależ oczywiście, to nie tak, że zawsze klepię go po plecach i mówię “no pięknie synku, znowu ci się udało”. Bardzo lubię może ze cztery, za uwagi mam często. Czasem nie podoba mi się czyjaś gra, kiedy indziej zwracam uwagę na nieścisłości, albo na to, że coś jest według mnie mało realistyczne. Uważam też, że Patryk co do zasady za dosłownie pokazuje seks. Nie, żebym była szczególnie pruderyjna. Po prostu nie uważam, żeby pokazywanie zbliżeń od gry wstępnej do orgazmu było niezbędne. W jednym z moich ulubionych filmów - “Uwierz w ducha” - do zbudowania napięcia erotycznego wystarcza jedno ujęcie. Pomijam już, że nadmiar takich scen często nic nie wnosi do fabuły.
A wulgaryzmy?
Zupełnie mi nie przeszkadzają - Patryk przeważnie pokazuje środowiska, w których tak się mówi. Zresztą nie tylko w nich - samej zdarza mi się rzucić dosadniejszym określeniem w gronie znajomych.
Co pani czuła, gdy Patryk zdecydował się zmienić nazwisko tuż po osiągnięciu pełnoletności?
To była młodzieńcza decyzja podyktowana wizją szybkiej kariery zagranicznej, w której stronę Patryk zmierza dopiero dziś, ale nie protestowałam. Nie miałam sentymentu do samego nazwiska. Zostałam przy nim po rozwodzie, bo i nie było wtedy zwyczaju powrotu do panieńskiego i nawet nie przyszło mi to do głowy. Być może byłoby mi przykro, gdyby chciał zmienić imię, które dla niego wybrałam.
Jest pani dumna z syna?
Jasne, ale nawet nie dlatego, że odnosi sukcesy - raczej z tego, że sukcesy go nie zmieniły. Wciąż jest świetnym, lojalnym przyjacielem, wciąż ma w sobie ogromną wrażliwość i mimo że nieustannie pracuje, pamięta o każdej drobnostce w życiu bliskich. Nigdy się na nim nie zawiodłam i myślę, że to samo o Patryku może powiedzieć mnóstwo osób.
Film "Niewidzialna wojna" wejdzie na ekrany 30 września. W rolę Patryka Vegi wcieli się Rafał Zawierucha, zaś jego mamę Ewę zagra Anna Mucha.