Warszawa przygotowuje się na ewentualność wystąpienia zagrożenia radiacyjnego w Polsce. W całym kraju tabletki z jodem potasu trafiają do jednostek Państwowej Straży Pożarnej. W przypadku stolicy środki będą znajdować się w specjalnych punktach dzielnicowych.
Reklama.
Reklama.
Od początku wojny w Ukrainie Rosja straszy Zachód użyciem broni atomowej
Polsce można zaszkodzić wykorzystaniem broni nuklearnej w Ukrainie. Zagrożenie tworzy również wywołanie katastrofy w jednej z elektrowni jądrowych
W ostatnich dniach polski rząd rozpoczął więc dystrybucję tabletek jodku potasu. Odpowiednie działania podjęły także władze Warszawy
Warszawa szykuje tabletki z jodkiem potasu
Jodek potasu znajduje się w jednostkach Państwowej Straży Pożarnej. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji tłumaczyło swoją decyzję walkami w rejonie Zaporoskiej Elektrowni Atomowej. Warto podkreślić, że to największa elektrownia atomowa w Europie.
Dzięki umieszczeniu tabletek z jodem potasu w powiatowych siedzibach strażaków, możliwe będzie ich natychmiastowe zastosowanie. "Jest to standardowa procedura, przewidziana w przepisach prawa i stosowana na wypadek wystąpienia ewentualnego zagrożenia radiacyjnego" – czytamy w komunikacie.
W ostatnich dniach podobne dziania podjęły również władze Warszawy. Trwają przygotowania do dystrybucji jodku potasu. W stolicy będzie się to odbywać nie przez straż pożarną, a przez specjalne punkty dzielnicowe.
W tym celu administracja Rafała Trzaskowskiego ściśle koordynuje działania z burmistrzami poszczególnych dzielnic. To oni muszą wywiązać się z obowiązku wyznaczenia specjalnego urzędnika, który będzie odpowiadać za przeprowadzenie akcji w przypadku wystąpienia zagrożenia.
Czy Władimir Putin użyje broni atomowej? To mało prawdopodobne
W związku z publikacją doniesień medialnych o dystrybucji tabletek z jodem specjalny komunikat wydała Państwowa Agencja Atomistyki. "Obecnie nie ma zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi oraz dla środowiska. PAA nie odnotowała żadnych niepokojących wskazań aparatury pomiarowej" – czytamy.
Jak pisaliśmy w naTemat, użycie przez Władimira Putina broni atomowej jest jednym ze scenariuszy, który wciąż budzi lęk w naszym społeczeństwie. Już na początku wojny w Ukrainie mieliśmy do czynienia z masowym wykupowaniem płynu Lugola.
Bez względu na to, czy bomby zostałyby użyte w Polsce, Ukrainie, czy w innym państwie, promieniowanie może dotrzeć do naszego kraju. W rozmowie z naTemat jeszcze na początku marca gen. Skrzypczak zwrócił uwagę na stan rosyjskich głowic atomowych.
– Oni deklarują, że mają kilka tysięcy tych głowic. Wie pan, w jakim to jest stanie technicznym? Wiele tych systemów leży w piwnicach od lat 60. Lepiej tego w ogóle nie dotykać, bo to samo wybuchnie – ocenił.