Szokujące kazanie księdza na mszy dla dzieci. "To była makabra"
Do szokującego zdarzenia doszło na mszy św. z udziałem przedszkolaków w Lublinie. Ksiądz opowiadał tym małym dzieciom m.in. o samobójstwach. Proboszcz parafii już przeprosił.
Reklama.
Do szokującego zdarzenia doszło na mszy św. z udziałem przedszkolaków w Lublinie. Ksiądz opowiadał tym małym dzieciom m.in. o samobójstwach. Proboszcz parafii już przeprosił.
Sprawę opisał "Dziennik Wschodni". Jak czytamy, we wtorek 27 września na mszy św. "w intencji dzieci, rodziców, nauczycieli i pracowników Przedszkola nr 63" wierni, w tym dzieci, usłyszeli o samobójstwach, żyletkach i "medalikach, które parzą szatana".
– Byłem na tej mszy razem z 6-letnią córką. To, co usłyszałem, zmroziło mnie i zbulwersowało. To była makabra. Ksiądz mówił o samobójstwach. O tym, że te osoby wieszają się m.in. w piwnicach i na strychach, czyli miejscach, które nie były poświęcone – opowiadał gazecie jeden z rodziców.
– Absolutnie nie miałyśmy pojęcia, że to będzie tak wyglądać. Msza za nasze przedszkole była zamawiana 4 września, wtedy intencja była tylko jedna. Do tego, ksiądz wikariusz zapewniał, że msza będzie dla dzieci – dodała Magdalena Bielak, dyrektorka Przedszkola nr 63 w Lublinie.
Gazeta rozmawiała również z proboszczem tej parafii. Jak podano, mszy z udziałem w sumie dziewięciu kapłanów przewodniczył proboszcz parafii p.w. Św. Rodziny w Lublinie.
– O tym, że do wtorkowej mszy św. o godz. 18 zostanie dołączona jeszcze jedna intencja - Przedszkola nr 63, dowiedziałem się tuż przed rozpoczęciem Eucharystii, w zakrystii – przekazał "Dziennikowi Wschodniemu" proboszcz ks. Tadeusz Pajurek. Dodał do tego, że nie sądził, że w kościele będą dzieci, bo msza św. była dla osób dorosłych.
Jego zdaniem "musiało dojść do jakiegoś nieporozumienia". Duchowny przyznał jednak, że doszło do sytuacji, która nie powinna mieć miejsca. – Za co bardzo przepraszam, ale nie miałem świadomości, że w kościele są dzieci – oznajmił ks. Pajurek.
Dodajmy, że jest też w Polsce przedszkole, które ma problem z kościołem. Chodzi o to, że w przedszkolu publicznym nr 75 na osiedlu Zawadzkiego zdjęto krzyże ze ścian. To przykuło uwagę duchownych i mediów.
"Przedszkole w Szczecinie zdjęło krzyże ze ścian? Mówi o nim abp Dzięga, a Radio Szczecin nie chce z niego wyjść" – informowano w połowie września na stronie szczecińskiego oddziału "Gazety Wyborczej". To spowodowało lokalną wojnę o tę decyzję. Zaczął ją właśnie arcybiskup Andrzej Dzięga.
Podczas mszy odpustowej w święto Podwyższenia Krzyża Świętego zaczął mówić o nasilających się atakach na krzyż. – Ataki są coraz bardziej bezczelne, więcej – coraz większa odwaga wchodzi w sercach tych, którzy uważają, że (...) Bóg im niepotrzebny. Są pokusy ograniczania Słowa Bożego i katechezy w szkole – powiedział w Kamieniu Pomorskim.
W przedszkolu stawiło się także dwoje radnych Prawa i Sprawiedliwości. Na oficjalnej stronie partii opublikowali zdjęcie na tle placówki, opisując przebieg interwencji. "Niezwłocznie pojechaliśmy. W jednej sali krzyż został umieszczony za szafą, całkowicie niewidocznym miejscu, w drugiej krzyż zawieszono na tablicy korkowej" – przekazano wówczas w poście.