Szczeciński arcybiskup Andrzej Dzięga grzmiał z ambony o ataku na krzyże. Wytknął palcem sytuację w przedszkolu publicznym nr 75 na osiedlu Zawadzkiego. Teraz redaktor naczelny Radia Szczecin i radni Prawa i Sprawiedliwości ruszyli z interwencją do placówki. Według nich doszło do obrazy uczuć religijnych.
Reklama.
Reklama.
W przedszkolu publicznym nr 75 na osiedlu Zawadzkiego zdjęto krzyże ze ścian. Abp Andrzej Dzięga postanowił więc wypowiedzieć placówce wojnę
Duchowny nagłośnił sprawę, przez co na miejscu stawił się redaktor naczelny Radia Szczecin oraz radni Prawa i Sprawiedliwości
"Krzyże powinny wrócić na swoje miejsce, a decyzja i działanie władz przedszkola było impulsywne i emocjonalne" – komentują samorządowcy
W przedszkolu zdjęli krzyże. Teraz mają na głowie abp Dęgę i radnych PiS
"Przedszkole w Szczecinie zdjęło krzyże ze ścian? Mówi o nim abp Dzięga, a Radio Szczecin nie chce z niego wyjść" – czytamy na stronie szczecińskiego oddziału "Gazety Wyborczej". Jak się okazuje, w stolicy województwa zachodniopomorskiego trwawojna o krzyż.
Wojnę tę, co ciekawe, rozpętali nie antyklerykałowie, a arcybiskup Andrzej Dzięga. Przypomnijmy, że w sprawie duchownego są prowadzone dwa kościelne postępowania dotyczące tuszowania pedofili.
Podczas mszy odpustowej w święto Podwyższenia Krzyża Świętego zaczął mówić o nasilających się atakach na krzyż. – Ataki są coraz bardziej bezczelne, więcej – coraz większa odwaga wchodzi w sercach tych, którzy uważają, że (...) Bóg im niepotrzebny. Są pokusy ograniczania Słowa Bożego i katechezy w szkole – powiedział w Kamieniu Pomorskim.
Hierarcha Kościoła katolickiego nawiązał do czasów Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. – Jeszcze za Stalina krzyże wyrzucano z urzędów i szkół... Powróciły w roku 1956, po kilku latach znowu wyrzucane, bronione przez rodziców – dodał.
Następnie powiedział, że jednym z miejsc, gdzie zdjęto symbol religijny, jest wspomniane już publiczne przedszkole. Chwilę później sprawą zajęło się Radio Szczecin. Redaktor naczelny rozgłośni Tomasz Duklanowski udał się do placówki z interwencją.
– Była pani na tyle odważna, żeby krzyż ściągnąć, to teraz niech pani powie, dlaczego to zrobiła – powiedział do dyrektorki przedszkola, cytowany przez "Wyborczą". Dziennikarz przyszedł także następnego dnia. Wówczas poinformował, że "nie wyjdzie, dopóki dyrektorka tu nie wróci".
W przedszkolu stawiło się także dwoje radnych Prawa i Sprawiedliwości. Na oficjalnej stronie partii opublikowali zdjęcie na tle placówki, opisując przebieg interwencji. "Niezwłocznie pojechaliśmy na interwencję. W jednej sali krzyż został umieszczony za szafą, całkowicie niewidocznym miejscu, w drugiej krzyż zawieszono na tablicy korkowej" – napisał.
"Takie to wyznaczono "godne" miejsca, na tak ważny symbol dla osób wierzących. Okazało się, że decyzja o przeniesieniu krzyży była podyktowana telefonem jednego rodzica. (...) Bardzo dziwi ta nowa 'demokracja', gdzie głos jednego rodzica jest odbierany jako głos większości" – dodał.