"Ania" to film dokumentalny o Annie Przybylskiej produkcji TVP, który zadebiutował na ekranach kin 7 października. Nie wszyscy jednak uważają, że wyprodukowanie takiego dokumentu było najlepszym pomysłem.
"Wyprodukowany przez Telewizję Polską film jest ckliwym hołdem dla Ani Przybylskiej, a twórcy sprawnie manipulują emocjami widzów, tak aby podczas seansu łzy lały się wodospadami. Pozostaje jednak pytanie: czy strzegąca swojej prywatności aktorka byłaby zadowolona z publikacji nagrań z rodzinnego archiwum?" – zastanawiała się w swojej recenzji Ola Gersz.
Pomijając kwestie etyczne, "Ania" skupia się nie tylko na ostatnich chwilach Przybylskiej, ale również jej wyjątkowej relacji z Jarosławem Bieniukiem. Piłkarz nie tylko opowiadał, jak towarzyszył w jej ostatniej drodze, ale również zdradzał kulisy ich związku.
Bieniuk i Przybylska byli ze sobą 13 lat i choć nigdy nie wzięli ślubu, mówili o sobie "mąż" i "żona". Anna Przybylska opowiadała, że byli jak włoska rodzina: "krzykliwi, głośni, impulsywni". Równocześnie praktycznie przez cały etap związku zachowywali się jak zakochani nastolatkowie.
- Wiesz, jakie to cudowne być z kimś tak bardzo, bez reszty? Każdemu życzyłabym takiego partnerstwa jak nasze, takiego kibicowania sobie, radości, z jaką reagujemy na swój widok - opowiadała Przybylska.
Para niezwykle działała też na siebie fizycznie. - Po co ja mam szukać kogoś innego? Przecież mój Jarek jest "debeściak", nie da się go z nikim porównać. Dobry, przystojny, pięknie umięśniony. Noszę przy sobie jego zdjęcie. Jeśli mam jakąś pokusę, wyjmuję je i myślę: "gdzie tamtemu do Jarka?" - opowiadała z rozbawieniem aktorka.
W filmie "Ania" nie znalazł się jednak fragment, w którym Bieniuk opowiada o łączącym ich poczuciu humoru oraz wspólnych "beczkach".
- Uwielbiałem rozmieszać Anię, zwłaszcza jak była zła. Mówiła wtedy: "Miałabym cię ochotę udusić, ale ty mnie ku...a zawsze rozbawisz". To ociepla moje serducho, kiedy wspominam jej śmiech, radość i te fantastyczne chwile, które przeżyliśmy - opowiadał Bieniuk.