Kerfuś to uroczy robot, który pojawił się w kilku polskich marketach. Możliwe, że już o tym wiecie, bo sieć zalała fala memów z nim związanych. Internauci tworzą erotyczne wersje Kerfusia i chcą z nim uprawiać seks. Większość obrazków jest tak obrazoburcza, że raczej nie ma mowy o sprytnej akcji marketingowej. To po prostu... typowy dzień w internecie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Kerfuś to robot z pyszczkiem kota sprzedający czipsy i Pepsi. Możemy go spotkać w alejkach Carrefoura w Warszawie
Ludzie od razu go pokochali. Filmik, na którym ktoś go głaszcze, a robot mówi "Nie dotykaj moich uszu, miau" stał się viralem
Mem szybko wymknął się spod kontroli. Radosna twórczość internautów przekroczyła wszelkie granice.
Kerfuś jest bohaterem mediów społecznościowych od kilku dni. Internauci tworzą przeróżne memy - od niewinnych fotomontaży z filmami science-fiction pokroju "Wall-e" czy "Blade Runnera" po takie, w których nie mogą oprzeć się pokusie bliskiego spotkania pierwszego stopnia z robotem. Z tego też powodu niektórzy wyrażają chęć zabicia Kerfusia - rzecz jasna nie dosłownie, bo to wciąż "tylko" urządzenie. Po prostu mają już tego dość.
Gdzie jest Kerfuś? Póki co robota można spotkać tylko w Warszawie.
Kerfuś nie jest nowinką w Polsce. Taki sam mobilny robot (tak naprawdę nazywa się BellaBot) pojawił się np. w zeszłym roku w restauracji w Poznaniu. Był tam kelnerem i jakoś umknął uwadze internautów. Jego brat trafił do sklepów Carrefoura pod koniec sierpnia, więc też nie od razu stał się hitem internautów.
To na razie pilotażowy projekt Carrefoura i PepsiCo, ale sądząc po tym, co się dzieje w sieci, raczej zostanie na stałe. Kerfusia na razie znajdziemy w sklepach francuskiej sieci w centrach handlowych Westfield Arkadia oraz Galeria Wileńska w Warszawie(dlatego krążący po sieci "news" o tym, że ktoś uprawiał seks z Kerfusiem w Poznaniu jest fejkiem). Wita klientów, zachęca do kupna coli i czipsów i można się z nim pobawić.
"Urządzenia nie służą jedynie wsparciu sprzedaży, ale mają za zadanie również zaciekawić konsumentów robiących zakupy i zachęcić ich do wejścia z nimi w interakcję. Roboty są w pełni bezpieczne – dzięki specjalnie zaprojektowanym czujnikom automatycznie zatrzymują się, gdy zbliża się człowiek i w pobliżu przeszkód" – czytamy na stronie Pepsi. Właśnie ta interaktywność z Kerfusia zrobiła potężny viral. Początkowo zupełnie niewinny.
Na filmiku, który pojawił się na Twitterze w zeszłym tygodniu, widzimy, jak internauta głaszcze robota, a Kerfuś odpowiada słodko "to swędzi, miau" albo "nie dotykaj moich uszu, miau". Na ekranie robi przy tym miny przypominające koty z japońskich anime. Chyba nie ma osoby, która by się przy tym nie uśmiechnęła. Niektórych to jednak najwyraźniej... podnieca.
Urocze imię, głos i niewinny pyszczek sprawiają, że ostatnie, co nam przychodzi do głowy, to sprośne myśli. Ten gargantuiczny kontrast skłonił ludzi to tworzenia dwuznacznych memów. Dlaczego to robią? Bo mogą (co nie znaczy, że niektórzy nie mają takich fantazji), a prowokacje to przecież chleb powszedni internetu. Każdego dnia przekraczane są kolejne granice. Podobnie jest np. z memami z Janem Pawłem II, który zresztą też doczekał się przeróbek z "Karolusiem".
Dlaczego ludzie tworzą memy o seksie z Kerfusiem?
Trudno określić, kto pierwszy stworzył erotyczną serię, ale na pierwszy taki post natknąłem się na Reddicie w piątek 14 października – to prawdopodobna data narodzin kultu Kerfusia. Zamieszczam ten jeden post, by pokazać, o co w tym wszystkim chodzi. Inne sobie daruję, bo musimy zachować jakiś poziom, ale wystarczy wyszukać imię robota na Twitterze, Kwejku czy Wykopie, by trafić do krainy degeneracji.
Innym powodem, dla którego powstają takie memy, to słynna Rule 34, czyli prześmiewcza, ale bardzo prawdziwa zasada internetu mówiąca o tym, że "jeśli coś istnieje, to powstało o tym porno". W myśl niej Kerfuś musiał prędzej czy później stać się obiektem seksualnym.
Na stronie (ostrzegam, że są tam obrazki, których nie chcecie oglądać na komputerze w pracy) gromadzącej wytwory reguły 34 , możemy znaleźć już niemal 70 fan artów, czyli grafik, na których Kerfuś jest przedstawiany m.in. jako kobieta z głową, łapami i ogonem kota (czasem ma też penisa). Poniżej jedna z grafik, która nadaje się do pokazywania szerszemu gronu.
To też pozwala sądzić, że na obecny trend spory wpływ miała subkultura furry. Tzw. futrzaków (lub furasów) kręci przebieranie się za pluszowe zwierzaki, więc antropomorficzna robo-kotka/kotek też z pewnością jest w ich guście. Możliwe, że pierwotny pomysł wyciekł właśnie z ich grupek, ale nie mam jak tego sprawdzić, bo po prostu na nich nie siedzę. I nie mam zamiaru.
Dlatego część internautów pisze na Twitterze, że chce "zabić" Kerfusia. Inni są zniesmaczeni tym, że ludzie pokochali robota reklamującego korporacje. Jeszcze inni są przerażeni, bo obecna sytuacja przypomina "Black Mirror". Serial opowiada o zagrożeniach technologicznych niedalekiej przyszłości, a na naszych oczach toczy się jeden z odcinków. Oby kiedyś Kerfuś nie uzyskał świadomości...
Oczywiście nie wszystkie memy z Kerfusiem są zbereźne, ale nie da się ukryć, że powstały na fali popularności tych o bzykaniu robota. Mainstream nie zdaje sobie sprawy o ich genezie. W zeszłym roku podobną obsesją cieszyła się wirtualna asystentka Samsunga o imieniu Sam - powstały nawet z nią filmy porno. I co? I już wszystkim przeszło.
Z Kerfusiem będzie identycznie, bo jeśli media już piszą o danym memie, to znaczy, że jest martwy. Dlatego jeśli ktoś czuje się urażony Kerfusiem, spokojnie, zaraz internauci znajdą sobie nowy obiekt westchnień.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.