"Barbie" to jedna z najbardziej wyczekiwanych filmowych premier... szczególnie wśród facetów, którzy nigdy nie bawili się lalkami. Tak przynajmniej wynika z niezliczonej ilości memów. Niektórzy nawet twierdzą, że to będzie "'Joker' dla gorących ludzi". Jest w tym mnóstwo ironii i trollowania, ale takiego zainteresowania takim filmem nikt się nie spodziewał.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Barbie" to film z Margot Robbie w roli tytułowej i Ryanem Goslingiem jako Kenem. Reżyseruje go Greta Gerwig ("Małe kobietki", "Lady Bird")
Jego premiera zaplanowana jest dopiero na przyszły rok, ale w sieci panuje ogromne zainteresowanie tytułem. Szczególnie wśród facetów
Powstała seria memów w stylu "Me and the Boys", która pokazuje twardzieli kupujących bilety do kina na "Barbie". Dlaczego?
Słyszeliście o tych dziwacznych akcjach przy okazji premiery najnowszych "Minionków"? Wielu nastolatków przychodzi większymi grupkami do kina i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że są ubrani w garniturach. Jestem przekonany, że podobnie będzie z "Barbie". Memy mają to do siebie, że szybko umierają, ale potrafią też być odgrzewane.
O czym będzie tak naprawdę film "Barbie"? Na razie nie wiemy, ale możemy się domyślać.
Reżyserka filmu Greta Gerwig jest znana z kina artystycznego. Podobnie jak jej mąż Noah Baumbach ("Historia małżeńska"), z którym napisała wspólnie scenariusz. Co zatem robią razem przy filmie bezpośrednio powiązanym z totalnie komercyjną marką? Po pierwsze: muszą z czegoś żyć, a po drugie: Barbie w ostatnich latach przeszła ogromną przemianę i nie promuje już jednego wzorca kobiety idealnej wpędzając przy tym dziewczyny w kompleksy.
Nie znamy oficjalnej fabuły filmu, ale z przecieków wynika, że jego akcja zacznie się krainie Barbieland, gdzie mieszkają różne Keny i Barbie. Ken grany przez Goslinga jest określany jako "kompletny głupek" i ma obsesję na punkcie Barbie (w wersji Margot Robbie). Trafiają do prawdziwego świata, w którym Ken kocha wszystko, czego ona nienawidzi (standardy piękna, seksizm). Sprowadzić ich z powrotem będzie próbował szef Mattela - w tej roli Will Ferrel.
Film może mieć więc feministyczny przekaz, ale możliwe, że będzie też krytykował toksyczną męskość. Widać to na scenie z planu, w której jakiś facet klepie Barbie w pupę. Dziewczyna sprzedaje mu fangę w nos, a Ken krzyczy z przerażenia, bo chyba jednak coś też do niego trafiło.
Niektórzy porównują scenariusz filmu do "Truman Show", ale może być jeszcze inaczej. Margot Robbie, która jest też producentką filmu, powiedziała w rozmowie z "The Hollywood Reporter", że "Barbie" będzie czymś, "o czym nie wiedziałeś, że tego potrzebujesz". - Cokolwiek o tym myślisz, damy ci coś zupełnie innego - obiecywała filmowa Barbie.
Memy z Barbie to złoto. Dlaczego faceci jarają się tym filmem?
Lalki Barbie od dekad były zabawkami skierowanymi dla dziewczynek, ale omawiany film będzie raczej skierowany do wszystkich. Nie widziałem jednak memów, w których to kobiety nie mogą się doczekać premiery. Przez moje tablice w mediach społecznościowych przewinęło się za to mnóstwo obrazków i postów ze starej "Me and the Boys" ("Ja i chłopaki"), która teraz dostała drugie życie.
Schemat jest prosty: w memie występuje grupka twardzieli (np. bohaterowie "Rezerwowych psów" czy "Breaking Bad") lub innych gości, którzy nie są raczej w targecie "Barbie" (np. ćpuny z "Trainspotting"). Wszyscy "chłopcy" z memów wybierają się do kina na film Greta Gerwig, która nakręciła "Małe kobietki".
Wiadomo, że chodzi tutaj o kontrast pomiędzy tym, co stereotypowo męskie, a tym, co dziewczyńskie, ale nie tylko. Film "Barbie" ma mieć premierę tego samego dnia co "Oppenheimer" Christopera Nolana (21 lipca 2023 roku). Zestawienie tak dwóch różnych światów również zadziałało na wyobraźnie internautów. Jednak wydaje mi się, że jest w tym coś jeszcze głębszego.
Głównym kołem napędowym fabryki memów jest postać Kena. Jeżeli uciekłby z Barbielandu do Polski, to w takiej stylówce nie wytrzymałby kwadransa. Zaraz ktoś by go nazwał na cześć pewnej części rowerowej, a potem spuścił łomot. Barbie w takim stroju zresztą też byłaby szybko wygwizdana na ulicy albo zmacana, ale jednak kobiety pod względem ubierania są odważniejsze niż mężczyźni. Żaden facet bez czarnego pasa w karate nie wyszedłby na ulicę w takim stroju jak Ryan Gosling.
Pójście na "Barbie" może być więc wyrazem skrywanej tęsknoty za tym, w co chcielibyśmy się ubierać, ale patriarchat na to nie pozwala (obiektywnie rzecz biorąc nic w kreacji Goslinga nie jest złego, ale akceptowalne społecznie standardy są przecież inne). Może być też takim "testem męskości" - jestem takim macho, że nawet pójście na "Barbie" nie obniży mojego testosteronu. Większość jednak facetów pójdzie na film w ramach randki lub by go po prostu obśmiać czy zrobić trzodę na sali - jak właśnie na wspomnianych "Minionkach".
Grany przez Ryana Goslinga Ken jak Joker. Skąd się wzięło to absurdalne porównanie?
Nikt nigdy nie zestawił postaci Jokera i Kena w jednym zdaniu, ale żyjemy w społeczeństwie i takie rzeczy naprawdę przychodzą ludziom do głowy. W jednym z postów możemy przeczytać, że "Barbie" będzie "Jokerem" dla gorących ludzi. Dlaczego? Odpowiedź jest skomplikowana i w sumie opiera się tylko na domysłach. Podobnie jak i te wszystkie memy.
"Joker" z 2019 r. był uznawany przez część amerykańskich mediów za "niebezpieczny" i mający skłonić niektórych widzów (głównie inceli, czyli w pewnym sensie przeciwieństwo atrakcyjnych osób) do urządzenia strzelaniny. Biorąc pod uwagę to, co się dzieje w Stanach, nie były to obawy zupełnie od czapy. Grany przez Joaquina Phoenixa bohater miał w gruncie rzeczy dobre serce, ale był niestety "inny" - cierpiał na zaburzenie związane z niekontrolowanymi napadami śmiechu.
I choć bardzo się starał, był wyśmiewany i krzywdzony przez wszystkich. W końcu coś w nim pękło, zaczął mordować i stał się prawdziwym bohaterem dla podobnych sobie. Rzecz jasna można byłoby to interpretować, że to nie on jest winny, ale społeczeństwo, które stworzyło potwora. Jednak branie go za wzór do naśladowania byłoby tylko powierzchownym, wybiórczym i opacznym zrozumieniem przekazu filmu. Nie takie rzeczy się jednak zdarzały, a filmowi przestępcy są często inspiracją dla prawdziwych zbrodni.
W "Barbie" Ken ma być zafascynowany tą negatywną stroną męskiego świata. To niepotwierdzone informacje, ale jeśli to prawda, to nie wierzę, że akurat ten duet scenarzystów nie zadba o przemianę postaci i pokazanie słusznej drogi. Nie wierzę też, że ktoś będzie dodawał do filmu jakąś terrorystyczną ideologię. Poza tym ma niby mieć obsesję na punkcie Barbie, więc gdzie tu ta incelska nienawiść do kobiet?
Ken już dołączył do grona z jeszcze innej serii memów "Literally me" ("Dosłownie ja"). Są w niej postacie filmowych outsiderów, z którymi identyfikuje się dużo widzów. Wśród nich są mordercy jak wspomniany Joker, Patrick Bateman z "American Psycho" czy Travis z "Taksówkarza", ale i dwóch bohaterów granych właśnie przez Ryana Goslinga (w "Drive" i "Blade Runner 2049"). Niektórzy chyba liczą, że aktor pójdzie za ciosem, ale chyba zapominają, że w międzyczasie grał np. w musicalu "La La Land".
Nadchodząca produkcja prędzej wywoła społeczną rewolucję i srogo podkopie mit toksycznej męskości (która, nie da się ukryć panowie, w nas samych też uderza na różne sposoby), niż będzie tym, co się wydaje memiarzom. Jeśli oczywiście ci wszyscy faceci ze śmiesznych obrazków z internetu pójdą do kina i cokolwiek z niego wyniosą.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.