W Tarnowie przy ul. św. Marcina doszło ostatnio do makabrycznej zbrodni. Nie żyje cała rodzina. Służby badające sprawę wiedzą coraz więcej na jej temat. Prokuratura ma już hipotezę.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Tak jak podejrzewano, dwie dorosłe ofiary to rodzice zamordowanych dzieci. Ojciec miał 43 lata i był zatrudniony w branży budowlanej jako operator koparki, a jego żona miała 41 lat i pracowała jako nauczycielka przedszkola. Kluczowy jest fakt, że każde z ciał miało na sobie ślady świadczące o tym, że ofiara zginęła przez podcięcie gardła.
Poza tym policjanci informowali, jak wyglądała interwencja w domu przy ulicy świętego Marcina. Na miejsce przybyła babcia dzieci (nie wiemy, czy była to matka zamordowanego mężczyzny, czy kobiety), bo była zaniepokojona tym, że przez tak długi czas nie było kontaktu z rodziną. Jednak służby miała wezwać "inna osoba prywatna".
Zwłoki mężczyzny odnaleziono na piętrze, a kobiety przy drzwiach do domu. Okoliczności morderstwa wyjaśnia prokuratura. Policjanci będą pracować nad odtworzeniem krok po kroku tego, co wydarzyło się w domu. Jak podawał wcześniej Onet, więcej powiedzą wyniki sekcji zwłok, którą zaplanowano na poniedziałek.
Wprawdzie nie ma jeszcze jej rezultatów, ale prokuratura ma już hipotezy, co stało się w tym domu. Rzecznik tarnowskiej prokuratury Mieczysław Sienicki przekazał mediom, iż w domu były przedmioty, które mogły posłużyć przy dokonaniu zbrodni. Chodzi o dwa noże i szlifierkę kątową.
Co prokuratura wie już w tej sprawie?
Ten drugi przedmiot był przy ciele Tomasza O. Wstępna hipoteza prokuratury jest taka, że 43-latek zabił najpierw rodzinę, a potem siebie.
– Na ciałach wszystkich ofiar były rany cięte. Na ciałach kobiety i dwójki dzieci także rany kłute. Tych ostatnich nie było na zwłokach Tomasza O. – powiedział krakowskiej "Gazecie Wyborczej" prokurator Mieczysław Sienicki z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie. Służby nie znalazły w mieszkaniu śladów włamania, a prokuratura odrzuciła, póki co wersję o udziale osób trzecich.
Z kolei radio RFM 24 podaje w poniedziałek, że według nieoficjalnych informacji kobieta chciała wnieść pozew rozwodowy. Co więcej, rodzina miała założoną tzw. niebieską kartę.
– W rodzinie była prowadzona procedura niebieskiej karty. Grupa robocza podjęła wszelkie działania i czynności i zostały one w pełni dopełnione - powiedziała reporterowi RMF24 Dorota Krakowska, dyrektor Centrum Usług Społecznych w Tarnowie.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.