Eksplozja w Przewodowie zelektryzowała światową opinię publiczną. Wśród sprzecznych wersji wydarzeń pojawia się pytanie, czy pierwszy pocisk, który spadł na terytorium Polski od wybuchu wojny, nie był przypadkiem rykoszetem nowej strategii Rosji. Przypomnijmy, że chodzi o pocisk S-300 o zasięgu 200 km.
Reklama.
Reklama.
Wczoraj po południu we wsi Przewodów w powiecie hrubieszowskim doszło do eksplozji, w wyniku której zginęły dwie osoby
Ekspert w dziedzinie energetyki i bezpieczeństwa energetycznego Jakub Wiech jest zdania, że incydent mógł mieć związek z pobliską ukraińską elektrownią węglową
Premier Mateusz Morawiecki zapewnił, że nic nie wskazuje na to, że eksplozja rakiety była celowym atakiem wymierzonym w Polskę
Światowi liderzy, w tym między innymi Joe Biden i sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg twierdzą, że w Przewodowie eksplodował ukraiński pocisk przeciwrakietowy. Przeczy temu Wołodymyr Zełenski. Prezydent Ukrainy utrzymuje, że ma dowody, że w terytorium Polski uderzyła rosyjska rakieta, domaga się też wyjaśnienia stanowiska partnerów - w tym także prezydenta Andrzeja Dudy. Być może definitywną odpowiedź przyniosą najbliższe dni. Nie ulega jednak wątpliwości, że moralną i polityczną odpowiedzialność za to, co stało się w Przewodowie ponosi Rosja.
Tymczasem w Ukrainie już ponad 10 milionów osób nie ma dostępu do energii elektrycznej. Najgorzej jest w obwodzie czernihowskim, gdzie pozbawionych prądu jest około 105 tysięcy gospodarstw domowych. Jak wiąże się to z eksplozją w Przewodowie?
Drugie dno
Zdaniem Jakuba Wiecha - dziennikarza i eksperta w dziedzinie energetyki i bezpieczeństwa energetycznego - nie da się wykluczyć, że wybuch może mieć związek z ukraińską elektrownią Dobrotwór znajdującą się w linii prostej zaledwie około 50 km od miejsca eksplozji.
Jakub Wiech: Elektrownia węglowa Dobrotwór wchodzi w skład Wyspy Bursztyńskiej, zaś atak na nią wpisywałby się w plan realizowany obecnie przez siły rosyjskie. Nie wykluczałbym tego tym bardziej, że tylko wczoraj doszło do ataku aż na 15 innych obiektów wytwórstwa energetycznego na terenie Ukrainy.
Wyspa Bursztyńska, o której wspomina Wiech, to wydzielona frakcja systemu elektroenergetycznego Ukrainy, który jest połączony z Polską między innymi przez połączenie 220 kV biegnące z elektrowni Dobrotwór do Zamościa. Dzięki niemu możliwy jest import energii z Ukrainy do Polski.
Polska uzależniona od energii z Ukrainy?
Polska nie jest jednak uzależniona energetycznie od Ukrainy. Importowaliśmy niewielkie ilości mocy w okolicy 200 megawatów - właśnie z elektrowni Dobrotwór. Połączenie z Zamościem jest obecnie jedynym mostem elektroenergetycznym między naszymi krajami.
W zeszłym miesiącu, po tym jak nasiliły się rosyjskie ataki na ukraińską infrastrukturę energetyczną - a doszło do ponad 70 - Ukraina zdecydowała się na przerwanie dostaw energii do Polski. Przed atakami na infrastrukturę elektroenergetyczną Ukraina eksportowała energię nie tylko do Polski, ale też między innymi do Słowacji, Mołdawii czy Rumunii.
Ukraiński minister energetyki Herman Hałuszczenko w październiku tego roku mówił, że Rosji zależy na wprowadzeniu terroru energetycznego nie tylko wobec Ukrainy. Eksport energii elektrycznej z Ukrainy pomagał Europie zmniejszać wykorzystanie rosyjskich surowców energetycznych.
Dlaczego Przewodów?
W całym tym zamieszaniu można postawić hipotetyczne pytanie dlaczego rakieta uderzyła w wieś na terenie Polski? Jakub Wiech podaje dwa prawdopodobne jego zdaniem scenariusze.
- Jeśli rosyjski pocisk był wymierzony w elektrownię Dobrotwór, mógł zmienić trajektorię lotu na skutek zadziałania systemów obrony przeciwlotniczej. Tym bardziej, że elektrownia leży tuż przy polskiej granicy i około 50 kilometrów od wsi Przewodów, w której doszło do eksplozji. W takim układzie fakt, że rakieta eksplodowała akurat na teren Polski byłby nieszczęśliwym wypadkiem. Inna opcja jest taka, że doszło do awarii ukraińskiej rakiety obrony przeciwlotniczej, która pechowo spadła na wieś Przewodów. Nie jest jednak wykluczone, że taka rakieta miała na celu obronę właśnie elektrowni Dobrotwór.
Samotna wyspa
Plany synchronizacji sieci elektroenergetycznej Ukrainy z tą unijną przerwała wojna. Ukraina i europejska sieć elektroenergetyczna nie są więc zsynchronizowane, są natomiast połączone za pomocą wspomnianej już Wyspy Bursztyńskiej.
Od 23 lutego Ukraina działa jako wyspa energetyczna - odłączyła się od dawnej sieci sowieckiej - a dziś już rosyjskiej - by nie być zależna pod względem energetycznym od okupanta. Energetycznie stała się samowystarczalna, jednak potem Rosjanie obrał sobie za cel właśnie system elektroenergetyczny uniemożliwiające produkcję i transport energii.
- Trudno zorganizować jakąkolwiek pomoc energetyczną od Unii Europejskiej w sytuacji, w której rosyjskie siły niszczą na terenie Ukrainy nie tylko jednostki wytwarzające energię, ale też stacje rozdzielcze i linie przesyłowe. Nawet przy eksporcie mocy czy surowców z Zachodu, energia przetworzona w ten czy inny sposób nie miałaby jak dotrzeć do odbiorców z powodu zniszczonej infrastruktury. Najlepszą pomocą dla Ukrainy będzie w tym przypadku pokonanie Rosji i zakończenie wojny - mówi ekspert.
Choć ataki na infrastrukturę energetyczną wydają się mniej brutalne niż bomby spadające na budynki mieszkalne, w istocie są barbarzyństwem w białych rękawiczkach. Wszak cywile nie giną, do mediów nie trafiają straszne obrazy rannych.
Jakub Wiech: Rosja chce złamać morale ukraińskiego społeczeństwa - idzie zima, więc ludzie boją się już nie tylko braku prądu, ale i zimna. W tych obszarach nie chodzą pociągi, co doprowadza dodatkowo do paraliżu komunikacyjnego. Prąd jest też niezbędny do funkcjonowania oczyszczalni i wodociągów - nietrudno sobie wyobrazić, jak może skończyć się jego brak.Oczywiście brak infrastruktury energetycznej utrudnia też działania wojskowe strony ukraińskiej - głównie pod względem logistycznym.
Rosjanie chcą wziąć Ukraińców głodem, zimnem, ciemnością i problemami z higieną. Doprowadzić do jeszcze większego chaosu, który ma olbrzymie szanse skończyć się exodusem ludności. A czy kraj bez obywateli jest jeszcze krajem?