Większość swoich filmów Quentin Tarantino zrealizował z Harveyem Weinsteinem – producentem wyklętym, który obecnie odsiaduje wyrok za gwałt i napaść seksualną. Kultowy reżyser w jednym z wywiadów wreszcie skomentował wieloletnią współpracę z przestępcą seksualnym.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Quentin Tarantino większość swoich filmów zrobił we współpracy z firmą producencką Harveya Weinsteina.
Reżyser takich tytułów, jak "Wściekłe psy" czy "Pewnego razu... w Hollywood" do tej pory nie komentował swoich związków ze skazanym za gwałt i napaść seksualną filmowcem.
Tarantino w końcu otworzył się na ten temat przy okazji wywiadu promującego jego książkę "Cinema Speculation".
Quentin Tarantino skomentował swoje związki z Harveyem Weinsteinem
Quentin Tarantinopromuje swoją książkę poświęconą kinu "Cinema Speculation". Jak podaje portal Deadline, w jednym z wywiadów udzielonym przy tej okazji, kultowy reżyser stwierdził, że nie wiedział o skali nadużyć Harveya Weinsteina, z którym regularnie współpracował.
– Nigdy nie słyszałem historii, które później upubliczniono (...) Słyszałem to samo, co wszyscy. Żałuję, że nie pogadałem o tym z Harveyem. Powinienem był powiedzieć "Harvey, nie możesz tego robić". Prawdę mówiąc, wyobrażałem go sobie jako szefa z ery "Mad Men", który goni sekretarkę wokół biura. Nie mówię, że to w porządku, po prostu takie informacje do mnie dotarły (...). Nigdy nie było mowy o gwałcie czy czymś podobnym – twierdził Tarantino w wywiadzie.
Legendarny filmowiec utrzymuje, że nie był świadomy skali przemocy, jakiej dopuszczał się jego kolega-producent.
– Nie sądziłem, że to była sytuacja "zrób to albo nie dostaniesz roli". Nigdy nie słyszałem, by jakakolwiek aktorka mówiła coś takiego. To było raczej, no wiesz, "nie wsiadaj z nim do limuzyny". Do pewnego stopnia łatwo było to oddzielić. W każdym razie czuję się z tym źle, że nie porozmawiałem z nim o tym, jak mężczyzna z mężczyzną – mówił reżyser.
Znany z takich filmów, jak "Wściekłe psy" czy "Pewnego razu... w Hollywood"starał się też wytłumaczyć, dlaczego nie podjął żadnych działań.
– Powodem, dla którego niczego mu nie powiedziałem, była świadomość, że to byłaby bardzo trudna rozmowa (...). Miałem poczucie, że to, co robił, było żałosne i nie chciałem mierzyć się z jego żałosnością – stwierdził.
Jeden z pozwów złożyła Haleigh Breest, która oskarżyła go o gwałt, do którego miało dojść w 2013 roku. W odpowiedzi reżyser oskarżył ją o próbę wyłudzenia 9 mln dolarów. Sprawę wygrała jednak Breest.
Haggis miał zmusić kobietę do wejścia do jego mieszkania i wypicia drinka. Następnie filmowiec zmusił ją do seksu oralnego, a następnie siłą wymógł penetrację. Reżyser od początku potwierdził, że do spotkania rzeczywiście doszło, jednak utrzymywał, że stosunek był konsensualny. Później twierdził jednak, że nie pamięta, do czego doszło na spotkaniu.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.