Michael J. Fox dzięki ikonicznej roli w "Powrocie do przyszłości" stał się idolem dla osób dorastających w latach 80. i 90. Aktor później grał w wielu filmach i serialach i to pomimo ciągle postępującej choroby Parkinsona. Przez lata zbierał również pieniądze na badania nad tym niestety nieuleczalnym schorzeniem. Teraz przyznano mu za to Oscara. – Przez was cały się trzęsę – żartował ze sceny po tym, jak dostał owację na stojąco.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Michael J. Fox największą sławę zyskał dzięki roli Marty'ego McFly'a w trylogii "Powrót do przyszłości". Później grał główną rolę też m.in. w serialu "Spin City", ale musiał z niego zrezygnować po czterech sezonach z powodu choroby Parkinsona.
Miał zaledwie 30 lat, gdy ją u niego zdiagnozowano. Walczy już od ponad trzech dekad, a także pomaga innym. Założył fundację i zebrał ponad półtora miliarda dolarów na badania nad tą chorobą.
W sobotę otrzymał w Los Angeles honorowego Oscara za działalność humanitarną. Nagroda nosi imię aktora członka Akademii Jeana Hersholta i jest przyznawana osobom, które "w znaczący sposób odznaczyły się swoją filantropijną działalnością i przyczynili się do szerzenia informacji na temat problemów świata".
We wzruszającym przemówieniu po odebraniu Oscara opowiedział o swojej chorobie, działalności i robił to, co zawsze umiał najlepiej - rozbawiał ludzi.
Michael J. Fox w 2020 roku odszedł na aktorską emeryturę. Po usłyszeniu diagnozy zdążył jeszcze zagrać w mnóstwie produkcji, jeździł na fanowskie konwenty i nie opuszczał go dobry humor, choć w przeszłości miał momenty kryzysu. Robił to wszystko na przekór podstępnej chorobie Parkinsona, która teoretycznie powinna mu to uniemożliwić. Postanowił rzucić jej wyzwanie – nie tylko dla siebie, ale też dla całej ludzkości. Niczym bohater swoich filmów.
Michael J. Fox zachorował na Parkinsona w bardzo młodym wieku. Na początku bagatelizował objawy.
"Choroba Parkinsona jest znana lekarzom przynajmniej od 200 lat. To jedna z najczęstszych chorób zwyrodnieniowych układu nerwowego. Do tej pory jest schorzeniem nieuleczalnym, choć odpowiednio dobrane leczenie pozwala przeżyć aktywnie kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat. Nie ustalono też ostatecznie, jakie czynniki wywołują chorobę. W jej powstaniu najprawdopodobniej biorą udział czynniki genetyczne i środowiskowe" – czytamy w artykule Anny Kaczmarek.
Do podstawowych objawów choroby należą m.in. spowolnienie i zubożenie ruchów, trudności z wykonywaniem ruchów precyzyjnych, chód szurający, drobnymi kroczkami, brak fizjologicznych współruchów (balansowania kończyn górnych) i trudności w rozpoczęciu ruchów, sztywność mięśniowa, drżenie spoczynkowe.
Choroba kojarzy nam się głównie ze starszymi osobami i faktycznie najczęściej dopada osoby po 60-stce. To jednak nie jest regułą i mogą na nią cierpieć też młodzi ludzie. Jak właśnie kanadyjski aktor Michael J. Fox, który pierwsze objawy dostrzegł w 1991 roku na planie filmu "Doktor Hollywood" – drgał mu mały palec u ręki i miał ból w barku. Poszedł do lekarza i usłyszał diagnozę, ale początkowo ją zbagatelizował.
– Powiedzieli mi, że "w ciągu kilku lat nie będziesz w stanie pracować", pomyślałem, "naprawdę od tego?" – przyznał w wywiadzie z "Guardianem" w 2020 roku. Później zastanawiał się, dlaczego zachorował. Okazało się, że on i jeszcze przynajmniej trzech członków obsady kanadyjskiego serialu "Leo and Me", w którym grał jako nastolatek, zachorowało na Parkinsona. Uważa się, że wpływ ma na to mogą mieć m.in. zanieczyszczenie środowiska czy pestycydy.
Czytaj także:
Michael J. Fox założył fundację, która ma pomóc znaleźć lek na chorobę Parkinsona. "Nie poprzestanę, dopóki tego nie dokonamy".
Choroba jednak postępowała i nie skończyła się tylko na drgającym palcu. Fox popadł w alkoholizm i depresję, ale w końcu stanął do walki. Rzucił picie i udał się na terapię. W 1998 roku ogłosił światu, z czym się zmaga, a dwa lata później zrezygnował z grania w "Spin City" po czterech sezonach (zastąpił go Charlie Sheen). Główna rola Mike'a Flaherty'ego przyniosła mu wiele nominacji do i nagród, w tym Złotych Globów i Emmy. Pojawiał się później w innych produkcjach, ale to był początek końca jego gwiazdorskiej kariery.
Nie usunął się jednak z życia publicznego. Również w 2000 roku stał się ambasadorem walki z chorobą Parkinsona. Założył wtedy The Michael J. Fox Foundation, która zajmuje się m.in. pozyskiwaniem środków finansowych na wynalezienie leku. W 2010 roku rozpoczęła pierwsze badanie kliniczne nad ewolucją biomarkerów tej choroby (pozwalają ją wcześniej wykryć) na szeroką skalę – przez 5 lat wyłożyła na ten cel 45 milionów dolarów.
Przez cały okres działalności fundacja sfinansowała projekty naukowe o łącznej wartości ponad półtora miliarda dolarów. I choć nadal nie znaleziono lekarstwa kompletnie niwelującego Parkinsona, to obecne odkrycia, terapie i medykamenty pozwalają chorym funkcjonować lepiej niż kiedyś. Część terapii pomogła opracować właśnie jego fundacja.
Aktor uważa, że odkrycie biomarkerów może być przełomowe. Pozwalałoby zidentyfikować chorobę jeszcze przed pierwszymi objawami na podstawie np. próbki włosa. – Moglibyśmy ją leczyć profilaktycznie i być może wtedy w ogóle nie musiałbyś na nią zachorować – przyznał w zeszłym roku. Najbardziej jest jednak dumny ze społeczności, którą stworzył z fundacją, a która może dopiąć celu. Fox zapowiedział, że nigdy na tym nie poprzestanie i znajdzie lek. I ja mu tam wierzę.
Czytaj także:
Michael J. Fox dostał Oscara za swoją działalność na rzecz walki z Parkinsonem.
Michaela J. Foxa na gali honorowych Oscarów w Los Angeles (w przeciwieństwie do nagród stricte filmowych, nagrody Rady Gubernatorów Amerykańskiej Akademii Filmowej są wręczane jesienią) zapowiedział jego wieloletni przyjaciel Woody Harrelson (razem grali w "Doktorze Hollywood"). Pierwszy raz zobaczył go na ekranie w sitcomie "Family Ties" z lat 80. i już wtedy uznał, że jest "mistrzem komedii".
Harrelson w swoim wystąpieniu opowiedział zabawne anegdoty (np.o tym, jak razem pili krew kobry w Tajlandii) z ich trwającej cztery dekady przyjaźni, ale i opowiedział o jego działalności non-profit. – Zamienił mrożącą krew w żyłach diagnozę w odważną misję. Michael J. Fox nigdy nie prosił o rolę adwokata choroby Parkinsona, ale to jego najlepszy występ – powiedział, wręczając statuetkę.
Michael J. Fox otrzymał owację na stojąco (wśród publiki była jego rodzina, a także śmietanka aktorow, m.in. Tom Hanks, Jennifer Lawrence, Jeff Bridges, Ed Harris czy Christopher Lloyd, który w "Powrocie do przyszłości" grał doktora Emmeta Browna) i choć przeszedł na emeryturę ze względu na problemy z mówieniem, to nadal ma gadanę. Stojąc na scenie, nie mógł zapanować nad prawą ręką i... nie mógł też powstrzymać się od żartowania z tej sytuacji. – Przez was cały się trzęsę – powiedział do zgromadzonej publiczności.
Michael J. Fox wspomniał w przemówieniu o zachorowaniu w tak młodym wieku. – Najtrudniej było zmagać się z pewnością diagnozy i niepewnością sytuacji – podkreślił. Nazwał swoją chorobę "darem, który ciągle coś odbiera", ale to wciąż dar, bo za nauką stoją pieniądze, a on mógł pomóc je zbierać.
Podziękował również żonie, Tracy Pollan, za nieustające wsparcie. Poznali się na planie serialu "Family Ties", gdzie grali parę, a miłość przeniosła się także poza plan – pobrali się w 1988 roku i mają czworo dorosłych dzieci, które też były na widowni. Na koniec wystąpienia, które trwało 10 minut, powiedział, że to "cud", że tyle ustał.
– Teraz już na pewno nie mogę iść i targać tej rzeczy – przyznał z rozbrajającą szczerością i zaprosił na scenę swoją żonę, która wzięła od niego Oscara i pomogła mu wrócić na miejsce.
Michael J. Fox to idol wielu z nas. Jest bohaterem nie tylko jako Marty McFly.
Czy jest na sali jakiś 30-sto lub 40-latek, który nie chciał być jak Marty Fly? Jeździć na deskorolce (zwłaszcza tej latającej) lub podróżować w czasie DeLoreanem z szalonym doktorkiem, mieć samozapinające się najki, grać powalające solówki na gitarze, odnajdywać się w każdej sytuacji i nigdy nie odpuszczać, gdy ktoś nas nazwie tchórzem? Osobiście nie znam takich osób, sam zresztą zawsze chciałem się na nim (nieudolnie, bo nieudolnie) wzorować.
Michael J. Fox był stworzony do tej roli jak Arnold Schwarzenegger do grania Terminatora, a Sylvester Stallone do bycia Rambo. I to było tak cholernie smutne, że aktora, który miał u stóp cały świat, dopadła znienacka tak paskudna choroba. Ten dysonans pomiędzy postacią w "Powrocie do przyszłości" a tym, co się stało z jego ciałem, rozdzierał serce.
Jedyne, co się nie zmieniło to fakt, że nie przestał imponować i nawet jeśli już nie mógł grać tak jak kiedyś, to nadal jest wzorem do naśladowania. Wcześniej jako bohater wspaniałej serii filmów, a teraz po prostu jak Michael J. Fox, który w prawdziwym życiu też nigdy nie okazał się tchórzem.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Wierzcie lub nie, ale jest zbyt mało osób, by zdefiniować to jako zależność, więc nie było zbyt wielu badań w tym zakresie. Jest to jednak interesujące i myślę o wielu możliwych scenariuszach: łowiłem ryby w rzece obok zakładu produkującego papier i jadłem stamtąd łososie, mieszkałem na wielu farmach, jarałem trawkę w liceum, kiedy rząd zatruwał plantacje (tak z narkotykami walczyła w latach 70. administracja Nixona - red.). Możesz zwariować od próby rozgryzienia tego.
Michael J. Fox.
Teraz bardziej cieszę się życiem. Czuję się lepiej w swojej skórze niż 20 lat temu. Mogę usiąść i być spokojnym. Nie mogłem tego zrobić 25 lat temu. To dzięki lekarstwom, koktajlom leków i terapiom, których byliśmy częścią.