Były redaktor "Tygodnika Powszechnego" ks. Adam Boniecki
Były redaktor "Tygodnika Powszechnego" ks. Adam Boniecki Fot. Jarosław Kubalski / Agencja Gazeta

"Mogę powiedzieć za poetą: „Co o mnie piszą w dziennikach, nie zawsze śledzę z uwagą”. Ten rok był jednak wyjątkowo bogaty. Jedni robią ze mnie zdemenciałego starca, inni przebiegłego satanistę, wroga krzyża, zwolennika darcia Biblii, wroga świętej wiary, ucznia Turowicza-masona itd." - pisze na łamach "Tygodnika Powszechnego" ks. Adam Boniecki.

REKLAMA
W artykule "Moje najważniejsze wydarzenia 2012" ks. Boniecki subiektywnie podsumowuje mijający rok. Wymienia ważne dla niego wydarzenia, wspomina zmarłych przyjaciół i odnosi się do kontrowersji związanych z nim samym. Chodzi m.in. o falę krytyki, na jaką naraził się po tym gdy stanął w obronie wokalisty Adama "Nergala" Darskiego i zrobił sobie z nim zdjęcie. Ksiądz nawiązuje też do artykułu "Polski The Times", która opublikowała rozmowę z Bonieckim, gdy on sam zaprzeczył faktowi, że takiego wywiadu udzielił.
W najnowszym numerze "Tygodnika Powszechnego" ks. Boniecki pisze o swoich spotkaniach z czytelnikami wokół książki "Dookoła Świata" w blisko 70 miejscach w całej Polsce. "Spotykałem ludzi wierzących, którzy czując się członkami Kościoła, coraz częściej nie mogą go zrozumieć, czują się w nim ze swymi przekonaniami obcy i niechciani" - pisze Boniecki. Ma nadzieję, że odpowiedzią na ten "fenomen wyobcowania" będą kluby "Tygodnika Powszechnego". "Idea, by zamiast zwalczać inaczej myślących tworzyć własne środowiska, by nie dzielić, lecz budować mosty – trafia na realnie istniejącą w ludziach potrzebę" - zauważa Boniecki.
Na koniec odnosi się to tych, którzy w ostatnim roku najgłośniej go krytykowali.
ks. Adam Boniecki
na łamach "Tygodnika Powszechnego"

Tym, którzy z troską o moją duszę pochylają się nade mną, którzy prawią mi morały (np. Ewa Czaczkowska, o. Kowalczyk SJ), którzy do nałożenia na mnie kar kościelnych (nie cytuję, nie będę robił im reklamy), tym, którzy się ze mną zgadzają, lecz mają „pewne zastrzeżenia” (nie ujawniają jednak, jakie), którzy biją na alarm i ostrzegają kościelnych przełożonych, że naruszyłem zakaz, bo z jakąś panienką (przyznaję, niepotrzebnie) kilka minut rozmawiałem o książkach... krótko mówiąc, wszystkim, którzy z lubością, przy każdej nadarzającej się okazji ujeżdżają na mnie jak na łysej kobyle, pomawiając mnie, oczerniając, przyprawiając mi gębę, przekręcając moje myśli i słowa, donosząc na mnie, a także cierpliwej pani, która obwieszona wzywającymi mnie do nawrócenia plakatami stoi w chłodzie i głodzie przed pomieszczeniami, w których odbywają się spotkania, wszystkim, którzy mnie nie znoszą, dziś, u końca roku 2012, przebaczam i dosiego roku życzę... Amen CZYTAJ WIĘCEJ