Reklama.
"Mogę powiedzieć za poetą: „Co o mnie piszą w dziennikach, nie zawsze śledzę z uwagą”. Ten rok był jednak wyjątkowo bogaty. Jedni robią ze mnie zdemenciałego starca, inni przebiegłego satanistę, wroga krzyża, zwolennika darcia Biblii, wroga świętej wiary, ucznia Turowicza-masona itd." - pisze na łamach "Tygodnika Powszechnego" ks. Adam Boniecki.
Tym, którzy z troską o moją duszę pochylają się nade mną, którzy prawią mi morały (np. Ewa Czaczkowska, o. Kowalczyk SJ), którzy do nałożenia na mnie kar kościelnych (nie cytuję, nie będę robił im reklamy), tym, którzy się ze mną zgadzają, lecz mają „pewne zastrzeżenia” (nie ujawniają jednak, jakie), którzy biją na alarm i ostrzegają kościelnych przełożonych, że naruszyłem zakaz, bo z jakąś panienką (przyznaję, niepotrzebnie) kilka minut rozmawiałem o książkach... krótko mówiąc, wszystkim, którzy z lubością, przy każdej nadarzającej się okazji ujeżdżają na mnie jak na łysej kobyle, pomawiając mnie, oczerniając, przyprawiając mi gębę, przekręcając moje myśli i słowa, donosząc na mnie, a także cierpliwej pani, która obwieszona wzywającymi mnie do nawrócenia plakatami stoi w chłodzie i głodzie przed pomieszczeniami, w których odbywają się spotkania, wszystkim, którzy mnie nie znoszą, dziś, u końca roku 2012, przebaczam i dosiego roku życzę... Amen CZYTAJ WIĘCEJ