Do Odry trafiło więcej ścieków, niż zapewniano. Według ustaleń "Rzeczpospolitej" wydano 751 pozwoleń na zrzuty, a nie 500, jak mówili eksperci rządowej komisji.
Reklama.
Reklama.
Do skażenia Odry doszło kilka miesięcy temu. Pierwsze sygnały o śniętych rybach zaczęli zgłaszać wędkarze pod koniec lipca. Długo nie informowano o żadnych krokach podjętych przez władze oraz odpowiednie służby. Dopiero 12 sierpnia wprowadzono zakaz wstępu do wód Odry w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim.
– Ważne, by władze i obywatele zrozumieli, co tak naprawdę się wydarzyło, choć dzisiaj nie mamy jeszcze co do tego jasności – wskazała.
Więcej ścieków
Do ustalenia przyczyn skażenia powołaną specjalną rządową komisję. Eksperci stwierdzili, że powodem tragicznego stanu rzeki, śmiertelnego zasolenia, jest ilość i stężenie ścieków, które trafiły do Odry. Przekazali, że wydano 500 pozwoleń na zrzuty, ale teraz okazuje się, że mogło być ich 30 proc. więcej – aż 751 pozwoleń.
"751 pozwoleń wodnoprawnych wydano na zrzut ścieków do Odry i jej dopływów, głównie Kłodnicy. Aż 70 proc. z nich wydały samorządy, a Wody Polskie 230" – czytamy w "Rzeczpospolitej", której dziennikarze powołują się na dane Ministerstwa Infrastruktury. Jedynie jeden wniosek otrzymał negatywną opinię.
Co ciekawe, część podmiotów, które otrzymały zgodę na zrzuty, dotyczy zrzutów wód opadowych, a także roztopowych, czyli również z miejsc, które zimą posypuje się solą.
"W ocenie Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska nie można stwierdzić, że zrzuty wód opadowych przyczyniły się do zasolenia Odry" – przekazało dziennikarzom Ministerstwo klimatu i środowiska. Resort przyznał również, że w niektórych przypadkach doszło do "naruszenia warunków pozwoleń".