Jeden z mieszkańców mówi, że nie może się denerwować, bo mu ciśnienie skoczy. Ale co chwila podnosi głos. – Wszystkich, co robią z tego sensację, ja bym powsadzał do więzienia! Ci, co to rozdmuchali, powinni teraz przeprosić księdza! Mi już słów brakuje dla tych, co zrobili z tego aferę! – powtarza. O wytycznych proboszcza z tej parafii ws. kolędy słyszała chyba cała Polska. Ale tu, w Przegędzy, odbiór jest inny. Przynajmniej u części mieszkańców.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ksiądz proboszcz został gwiazdą internetu. A nagranie z mszy św., na której instruuje wiernych, jak powinni ugościć go podczas kolędy, hitem Facebooka, Twittera i wszystkich portali. Sieć ugina się od komentarzy, kpin i żartów, wideo robi furorę, głos w sprawie proboszcza zabrała nawet kuria.
"Na pewno nie jest to mój sposób komunikowania się z wiernymi. Chodząc po kolędzie, osobiście nie miałem potrzeby ustalania szczegółów dotyczących posiłków" – zaznaczył rzecznik archidiecezji katowickiej ks. dr Tomasz Wojtal.
– Ja nie wiem, po co ta burza. Nie wiem, o co tu chodzi. Nie mam pojęcia, po co wszyscy szukają sensacji. To czysta nagonka! To jest niepojęte! To totalny bezsens! Ja już nie mam słów! To niebywałe!– pierwszy telefon do Przegędzy i w słuchawce od razu ogromne oburzenie. A także obrona księdza.
– Niech pani napisze, że bronimy księdza! Że bronią go ci, co są naprawdę katolikami. Niech pani napisze, że wszyscy, którzy to rozdmuchali, mają go przeprosić! Bo powiedział to, co się należy! – denerwuje się mężczyzna.
Kto rozdmuchał? Od różnych osób słyszymy:
– Antyklerykałowie.
– Ci, co chodzą dwa razy w roku do kościoła.
– Ci, co najczęściej siedzą w pierwszych ławkach od święta.
– Nie są od nas, z Przegędzy.
– Ci, co tylko czekają na jakiś błąd księdza. Żeby wrzucić w internet i żeby było z tego wielkie halo. W całym kraju, i nie tylko, jest nagonka na księży.
"To ewenement w skali kraju"
Przegędza to wieś w województwie śląskim, kilkanaście minut samochodem od Rybnika. Leży przy drodze przelotowej Rybnik-Katowice, z rozgałęzieniami w stronę Leszczyn. Liczy ok. 1600 mieszkańców i zapewne nie wszyscy z nich bronią proboszcza, bo jeden z nich wspomina nam o żywiołowej dyskusji na ten temat w jednym miejscu pracy i nie wszyscy byli "za".
Albo o tym, że teraz jest tu bardzo dużo młodych ludzi, którzy w Przegędzy kupili działki, tu się pobudowali i ich się nie zna – co ma oznaczać, że z praktykowaniem wiary może być u nich inaczej niż u starszych, rdzennych mieszkańców.
W każdym razie niektórzy piszą w komentarzach internetowych, że z czymś takim jeszcze się nie spotkali.
Jeden z nich, który był na mszy i osobiście słyszał księdza, skomentował pod postem lokalnych mediów: "Nigdy wcześniej żaden ksiądz nie udzielał żadnych wskazówek dotyczących obsługi kapłana w czasie kolędy. Zarówno poczęstunku, jak i transportu. W dużych miastach księża chodzą pieszo. Często można ich spotkać z ministrantami w drodze. To, co widziałem i usłyszałem, to ewenement na skalę kraju. I nic dziwnego, że szeroko komentowany".
Obrona księdza jest jednak bardzo silna, o czym sami się przekonaliśmy. A z rozmów obrońcami wyłania się przepaść, jaka dzieli Warszawę, Gdańsk i inne duże miasta z tymi małymi, dla których kościół to centrum życia. Zwłaszcza dla starszych mieszkańców.
– Nie mam do proboszcza żadnych zastrzeżeń. Nam, praktykującym, żal tego księdza, że tak na nim psy wieszają – słyszę od kolejnych osób.
Wytyczne księdza ws. kolędy
Przypomnijmy najpierw, proboszcz kościoła pw. Podwyższenia Krzyża Świętego zaskoczył pół Polski tym, że z ambony przedstawił wiernym wytyczne, jak należy ugościć go na kolędzie.
– Jeżeli chodzi o posiłki, to z chęcią zjem, ale nie w każdym domu. Nie jestem w stanie w każdym domu coś zjeść ani w co drugim, ale mniej więcej w połowie i na końcu coś zjem. Jeżeli chodzi o picie, to piję tylko zwykłą czarną herbatę, bez żadnych dodatków, jeszcze taką słabszą. To jedyne, co piję – przekazał.
Ksiądz powiedział, że jest na diecie. Wspomniał też o "zimnej płycie" w porze kolacji: – Zjem, co tam mogę, wybiorę sobie pojedyncze jakieś rzeczy. Pieczywo białe bez dodatków. Jeśli chodzi o ciasta, to najlepiej babka lub drożdżowe, jakieś lekkostrawne.
Proboszcz poprosił też parafian, żeby – jeśli mogą – przyjechali po niego i ministrantów 10 minut przed rozpoczęciem kolędy. A po wizycie mile widziane będzie odwiezienie go na plebanię.
Mieszkańcy rozumieją księdza
W Polsce śmiech, szok, niedowierzanie i zgryźliwe komentarze, tu jednak czuć, że podchodzą do tego ze zrozumieniem.
– Uważam, że nic złego nie zrobił, że coś takiego powiedział. Dobrze, że uprzedził parafian. Od zrobił to dla dobra wszystkich, żeby ludzie nie podawali mu tego, czego nie je. Ja jestem za nim. U nas poczęstunek dla księdza to normalna rzecz – reaguje Tadeusz Koziel, kierownik Schroniska dla Bezdomnych Mężczyzn w Przegędzy, które prowadzi Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta – Koło Rybnickie.
O proboszczu wypowiada się w samych superlatywach: – Jest super księdzem, przychodzi do nas, odprawia nam msze, pomaga mieszkańcom i w naszym schronisku, motywuje naszych podopiecznych, żeby odstawili alkohol i wzięli się za co innego. Też częstujemy go kawą, ciastem. Od początku, gdy zaczął do nas przychodzić, dowiedzieliśmy się, czego nie może jeść.
Jedna z mieszkanek mówi, że to, co powiedział ksiądz, bardzo przypadło jej do gustu. – Jeśli ktoś jest na diecie, nie może wszystkiego jeść, a ktoś nastawia mu na stół różnych smakołyków, np. tort, a on nie może tego jeść i niczym się nie poczęstuje, to ktoś pomyśli: "Nawet tego nie tknął!" Dlatego bardzo dobrze, że to wszystko wyjaśnił – uważa.
Była na mszy, osobiście słyszała "ogłoszenie" księdza, nic w nim jej nie uraziło.
– Popieram to. Nic mnie nie zaskoczyło. Powiedział bardzo słusznie. Przecież niemożliwe jest, żeby w każdym domu się częstował, również ze względów fizjologicznych. Tu wypije herbatę, tam kawę, potem trzeba iść do łazienki. A dla księdza to też mało komfortowa sytuacja – zauważa.
Jak mieszkańcy gościli księdza
Mieszkańcy przyznają jednak, że wcześniej takie wytyczne nie miały miejsca, choć posiłki dla księdza były zawsze. Tylko mieszkańcy sami między sobą ustalali, w którym domu i u kogo proboszcz podczas kolędy zje śniadanie (gdy zaczynał rano), obiad i kolację.
– Jak kiedyś ktoś chciał poczęstować księdza, to należało to wcześniej do niego zgłosić. A inni mieszkańcy jak chcieli zrobić kawę czy herbatę, to robili, a jak nie, to nie musieli. Na wsi zawsze chciało się ugościć księdza. Chodzenie od domu do domu też jest meczące – słyszymy.
A kwestia transportu, która również pojawiła się w wytycznych?
– To jest tradycja. Zawsze tak było. Zawsze ktoś starał się jechać po księdza, bo u nas są dalekie odcinki, na piechotę z kościoła do niektórych domów trzeba iść pół godziny. Zawsze ktoś ostatni odwoził księdza – tłumaczą mieszkańcy.
Jeden z naszych rozmówców reaguje ostro: – A wyobraża pani sobie, jakby ksiądz pieszo przeszedł na koniec wsi? Ludzie zjedliby jeden drugiego. Zaraz by było: "To wyście nie pojechali po księdza? On musiał iść tak daleko pieszo? To niemożliwe! Ludzie, co wy robicie?".
Z perspektywy Warszawy czy komentarza internetowego łatwo nam to oceniać. Tu bardzo widać jak pewne rzeczy widzą inaczej.
"Ludzie! Jaka 'lista życzeń księdza'?"
Po tym nagraniu w mediach pojawiły się np. określenia "lista życzeń księdza". Gdy cytuję to niektórym mieszkańcom, oburzenie wręcz eksploduje.
– To nie była żadna lista życzeń! Ludzie! Jaka lista życzeń? Proboszcz normalnie, prosto, wytłumaczył ludziom, zwykłym zjadaczom chleba, że mają mu niepotrzebnie nie szykować posiłków w każdym domu, bo przecież tego wszystkiego nie zje. Tym bardziej że jest na diecie. To ludzie mają szykować jedzenie, a on nie będzie jadł? I to jest sensacją? Ja pier****lę, nie wytrzymam! – denerwuje się jeden z naszych rozmówców.
Mówi, że nie powinien się denerwować, bo mu ciśnienie skoczy: – Nawet nie patrzę w internet, bo zaraz mnie to wkurza. Jakby tego nie powiedział, a ludzie by to wszystko przygotowali, to dopiero by powiedzieli: "O! Nawet nie powiedział, że jest na diecie. Mógł to ogłosić, to byśmy nie szykowali jedzenia". Jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził.
Parafia jest młoda, pochodzi z lat 70. Ksiądz, który przedstawił wytyczne, proboszczem jest tu od roku. Nie sposób się z nim teraz skontaktować.
– Pomału dostosowuje się do nas. Dopiero przyszedł i zaraz taka krytyka na niego. Hańba. Jako nowy proboszcz powinien też mieć wsparcie od parafian – oburza się jeszcze jedna z mieszkanek.
Na koniec pytam, czy Przegędza podzieliła się przez słowa księdza.
– Pani zadaje mi takie pytanie, jak twierdzi opozycja. Czyli jak PO i Tusk mówią, że PiS dzieli Polaków na pół. A jest wręcz odwrotnie. Nie zrobiło się przez to nerwowo. Nikt na nikogo nie najeżdża – puentuje jeden z rozmówców.