nt_logo

Historia "Kokainowego misia" jest tak szalona, że powstał o nim film. Prawda jest o wiele gorsza

Bartosz Godziński

02 grudnia 2022, 17:25 · 6 minut czytania
Historia o niedźwiedziu, który pożarł 40 kilogramów kokainy, brzmi jak miejska legenda, ale wydarzyła się naprawdę. Stała się inspiracją do nadchodzącego filmu "Kokainowy miś", który będzie komediowym horrorem z siejącym postrach naćpanym niedźwiedziem. Fakty o prawdziwym niedźwiedziu nie były aż tak zwariowane, ale cała opowieść rzeczywiście jest absurdalna.


Historia "Kokainowego misia" jest tak szalona, że powstał o nim film. Prawda jest o wiele gorsza

Bartosz Godziński
02 grudnia 2022, 17:25 • 1 minuta czytania
Historia o niedźwiedziu, który pożarł 40 kilogramów kokainy, brzmi jak miejska legenda, ale wydarzyła się naprawdę. Stała się inspiracją do nadchodzącego filmu "Kokainowy miś", który będzie komediowym horrorem z siejącym postrach naćpanym niedźwiedziem. Fakty o prawdziwym niedźwiedziu nie były aż tak zwariowane, ale cała opowieść rzeczywiście jest absurdalna.
"Kokainowy miś" z filmu (po lewej) jest inspirowany prawdziwym niedźwiedziem, który zjadł kokainę. Fot. kadr z filmu "Kokainowy miś", Wikipedia
  • W 1985 roku znaleziono martwego niedźwiedzia w lesie w stanie Georgia. Okazało się, że zmarł od przedawkowania kokainy.
  • Zwierzę najadło się towaru, który wyrzucił z samolotu przemytnik Andrew Thornton. Mężczyzna zginął trzy miesiące wcześniej po tym, jak zaplątał się w spadochron.
  • Wypchane zwłoki "Pablo EskoBear" stały się atrakcją turystyczną w Kentucky, a podkoloryzowana historia doczekała się filmu. Jego reżyserką jest Elizabeth Banks, gra w nim m.in., Ray Liotta, a premiera zaplanowana jest na 24 lutego 2023 roku.

Na pewno obijała wam się o uszy nieprawdopodobna historia "Kokainowego misia". I wszystko w niej jest prawdziwe, ale tak naprawdę jest tylko makabreskowym epilogiem innej sprawy true crime zwanej "The Bluegrass Conspiracy" z przekupnymi gliniarzami, politykami i narkotykami w roli głównej. Rozgrzała Amerykę w latach 80. i powstało o niej wiele programów telewizyjnych, książek i teorii spiskowych. Cały skandal wybuchł po śmierci Andrew Thorntona, który był jednym z najsłynniejszych przemytników w historii.

Andrew Thornton był policjantem, a potem trafił do "Firmy" - międzynarodowej grupy przestępczej zajmujące się handlem bronią i narkotykami

Andrew C. Thornton II pochodził z Kentucky – urodził się 30 października 1944 roku w Bourbon County. Jego rodzina była dobrze usytuowana: chodził do prywatnej szkoły czy klubu polo. Rzucił studia, żeby wstąpić do armii, gdzie został wyszkolony na spadochroniarza w 82. dywizji powietrznej. W 1965 roku brał udział w inwazji Stanów na Dominikanę, za co został odznaczony Purpurowym Sercem, przyznawanym przez prezydenta dla rannych żołnierzy.

Potem odszedł z armii i został policjantem, równocześnie kontynuując naukę na studiach wieczorowych (studiował m.in. prawo). Na początku lat 70. dołączył do wydziału narkotykowego policji Lexington. Już wtedy zaczął sobie dorabiać jako przemytnik, wykorzystując wcześniej zdobyte doświadczenie.

W 1977 roku odszedł z policji i został prawnikiem. Cztery lata później we Fresno (Kalifornia), on i kilku innych mężczyzn zostało oskarżonych o kradzież broni z bazy wojskowej w China Lake i próbę przeszmuglowania tysiąca funtów (niecałe pół tony) marihuany do USA.

Twierdził, że jest niewinny i... uciekł ze stanu. Niedługo potem został schwytany w Karolinie Północnej. Kiedy go aresztowano, miał na sobie kamizelkę kuloodporną i pistolet. Skazano go tylko za próbę przemycenia narkotyków - na 6 miesięcy więzienia, 5 lat zawiasów i odebrano mu licencję prawnika. Jednak nie wrócił na jasną stronę mocy.

Później okazało się, że był częścią międzynarodowej grupy przestępczej złożonej m.in. z byłych policjantów. Do "Firmy" ("The Company"), jak się okrzyknęli, należało ponad 300 osób, które dysponowały samolotami i łodziami wartymi 26 milionów dolarów. Zostało to opisane w głośnej książce "The Bluegrass Conspiracy", w której możemy przeczytać, że szajka sięgała aż do amerykańskiego rządu. Jej działalność miała wspierać tajne operacje USA w Nikaragui, Salwadorze i Afryce Południowej.

Thornton działał w "Firmie" m.in. jako pilot. Jego znajomy powiedział, że "był jednym z najmądrzejszych gości, jakich znał". – W szkole sobie świetnie radził. Pochodził z bardzo dobrej rodziny i miał przed sobą cały świat – przyznał. Swój potencjał zmarnował na latanie z narkotykami i zginął w czasie jednej z akcji. Krótko przed swoimi 41. urodzinami.

Andrew Thornton roztrzaskał się na czyimś podwórku. Miał przy sobie kokę wartą 15 milionów dolarów

11 września 1985 roku nad ranem pewien mieszkaniec Knoxville (stan Tennessee) znalazł na podwórku trupa zawiniętego w spadochron. Identyfikacja wykazała, że zwłoki należały do Andrew Thorntona. Był uzbrojony po zęby: miał na sobie kamizelkę kuloodporną, noktowizor, dwa pistolety i nóż (a także mokasyny Gucciego). Znaleziono też przy nim torbę z 35 kilogramami kokainy o czarnorynkowej wartości 15 milionów dolarów oraz 4,5 tys. dolarów w gotówce. Thornton zginął w czasie nieudanego przemytu narkotyków z Kolumbii do Tennessee. Włączył autopilota w awionetce (wrak Cesny znaleziono prawie 100 kilometrów dalej w Hayesville w Karolinie Północnej) i miał wylądować z towarem pod osłoną nocy, ale cały misterny plan się nie powiódł. Nie do końca wiadomo, dlaczego jego spadochron nie zadziałał.

Możliwe, że zahaczył o drzewa, bo nie wylądował pionowo, tylko roztrzaskał się głową o ziemię. Możliwe też, że targał ze sobą za dużo rzeczy. Thornton był również znany z tego, że lubił ryzykować i otwierać spadochron w ostatnim momencie. Tym razem prawdopodobnie zrobił to za późno, a fakt, że w nocy niewiele widać, nie pewno mu nie pomógł w manewrach czy obliczeniu wysokości.

Niedźwiedź pożarł 40 kilogramów kokainy. "Nie ma na tej planecie ssaka, który by to przeżył"

I teraz historia staje się jeszcze dziwniejsza. Trzy miesiące później na terenie państwowego lasu Chattahoochee–Oconee w północnej Georgii znaleziono martwego, 80-kilogramowego niedźwiedzia czarnego. Pewnie nikt by nie robił z tego afery, gdyby nie to, że leżało przy nim 40 rozszarpanych torebek ze śladami kokainy.

Nigdy nie dowiemy się, co podkusiło zwierzę do zjedzenia takiej ilości narkotyków, ale na 99 procent wiemy, że zostały wcześniej wyrzucone przez Thorntona, bo jak inaczej miałyby się tam znaleźć (Knoxville leży rzut kamieniem na północ od wspomnianego lasu)? Śledczy z Georgii ustalili, że przemytnik wziął ich ze sobą za dużo i musiał się pozbyć balastu w locie.

Z drugiej strony Kolumbijczyk, który również z nim wtedy leciał, relacjonował, że usłyszał w radiu komunikaty FBI i zaczął wyrzucać kokainę z samolotu. Jemu jednak spadochron się otworzył i wylądował bezpiecznie w Knoxville.

Niemniej jednak niedźwiedź pożarł kokę równą połowie swojej wagi. "Jego żołądek był dosłownie wypełniony kokainą po brzegi" – powiedział emerytowany lekarz sądowy, który zajrzał do środka. Zwierzę musiało umierać w agonii.

Nie ma na tej planecie ssaka, który by to przeżył. Krwotok mózgowy, niewydolność oddechowa, hipertermia, niewydolność nerek, niewydolność serca, udar. Powiedz cokolwiek, a ten niedźwiedź to miał.Lekarz sądowy z Georgii

Pomimo tego zwłoki zachowały się w tak w dobrym stanie, a o samym niedźwiedziu krążyły już wtedy legendy, więc szkoda byłoby je kremować. Tak pomyślał sobie lekarz i skontaktował się ze swoim znajomym myśliwym, który znał się na wypychaniu zwierząt. "Kokainowy miś" został spreparowany, a następnie podarowany jako atrakcja do części rekreacyjnej lasu nad rzeką Chattahoochee. I na tym nie koniec historii.

Wypchany "Kokainowy miś" krążył przez lata z rąk do rąk. W końcu stał się maskotką sklepu w Kentucky

W latach 90. w obawie przed pożarem wypchany niedźwiedź trafił do tymczasowego magazynu w położonym niedaleko mieście Dalton... i zniknął. Został sprzedany śpiewakowi country Waylonowi Jenningsowi, który kupił od właściciela lombardu. Muzyk nie wiedział jednak, że "artefakt" był kradziony. Znał jednak jego historię, a "artefakt" miał być prezentem dla "księcia Kentucky" Rona Thompsona, który był wtedy alfonsem w Las Vegas.

Thompson zmarł w 2009 roku, a większość jego majątku została wylicytowana na aukcji. W tym właśnie "Kokainowy miś". Kupił go chiński imigrant - Zhu T'ang z Reno za 200 dolarów, ale nie miał pojęcia, z jakim legendarnym "artefaktem" miał do czynienia. Bardzo go jednak lubił i chciał go postawić u siebie w salonie, ale nie pozwoliła mu na to żona. Trafił więc do jego sklepu z medycyną chińską.

T'ang zmarł w 2012 roku. Jego żona sprzedała biznes, ale zostawiła wypchanego niedźwiedzia na pamiątkę. Całe to śledztwo przeprowadził portal "Kentucky for Kentucky", który wytropił niedźwiedzia i opowiedział kobiecie niezwykłą historię. Nie do końca w nią uwierzyła, ale z chęcią się pozbyła wypchanego zwierzęcia – w zamian za pokrycie kosztów transportu.

"Kokainowy miś" zwany też "Pablo EskoBearem" (gra słów - "bear" to po angielsku niedźwiedź) trafił ostatecznie do sklepu z pamiątkami Fun Mall w północnym Lexington. Każdy może go oglądać i zrobić sobie przy nim fotkę. Ma na sobie stosowną tabliczkę informującą o jego barwnej historii, a także przestrogę, by "nie brać narkotyków, bo możesz skończyć wypchany jak ten niedźwiedź".

"Kokainowy miś" to nowy horror komediowy inspirowany prawdziwą historią. Powiedzmy...

Historia "Kokainowego misia" i Andrew Thorntona przypomina odcinek "Breaking Bad", który nigdy nie powstał. Jest w niej policjant, który wcześniej tropił handlarzy narkotyków, a potem stał się przemytnikiem, a także wiele zwrotów akcji, tragicznych śmierci i absurdy. Mnóstwo absurdów.

Praktycznie nic nie trzeba tu dodawać, ale najbardziej wyobraźnię pobudza to, co się działo z niedźwiedziem po przyjęciu takiej góry koksu. Właśnie o tym będzie nadchodzący film "Kokainowy miś" w reżyserii Elizabeth Banks. Możemy ją kojarzyć z wielu ról komediowych, ale aktorka nakręciła już m.in. "Pitch Perfect 2" czy "Aniołki Charliego" (te z 2019 r.).

Teraz wzięła się za horror z gatunku: rozwścieczone zwierzęta atakują ludzi. Były już filmy z rekinami, ptakami czy "Morderczymi ryjówkami". Teraz przyszedł czas na naćpanego niedźwiedzia rozszarpującego turystów. "Kokainowy miś" będzie wysokobudżetową produkcją w gwiazdorskiej obsadzie – to też ostatni film, w którym zobaczymy zmarłego w tym roku Raya Liottę. Premiera została zaplanowana na 24 lutego 2023 roku.

Właśnie ukazał się pierwszy zwiastun tego filmu, który będzie właśnie tym, o czym myślicie. Jeśli dotarliście do tego momentu artykułu, to wiecie, że z wyjątkiem motywu zjedzonych przez miśka narkotyków niemal wszystko będzie w nim krwistą fikcją.