
Siarczysty mróz. Zwykły człowiek robi wszystko, by nie wychodzić z domu, oni idą nad jezioro. Tną przeręblę, rozgrzewają się i wskakują do wody. Poznajcie morsów, których w Polsce jest coraz więcej. Są na Podlasiu, są w Bydgoszczy, są pod Warszawą. Są Morsjanie, a nawet Komando Foki. Nie przepadają za kwietniem. Wolą, gdy na zewnątrz jest minus kilkanaście stopni. Wtedy kąpiel smakuje najlepiej.
Jednak przy skrajnie niskiej temperaturze nie każdy mors wskoczyłby do wody. Jerzy Ejsmund jest prezesem klubu biegacza Lechici z podwarszawskiej Zielonki. Oprócz tego w każdy zimowy weekend organizuje kąpiele. Gdy ponad rok temu rozmawiałem z nim na temat morsowania, mówił: "mamy taki przepis, że kąpiemy się do minus 20 stopni. Jak jest chłodniej, kąpiel przekładamy. Spotykamy się wtedy nie o ósmej, a bliżej dwunastej, trzynastej. Najniższa temperatura? Kiedyś wskoczyliśmy, jak było minus 28C. Ale nie polecam, nie było to mądre. Kolega coś sobie zrobił z udami".
Do przerębla nie powinien wchodzić ktoś, kto ma problemy z sercem, nerkami, krążeniem w kończynach. Są jednak i dolegliwości, w których kąpiel okazać się może pomocna, jeśli stosowana jest jako dodatek do zwyczajowego leczenia. Do nich Sławek Kaszuba ze stowarzyszenia "Morsy Gdyńskie" zalicza nadciśnienie tętnicze i astmę oskrzelową. CZYTAJ WIĘCEJ
Odpowiedzi na pytanie "dlaczego?", padają różne. Najczęściej powtarzany argument: Dla zdrowia. - Dzięki temu jestem świetnie uodporniony na zimno - tłumaczy Staranowicz. Z kolei Małgorzata Zielińska z Bydgoskiego Klubu Morsów odpowiedź ma nieco bardziej rozbudowaną. Zawierającą trzy argumenty. - Każdemu powtarzam, że morsuję dla zdrowia, dla humoru i dla towarzystwa - mówi z przekonaniem w głosie. Dodaje, że kiedyś w zimie często chorowała, a po latach kąpieli zapada średnio na jedno przeziębienie. W dodatku lekkie. Humor? Chodzi o hormony - w czasie przebywania w wodzie wydziela się m. in adrenalina i człowiek, po wyjściu z wody, czuje się panem świata. Rozpiera go energia.
Mors - Mikołaj, rozdaje cukierki
W Bydgoszczy kąpią się w centrum miasta. Jest ich coraz więcej i zdarza się, że ktoś dzwoni albo przysyła wiadomość: "Witam, widziałem was w telewizji. Czy można by się z wami wykąpać?". Normalnie wskakują do wody trzy razy w tygodniu. Gdy są wolne dni - zdarza się, że codziennie. Tak było właśnie w dniach 24,25 i 26 grudnia. Każdy z nich miał na głowie czapkę, ale to w zasadzie jest normą. Podobnie jak rękawiczki, bo dłonie są stosunkowo mało odporne na zimno. Tym razem byli jednak i tacy, którzy ubrali się na czerwono. Jeden z morsów, przebrany za Mikołaja rozdawał nawet innym cukierki.
Raz do przerębli to i pijak wpadnie
Kilka minut to bardzo długo. W Zielonce wchodzą na kilkadziesiąt sekund, ewentualnie na minutę. Ale już to, by wchodzić dwa razy, stawiają sobie za punkt honoru. Mówią, że raz do przerębli do i pijak wpadnie, jak akurat przesadzi z tanim winem pod sklepem i napatoczy się w okolice zamarzniętego jeziora. A dwa razy - no, to już prawdziwa sztuka. Zarezerwowana dla morsów. Ludzi, którzy przed wejściem do wody muszą się porządnie rozgrzać. Normalnie w sporcie rozgrzewka jest z reguły krótsza niż występ. Tutaj jest różnie. W Zielonce trwa kilkadziesiąt minut i w jej trakcie wykonuje się określone, specjalistyczne ćwiczenia. Na Podlasiu kąpiący są zahartowani i wystarczy im kilka minut.
Morsów, którzy doczekali się nawet swojego rekordu Guinessa, zawartego w księdze. W Mielnie od lat odbywają się specjalnie międzynarodowe zloty. Przybywają obywatele okolicznych państw, są nawet tacy, którzy przylatują z USA. Dwa lata temu uczestnicy takiego spotkania postanowili przejść do historii. W jednej chwili do wody weszło około 1400 osób. I Mielno, miejscowość w Polsce, stała się znana na świecie. Właśnie przez morsów.
Po wyjściu z wody można się od razu wytrzeć lub też pobiegać do czasu wyschnięcia. Uczucie zimna, nawet jeśli pojawi się w wodzie, to na suchym lądzie powraca dopiero po kilku minutach. Natomiast szybki powrót do wody jest niemożliwy, gdyż skóra człowieka zaczyna się w ten sposób rozgrzewać, że w wodzie poczulibyśmy przenikliwe kłucie. Ponownie można wejść dopiero po kolejnej rozgrzewce. CZYTAJ WIĘCEJ
Morsy to nie tylko zwykli ludzie, którzy hartują się, wchodzą do przerębli i czerpią z tego radość. To też artyści. W Polsce aż roi się od różnych stowarzyszeń. Wpisuję na Facebooku dopełniacz "morsów" i wyskakuje mi kilkanaście przeróżnych stron. Komando Foki, Morsjanie, Grajewskie Wilki. Na stronach niektórych z organizacji możemy znaleźć próbki twórczości literackiej. Oto dwie wybrane strofy z wiersza, zamieszczonego na stronie Podlaskich Morsów:
Grupę morsów silną mamy
W zimniej wodzie się kapiemy
Swoje ciała hartujemy
Wskakuj z nami w zimną wodę
Gdy spróbujesz chociaż raz
Będziesz morsem cały czas.
