Zakończył się sądowy spór Włodzimierza Cimoszewicza z Telewizją Polską ws. rzekomego zdemolowania wynajmowanej przez byłego premiera leśniczówki. Stacja musi przeprosić europosła i wpłacić pieniądze na konto WOŚP. Wcześniej w podobnym procesie przegrała "Gazeta Polska".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zerwana boazeria, zdemontowane centralne ogrzewanie, okna bez parapetów – tak, według relacji rządowych i prorządowych mediów, miała wyglądać leśniczówka, którą wynajmował od nadleśnictwa Włodzimierz Cimoszewicz
Sprawa dotyczy 2019 roku – niedługo przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, w których były premier startował z poparciem Koalicji Obywatelskiej
Polityk wytoczył proces m.in. TVP, wyrok zapadł w poniedziałek i jest korzystny dla Cimoszewicza. "Było warto" – napisał w mediach społecznościowych
"Sąd Okręgowy w Warszawie wydał dzisiaj wyrok w sprawie, którą wytoczyłem TVPw związku z ich kłamstwami na temat rzekomej dewastacji wynajmowanej leśniczówki. Mają przeprosić i wpłacić sporą kwotę na rzecz Wielkiej Orkiestry" – napisał w poniedziałek na Facebooku Włodzimierz Cimoszewicz.
Włodzimierz Cimoszewicz wygrał w sądzie z TVP ws. leśniczówki
Jak przypomniał, sprawa trwała 3,5 roku, "ale było warto". "Kłamstwo dotarło do wielu, niech prawda też ma szansę" – dodał były premier we wpisie.
Sprawa, w której sędziowski werdykt zapadł w poniedziałek, dotyczy 2019 roku – niedługo przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Cimoszewicz startował w nich z poparciem Koalicji Obywatelskiej i uzyskał mandat.
Zerwana boazeria, zdemontowane centralne ogrzewanie, okna bez parapetów – tak, według prawicowych mediów, miała wyglądać leśniczówka, którą wynajmował od nadleśnictwa polityk.
Aluzja Morawieckiego na "doniesienia" prawicowych mediów
O rzekomej dewastacji i ogołoceniu leśniczówki w Puszczy Białowieskiej informowały m.in. "Gazeta Polska" i TVP. Zdaniem "GP" Cimoszewicz, wyprowadzając się z leśniczówki, którą wynajmował za półdarmo przez 17 lat, zabrał ze sobą piec, poszycie budynku gospodarczego, framugi w drzwiach oraz oknach, gniazdka i kontakty elektryczne oraz boazerię. Prawicowy tygodnik stwierdził, że to "ruina, która nie nadaje się do zamieszkania".
Sprawę z lubością komentowali też prawicowi politycy. "Może Włodzimierz Cimoszewicz opowie, co stało się w leśniczówce?" – pytała potem na TwitterzeBeata Mazurek. Aluzję rzucił też Mateusz Morawiecki.
– Plany inwestycyjne, które są przed nami, pokazują Pomorzanom, że to okno na świat będzie wyremontowane, będzie jeszcze szerzej otwarte, będzie jeszcze bardziej nowoczesne. Tak przy okazji, a propos ostatnich doniesień, framugi, parapety, ościeżnice zostawimy, tylko wymienimy na nowe, większe okno – mówił premier.
Cimoszewicz stwierdził, że "to kłamliwe zarzuty i nagonka", zapowiedział też pozwy przeciwko TVP i "Gazecie Polskiej". Tłumaczył, że bardzo dla niego niewygodny i kosztowny demontaż boazerii i centralnego ogrzewania odbył się na wyraźną prośbę nadleśnictwa i miał na to dowody w postaci dokumentów.
– Poza prawicowymi mediami w tej nagonce biorą udział politycy PiS, w tym pan Morawiecki. Jeśli nie odwoła swoich bezmyślnych komentarzy i nie przeprosi mnie, będę go od dzisiaj nazywał łgarzem – komentował.
"Gazeta Polska" przegrała proces z Włodzimierzem Cimoszewiczem w ubiegłym roku.