
Włodzimierz Cimoszewicz bez immunitetu
Wniosek o uchylenie immunitetu Włodzimierza Cimoszewicza na prośbę Prokuratury Okręgowej w Białymstoku złożył w lipcu 2021 roku Zbigniew Ziobro. Dopiero po ośmiu miesiącach Parlament Europejski umożliwił wszczęcie śledztwa w sprawie wypadku.
W oficjalnym sprawozdaniu eurodeputowani wyrazili zgodę na uchylenie immunitetu przez wzgląd na brak przesłanek, by śledztwo miało uderzyć w prowadzoną przez Cimoszewicza działalność polityczną. Nie przekonało to jednak Leszka Millera, który wstrzymał się od głosu i Marka Belki, który zagłosował przeciw.
Przypomnijmy, że do wypadku doszło w Hajnówce 4 maja 2019 r. w godzinach porannych. Jak zapewniał były premier, po natychmiastowym udzieleniu pomocy 70-letnia kobieta została odwieziona do szpitala.
Czytaj także: Cimoszewicz potrącił rowerzystkę... autem bez przeglądu. Teraz były premier się tłumaczy
"Wyrażam ubolewanie z powodu tego zdarzenia i szczególne współczucie poszkodowanej. Jest mi bardzo przykro z powodu tego niefortunnego wydarzenia w dniu jej urodzin. Pewnym usprawiedliwieniem był fakt jazdy pod słońce" – przekazał w oświadczeniu.
W wyniku wypadku 70-latka doznała złamania kości podudzia. Odnotowano także niegroźne otarcia na twarzy i dłoniach. Europoseł dodał, że wpływ na jego samopoczucie podczas jazdy mogła mieć informacja o wykryciu nowotworu.
W trakcie policyjnej kontroli okazało się, że pojazd polityka nie miał ważnych badań technicznych. Z tego powodu zatrzymano jego dowód rejestracyjny. – Ja ten samochód kupiłem w ubiegłym roku, 1 sierpnia przeprowadzone zostały badania techniczne i byłem święcie przekonany, że one są ważne na cały rok – wytłumaczył w 2019 roku.
Prokuratura Okręgowa w Białymstoku zapowiedziała zweryfikowanie, czy Cimoszewicz na pewno nie zbiegł z miejsca wypadku. Według "Super Expressu", który powołuje się na bliżej nieokreślone źródło pracujące przy śledztwie, do szpitala kobietę miał odwieźć kolega byłego premiera.
Wówczas do zaskakującej relacji odniósł się jego syn, Tomasz Cimoszewicz. – Z uwagi na jednostronność artykułu i fakt powoływania się na anonimowe źródła, nie będę go komentował. (...) Ubolewam nad niskimi standardami pracy autorów podobnych materiałów – powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską.
Byłemu premierowi grozą nawet 3 lata pozbawienia wolności.