
Robert Lewandowski skomentował sprawę niedoszłej premii od Mateusza Morawieckiego za awans do fazy pucharowej mistrzostw świata. – Piłka, zamiast łączyć ludzi, to nas tu podzieliła. A piłkarze są ofiarami – stwierdził kapitan Biało-Czerwonych w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet".
Od momentu wybuchu afery z premiami od Mateusza Morawieckiego za wyjście z grupy na mistrzostwach świata w Katarze wypowiedzieli się już m.in. Kamil Glik, selekcjoner Czesław Michniewicz i prezes PZPN Cezary Kulesza.
Lewandowski o niedoszłej premii od Morawieckiego: Piłkarze są ofiarami
Teraz do tego grona dołączył ktoś, kto jest kluczowy dla kadry Biało-Czerwonych, czyli jej kapitan Robert Lewandowski. Nasz najlepszy napastnik stwierdził w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet", że ta sprawa "stała się trochę pretekstem do rozpętania wojny polsko-polskiej, w której jest chyba dużo polityki, sporów różnych frakcji, również wokół PZPN, zwolenników i przeciwników trenera".
Robert Lewandowski
kapitan Biało-Czerwonych
W ostatnich dniach wokół polskiej kadry narosło wiele negatywnych wątków. Tuż po zakończeniu dla Biało-Czerwonych MŚ 2022 rozpoczęła się publiczna dyskusja o przyszłości selekcjonera. Co więcej, wybuchła tzw. afera premiowa, w której jedną z głównych ról odegrał premier Mateusz Morawiecki. Ostatecznie szef rządu stwierdził, że premii (30-50 mln zł) dla piłkarzy nie będzie, ale niesmak pozostał.
Glik: "Najwyższe skurw... z możliwych"
Całe to zamieszanie z pewnością nie pomaga, przykrywając wynik osiągnięty w Katarze – najlepszy od 36 lat, czyli udział w 1/8 finału. Krzysztof Stanowski na Kanale Sportowym zacytował np. mocne słowa lidera polskiej defensywy Kamila Glika.
Treść wiadomości brzmiała tak: "Niech media nie dopisują teorii o rodzinach, że przeszkadzały, bo to po prostu krzywdzi. Wiesz, ja mam to w d..., ale to, że żona z dziećmi, mama, teściowa, przyjechały za 10 dni, za moje pieniądze (250 tys. złotych) do hotelu oddalonego od 40 minut od nas, to jest złe? Widziałem się z nimi dwa razy, po meczu z Meksykiem, a potem z Arabią, między 13 a 20, bo było pozwolenie na wyjście na obiad... Robienie rodzinom krzywdy, że nam przeszkadzały, że za pieniądze PZPN się bawiły, to najwyższe skurw... z możliwych".
Do sprawy odniósł się także Czesław Michniewicz. – W dniu wylotu do Kataru odbyło się spotkanie, byliśmy na obiedzie z premierem Mateuszem Morawieckim. To była luźna rozmowa. Premier przemieszczał się po sali, gdzie byli zawodnicy, cały sztab. Zagadywał, piłkarze luźno dopytywali, w jakiej walucie miałaby to być premia. To miało taki charakter nieoficjalny. Widać na nagraniu z vloga Łączy nas piłka moment, kiedy premier wspomina o premii, po otrzymaniu prezentu od Lewandowskiego – stwierdził selekcjoner w Radiu ZET.
Michniewicz nie chciał żadnych pieniędzy
Michniewicz opowiedział też, że od jednego z dziennikarzy tekst o premiach. Jego zdaniem "tam było wszystko pomieszane i nie było prawdy".
– Nie było między nami żadnej kłótni w kadrze o premię od premiera. O sprawie rozmawialiśmy łącznie podczas ponad 20 dni jakieś pięć minut – stwierdził.
I dodał: – Pogadaliśmy o sprawie z Robertem Lewandowskim, jakieś 3-4 minuty przed odprawą. Bardzo ogólnie. Nie było różnicy zdań między nami. Ja chciałem, żeby te 65 osób, czyli członków sztabu, otrzymało coś z tej premii. Ja i mój asystent nie chcieliśmy nic, tak postanowiliśmy wspólnie. Ale decyzje o podziale miały zapaść dopiero w momencie, kiedy faktycznie ta premia faktycznie miałaby rację bytu.
Zobacz także
