Ludwik Sobolewski w "Faktach po faktach" komentował aferę ze swoim udziałem. "Minister skarbu nie będzie mi mówić co mam robić w czasie wolnym" – stwierdził Sobolewski. Prezes GPW przyznał też, że "nie nadaje się do stania na postumencie cnót moralnych i etycznych".
Minister Skarbu Mikołaj Budzanowski skomentował całą aferę krótko – określił zachowanie prezesa jako "haniebne". W czwartkowych "Faktach po faktach" Sobolewski zaś odnosił się do tych zarzutów.
Szef GPW oświadczył, że w sytuacji, gdy "mamy decydować czy coś jest etyczne czy nieetyczne" można różnie interpretować fakty. – Tutaj proces interpretowania musi być szczególnie staranny i wyważony – mówił Sobolewski. I podkreślał, że obecnie proces ten jest "zdominowany przez apele akcjonariuszy o zmiany w zarządzie" giełdy.
Sobolewski zaprzeczył też, jakoby namawiał, zachęcał lub naciskał kogokolwiek do inwestowania w "Klątwę Faraona". Prezes wyjaśniał też, że zainteresował się kwestią finansowania filmu, gdy jego przyjaciel Patryk Vega spytał go o to, "w jaki uczciwy, transparentny i efektywny sposób można by pozyskać pieniądze do filmu".
Ludwik Sobolewski podkreślał, że film jest także przedsięwzięciem biznesowym, ale o sporym ryzyku. I zaznaczył, że istotne jest pytanie: jak można takie ryzykowne biznesy finansować. – To było pierwsze zagadnienie którym w relacji koleżeńskiej się zajałem, ale nie jest prawdą, że zainicjowałem zbieranie funduszy na Newconnect. Ale jest prawdą, że zwróciłem się do swojego współpracownika o to, aby korzystając z wiedzy, kontaktów, relacji między nim a rynkiem, zorientował się, czy wśród tych inwestorów byliby tacy zainteresowani sfinansowaniem tego typu produkcji – tłumaczył zawieszony szef giełdy.
Dopytywany o to, czy takich spraw nie powinno się załatwiać na bankiecie lub spotkaniu towarzyskim, a nie poprzez służbowe maile, prezes GPW nie dał się złamać.
Prezes oświadczył też, że nie poda się do dymisji i zaczeka, aż 17 stycznia walne zgromadzenie akcjonariuszy podejmie w tej sprawie decyzję. Sobolewski nie chciał z kolei komentować sprawy w kontekście swojej partnerki Anny Szarek. – To już ściśle prywatna sfera o której nie chciałbym się rozwodzić – stwierdził krótko.
Na koniec Ludwik Sobolewski przyznał, że cała ta sytuacja to "zaskakujące wydarzenie w jego życiu".
Uslyszałem dzisiaj pana ministra skarbu jak był łaskaw mówić, że prezes giełdy nie powinien zajmować się produkcją filmów, tylko giełdą. Otóż ja mam inny pogląd na ten temat: uważam, że giełda to jest moje życie, ale jest w nim też kilka innych rzeczy i w czasie, który mam do dyspozycji, mogę czytać co chcę i mogę też kręcić filmy – czego nie robię, ale mógłbym. I minister skarbu nie będzie mi mówić co w tym czasie mam robić.
Ludwik Sobolewski
Prezes Giełdy Papierów Wartościowych
To że mój współpracownik wysłał je ze służbowego maila to niefortunność, ale też pewna strona formalna. Bo o tym czy jest presja i obietnica przywilejów w zamian za inwestowanie, rozstrzyga to co jest w treści, a nie to skąd to jest wysyłane. Gdyby z prywatnej skrzynki wysłano maila, który wskazywałby na presję, nacisk itd., w niczym by to nie umniejszało naganności takiego działania.
Ludwik Sobolewski
Prezes Giełdy Papierów Wartościowych
Ja jestem człowiekiem z 18 letnim doświadczeniem na rynku kapitałowym i mam taką osobistą refleksję, że ja się chyba nie bardzo nadaję żeby stać na postumencie cnót moralnych i etycznych. Co więcej, myślę, ze wielu ludzi się do tego nie nadaje, ale myślę też, że nie do tego powinna się sprowadzać rola prezesa giełdy. Gdyby była to mała giełda lokalna, to tak. Ale jeśli giełda ma być czymś ważnym, to owszem trzeba być skoncentrowanym na etyce, ale też na działaniu, popychaniu spraw do przodu, decyzjach, projektach, a wtedy i tak się naciska komuś na odcisk. Reperkusje naciskania na ten odcisk wyczuwam w przebiegu tej historii.