Temat wypadku 38-latka, który na oblodzonym chodniku stracił życie, obfituje w nowe fakty. Onet podał informację, zgodnie z którą mężczyzna przewrócił się i zmarł w innym miejscu niż to, w którym ostatecznie nad zwłokami stanął policyjny parawan. Sugerowano, że policjanci mogli przenieść mężczyznę. Ratusz potwierdza, że parawan policji stał przy przejściu dla pieszych, a do upadku doszło w innym miejscu
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Potwierdzono oficjalnie część nieoficjalnych informacji
Warszawski ratusz po zapoznaniu się z monitoringiem potwierdził, że mężczyzna przewrócił się w innym miejscu, niż stanął policyjny parawan ze zwłokami
Nie wiadomo jednak, jak do tego doszło, Onet twierdzi, że policjanci mogli przenieść mężczyznę
Ratusz potwierdza: do upadku 38-latka doszło w innym miejscu niż stał policyjny parawan
Od początku na bieżąco informujemy o sprawie wypadku 38-latka, który we wtorek 20 grudnia zginął na oblodzonym chodniku w Warszawie. Onet podał, że mężczyzna przewrócił się u zbiegu ul. Kłopotowskiego i Targowej, na wysokości sklepu z meblami.
Jak się okazało, policyjny parawan zabezpieczający zwłoki został rozstawiony kilka metrów dalej obok przejścia dla pieszych. Potwierdzały to filmiki, które nagrywali przypadkowi obserwatorzy i można je zobaczyć na TikToku.
Brakowało oficjalnego potwierdzenia wersji dziennikarzy, którzy podali nawet informację, zgodnie z którąpolicjanci mieliby przenieść mężczyznę spod sklepu meblowego bliżej pasów, bo początkowo myśleli, że jest pijany. Rzeczniczka policji nie potwierdziła tej informacji. Ale fakt, że zwłoki faktycznie znalazły się w innym miejscu, niż doszło do upadku, potwierdził stołeczny ratusz, a dokładnie jego rzeczniczka Monika Beuth.
- W przestrzeni publicznej pojawiły się filmiki, gdzie widoczny jest parawan policji tuż przy samym przejściu, stąd sugestie, że to miejsce, za które odpowiada miasto. Do upadku doszło w innym miejscu: na chodniku kilka metrów dalej, bliżej kamienicy, stąd nasze stanowcze twierdzenie, że jest to chodnik przylegający do budynku - wskazała w rozmowie z tvnwarszawa.pl.
A swoje słowa oparła o filmiki z monitoringu, do których dostęp ma właśnie ratusz. Rzeczniczka odniosła się także do teorii, zgodnie z którą ciało mężczyzny mogło zostać przeniesione przez policjantów.
Policja nie potwierdza, że funkcjonariusze przenieśli mężczyznę
Rzeczniczka podkreśliła, że nie wie, dlaczego mężczyzna znalazł się później przy samym przejściu, obok śmietnika i tam prowadzono czynności. – Doszło do tragedii, sprawa jest bardzo poważna i musi zostać dokładnie zbadana. Przekazaliśmy Komendzie Stołecznej Policji nasze wątpliwości dotyczące tej sprawy – zaznaczyła Beuth. Dodała jednak, że z uwagi na toczące się śledztwo nie może zdradzać szczegółów.
Przypomnijmy, że z nieoficjalnych ustaleń wynikało, iż policjanci mieli wziąć poszkodowanego za osobę pod wpływem alkoholu, bo takie zgłoszenie otrzymali. Wezwani do zdarzenia policjanci mieli przenieść 38-latka kilka metrów dalej, w stronę przejścia dla pieszych i posadzić, opierając go o kosz na śmieci.
Czemu tak ważne jest, gdzie doszło do upadku? Determinuje to, kto ponosi konsekwencje za tragedię. Gdyby faktycznie doszło do niej przy przejściu dla pieszych, winne byłoby miasto Warszawa. Z powodu tego, że mężczyzna upadł przed budynkiem, za oblodzony chodnik odpowiada podmiot prywatny, o czym przypominał Rafał Trzaskowski, komentując tę sprawę.