Życzymy sobie i wam, by nas było stać
Szczęścia ile się da, miłości w bród
W 2019 roku takie życzenia składała nam Męskie Granie Orkiestra 2019 w singlu "Sobie i Wam". A dokładniej, niezawodna Katarzyna Nosowska, bo to ona jest autorką tego, jakże trafnego tekstu. Tekstu, który spokojnie można skopiować i wysłać w komunikatorze do bliskich (i dalekich) z niemal każdej okazji.
Długo zastanawiałam się, czego mogę życzyć nam wszystkim na Boże Narodzenie. Bez wyjątku, bez uprzedzeń. Nosowskiej oczywiście nie pobiję i nawet nie próbuję. Ale Kaśka miała rację – święty spokój jest najważniejszy.
Zwłaszcza dzisiaj, kiedy zewnątrz (a często także i wewnątrz, w nas) panuje chaos. Czasy są niepewne, tracimy grunt pod nogami. Boimy się wojny, zwolnień, rosnących kredytów, czynszów, opłat za wynajem i cen... wszystkiego. Boimy się o nas, bliskich, przyjaciół, dzieci, wnuki, ukochane zwierzaki i planetę, chociaż ta ostatnia obawa w Polsce jest traktowana jeszcze po macoszemu (nie powinna). O zdrowie, pieniądze, związki. I o Polskę też się boimy, bo nie dzieje się w niej dobrze i w tym chaosie jest już pogrążona po brzegi.
Zamartwiamy się, kombinujemy, szacujemy, panikujemy. Naszą głowę zaprzątają rzeczy ważne, ale i o te nieważne, bo tacy już jesteśmy. Że jesteśmy "za grubi", "za głupi", "za brzydcy". W cudzysłowie, bo zwykle to wszystko jest tylko w naszej głowie, to nie stan faktyczny.
Dlatego życzę nam świętego spokoju, ale i tego, żebyśmy w końcu siebie polubili. Samych siebie, ale i siebie nawzajem. Żebyśmy przestali patrzeć wilkiem, krytykować, oceniać, komentować. Żebyśmy żyli tak, jak chcemy i pozwolili żyć innym. Bez wchodzenia buciorami w prywatną przestrzeń. I abyśmy wyzbyli się uprzedzeń, które zamykają nas w klatkach i to wcale nie złotych.
Łatwo powiedzieć, ale wielu z nas wciąż nie może żyć tak, jak chce. Chociażby osoby LGBT, które nie doczekały się równości małżeńskiej, a często wciąż muszą udawać, że ich ukochany czy ukochana to tylko dobry przyjaciel oraz wymigiwać się od odpowiedzi na pytanie, kiedy znajdą sobie miłego chłopaka lub miłą dziewczynę.
I imigranci, którzy znaleźli w Polsce dom, choćby tylko i tymczasowy. Którzy nie mogą lub nie chcą wrócić do ojczyzn, a u nas wciąż czują się obco. Bo lubimy patrzyć wilkiem i nie ufamy "tym innym". Potrafimy być nieprzyjaźni, chociaż umiemy przecież też zalewać pomocą, dobrocią i empatią, co pokazaliśmy po wybuchu wojnie w Ukrainie.
Życzę więc nam wszystkim, abyśmy poczuli się w Polsce jak w domu. Domu, który nas nie tłamsi, nie piętnuje, nie ocenia, nie szkaluje. Który jest bezpieczny i ma zdrową atmosferę. W którym da się żyć z godnością i z którego nie trzeba uciekać. Który da się lubić, a może nawet i kochać?
Wszystko zależy jednak nie tylko od samych mieszkańców, ale i zarządców tego metaforycznego domu. Życzę nam, abyśmy w końcu doczekali się władzy, która prawa i sprawiedliwa jest nie tylko na papierze. Która będzie budować, a nie rujnować, myśleć o wszystkich, a nie tylko o sobie, jednoczyć, a nie dzielić. Która przestanie robić z Polski mało śmieszny mem. Tak, życzę nam, aby Polska przestała być memem.
I tego, żebyśmy potrafili się jednoczyć nie tylko w sytuacjach kryzysowych (oby było ich jak najmniej). Żebyśmy porażali życzliwością i byli po prostu... mili. To tak wiele, a jednocześnie tak niewiele. I to nie tylko przy świątecznym stole, przy którym już możemy popisać się empatią i życzliwością.
Kochajmy, szanujmy i miejmy wokół siebie ludzi, którzy nas kochają i szanują. Życzę nam, aby otaczały nas miłość, mądrość, szacunek, radość, spokój. I abyśmy pewnego dnia mogli usiąść w wygodnym fotelu z kubkiem herbaty i powiedzieć: "mam dobre życie, Polska wcale nie jest taka zła, a Polacy to naprawdę fajni ludzie".
Tego nam życzę. Każdemu, bez wyjątku.