Władimir Putin niespodziewanie odwołał swoją wizytę w jednym z regionów Rosji – obwodzie pskowskim. Rzecznik Kremla jako oficjalny powód takiej decyzji podał niesprzyjające warunki, które uniemożliwiają odbycie lotu.
Reklama.
Reklama.
Władimir Putin28 grudnia miał odwiedzić obwód pskowski w północno-zachodniej Rosji. Zapowiadano, że weźmie tam udział m.in. w otwarciu fabryki Titan-Polymer, która będzie się zajmować m.in. produkcją różnego rodzaju opakowań i wyrobów potrzebnych do celów farmaceutycznych. Jednak tego samego dnia rano rzecznik Kremla, Dmitrij Pieskow, na konferencji prasowej ogłosił niespodziewaną zmianę planów Putina.
Wizyta Putina nagle odwołana
– Prezydent Putin miał lecieć dziś wieczorem w podróż służbową do obwodu pskowskiego, ale ostatecznie ze względu na warunki lotu nie jest to możliwe – powiedział, cytowany przez rosyjską agencję TASS. Nie doprecyzował jednak, o jakie warunki chodzi (prognozy pogody pokazują, że wiatr nad Pskowem wieje z umiarkowaną prędkością).
– Putin zostanie w Petersburgu [tam we wtorek spotkał się z Alaksandrem Łukaszenką – red.] i zorganizuje wideokonferencję z przedstawicielami fabryki Titan-Polymer, zdalnie uczestnicząc w inauguracji – dodał rzecznik Kremla.
Negocjacje Rosja-Ukraina? Kreml o "ultimatum", Kijów: Chcą uniknąć odpowiedzialności
Pieskow podczas konferencji prasowej potwierdził też twierdzenia szefa rosyjskiego MSZ Siergieja Ławrowa, który we wtorek postawił Ukrainie "ultimatum", żądając od niej oddania części jej terytoriów (chodzi o rejony Doniecka, Ługańska, Zaporoża i Chersonia - Ławrow w myśl propagandowej narracji nazwał je "nowymi" rosyjskimi terytoriami). – W przeciwnym razie sprawę rozstrzygnie rosyjska armia – groził.
– Żaden „plan pokojowy” wobec Ukrainy nie jest możliwy, jeśli nie uwzględnia przyłączenia czterech nowych regionów do Rosji. Żaden plan, który nie uwzględnia tych okoliczności, nie może pretendować do tego miana – powiedział Pieskow, powtarzając, że "Ukraina nie ma planu pokojowego".
Tymczasem prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zapowiedział w ostatnich dniach, że do końca lutego chciałby zorganizować szczyt pokojowy w ONZ i przedstawić na nim "plan pokojowy". Szef MSZ Ukrainy Dmytro Kułeba w wywiadzie dla Assosiated Press dodał, że rozmowy są potrzebne, bo "każdy konflikt zbrojny kończy się na drodze dyplomacji". Jednocześnie podkreślił, że Rosjanie "regularnie mówią, że są gotowi do negocjacji, co nie jest prawdą, o czym świadczy wszystko to, co robią na polu bitwy".
Czytaj też: Tajemnicza śmierć rosyjskiego polityka. "Ciało znaleziono w kałuży krwi"
Doradca Zełenskiego, Mychajło Podolak, dodał z kolei: "Nie ma żadnej demilitaryzacji i denazyfikacji. Jest pełnoprawna wojna celowo wywołana przez Federację Rosyjską, po to, by zniszczyć Ukrainę i masowo zabijać jej obywateli. Rosja nie chce negocjacji, ale stara się uniknąć odpowiedzialności (...) Wojna może mieć tylko jedno zakończenie, agresor musi zostać surowo ukarany" – napisał.
"Putin z trudem łapie oddech, wojenny skarbiec się opróżnia"
Od lutowej inwazji Rosji na Ukrainęminęło już 10 miesięcy. I choć z planu Kremla, by błyskawicznie odbić terytorium Ukrainy i obalić rząd w Kijowie, niewiele zostało, Rosja wciąż atakuje cele cywilne i infrastrukturę. Ostatniej doby intensywnie ostrzelany został wyzwolony w listopadzie przez armię ukraińską Chersoń. Zaatakowano tam m.in. szpital położniczy. Wiceszef biura prezydenta Zełenskiego napisał: "Ostrzelano miejsce, gdzie dziś urodziło się dwoje dzieci. Przed atakiem lekarze zdążyli zakończyć cesarskie cięcie".
Jednocześnie przybywa analiz, że Rosja ma coraz mniej amunicji, by kontynuować wojnę. We wtorek pisze o tym m.in. holenderska gazeta "De Telegraf". Z ustaleń jej dziennikarzy wynika, że Putin, który ma mierzyć się z coraz większymi problemami zdrowotnymi, "z trudem łapie oddech" także ws. zaopatrywania rosyjskich żołnierzy w broń, a jego "wojenny skarbiec powoli się opróżnia".
To właśnie dlatego Putin ma wysyłać sygnały o rzekomej gotowości do negocjacji. Jednocześnie ma prowadzić z Alaksandrem Łukaszenką rozmowy ws. czynnego dołączenia się Białorusi do wojny, ale to, zdaniem analityków z Instytutu Studiów nad Wojną, wciąż jest raczej mało prawdopodobne.