Faceci chcą wiedzieć między innymi, dlaczego ich partnerki są smutne, lub też nie chcą uprawiać z nimi seksu. Kobiety - czemu mężczyźni na nie krzyczą i tyle piją.
Wśród najczęściej wyszukiwanych pytań dotyczących relacji damsko-męskich pojawiło się jednak i dość osobliwe zagadnienie, w przypadku którego trudno stwierdzić, czy jest nacechowane pozytywnie, czy negatywnie. A jeszcze trudniej - znaleźć na nie (a przynajmniej w "polskim" internecie) satysfakcjonującą odpowiedź.
Tym oto sposobem podjęłam trop, czy tam podniosłam rękawicę, by poznać wielką zagadkę ludzkości: "Dlaczego dziewczyna mnie gryzie?" - bo tak właśnie brzmi sakramentalne pytanie.
Znając poetykę fraz wklepywanych w Google’a, można się domyślać, że panowie nie mieli tu raczej na myśli podgryzania metaforycznego, w ramach którego wybranka serca docina czy dewaluuje.
Trudno orzec, czy mężczyźni wpisujący rzeczone pytanie w wyszukiwarkę wiedzeni byli ciekawością, niepokojem lub też przerażeniem. Jeszcze trudniej określić, czy na myśli mieli kąsanie "casualowe" - taki tam związkowy kuksaniec - czy raczej odbywające się w tzw. alkowie (i okolicach).
Z pewnością o skłonnościach do wbijania zębów w ciało partnera sporo mieliby do powiedzenia miłośnicy psychoanalizy. Toż to efekt zaburzenia fazy oralnej! Bo wiecie usta - pierś - gryzienie.
Ale że w dzisiejszej psychologii opartej na badaniach, nie zaś tropach i doświadczeniach, papa Freud działa raczej na prawach ciekawostki, odłóżmy na bok oralności, analności i spółkę.
Niespełna dekadę temu badaczki z Uniwersytetu Yale po raz pierwszy opisały jednak zjawisko, które może tłumaczyć podgryzanie partnera w sytuacjach pozaerotycznych. To znaczy partnera, w którym jest się zakochanym, lub uważa się go za wyjątkowo uroczego.
Cute aggression ("słodka agresja" - choć termin nie doczekał się jeszcze pełnoprawnego odpowiednika w języku polskim) to odruch, którego większość z nas doświadczyła co najmniej raz w życiu.
Chodzi tu o chęć bardzo mocnego przytulenia czy właśnie ugryzienia obiektu, który uznajemy za wyjątkowo słodki - przeważnie odczuwamy go w stosunku do uroczych zwierząt czy małych dzieci.
No, albo przynajmniej w takich przypadkach łatwo się na nim łapiemy. I trudno się dziwić - wszak nie ugryziemy szczeniaka ani nie zgnieciemy w uścisku rocznego dziecka. Co innego całkiem już dużego chłopaka czy dziewczynę.
Ten typ agresji nie oznacza bynajmniej, że chce się w jakikolwiek sposób skrzywdzić, czy nawet zadać ból. Rebecca Dyer i Oriana Aragon, które udowodniły istnienie zjawiska, tłumaczą je reakcją neurochemiczną mającą na celu tonowanie nagłych, silnych emocji szczęścia i rozczulenia. Analogicznie tłumaczy się choćby płacz jako reakcję na orgazm - znak, że system nerwowy nie radzi sobie z nadmiarem emocji.
Ewolucyjnie "słodka agresja" mogła służyć choćby sprawniejszemu sprawowaniu opieki nad młodymi. W przypadku relacji między dorosłymi, można tłumaczyć ją choćby reakcją na zalew oksytocyny towarzyszący kontaktowi z obiektem westchnień.
Jak by nie było, o ile nie tracimy w efekcie fragmentów ciała, nie ma się czym martwić, bowiem kobiety kąsają co do zasady z jak najlepszych pobudek. Podobnie zresztą jak mężczyźni - bo i oni to robią.
Zdaniem psychoterapeuty i seksuologa Adama Lewanowicza - nawet częściej niż panie, jako że przeważnie dają sobie większe przyzwolenie na realizację swoich fantazji seksualnych.
Dlaczego więc to faceci pytają wszystkowiedzącą wyszukiwarkę o gryzienie, w przeciwieństwie do swoich partnerek, które gryzienie przyjmowały z całym dobrodziejstwem inwentarza, nie zadając "zbędnych" pytań?
Być może po prostu dziwi ich tego typu inicjatywa, bo i wiele kobiet w tematach około-seksualnych nie ma odwagi robić tego, na co naprawdę miałyby ochotę.
Fetysze? "Nie posiadam". Słowem: dama na salonach, a w łóżku dziewica.
Na szczęście powoli, acz ustawicznie trochę się w tych kwestiach zmienia.
– Równouprawnienie przechodzi z salonu i kuchni do sypialni, chociaż bywa, że konfunduje mężczyzn przyzwyczajonych, że kobiety są w tych kwestiach raczej bierne - a przynajmniej bardziej niż oni. W ostatnich latach obserwuję w gabinecie także znaczny wzrost liczby kobiet mówiących o swoich fetyszach. Wynika to w pierwszej kolejności z rosnącej świadomości tego, że ich ekspresja i potrzeby seksualne nie są niczym dziwnym. Kobiety są coraz bardziej świadome swoich ciał, coraz mniej się wstydzą i wychodzą z biernej roli w łóżku, w którą były wtłaczane kulturowo, ale i do niej socjalizowane – tłumaczy Adam Lewanowicz.
Zdaniem seksuologa powód kierowania w eter pytań tego typu jest - niezależnie od płci - jeszcze jeden. Brak edukacji seksualnej odbija się wszak także w tym, jak bardzo o seksie wstydzimy się i nie umiemy rozmawiać. Robić - proszę bardzo, ale w dostojnej ciszy przed i po.
- Jeśli chcesz wiedzieć, dlaczego partnerka cię gryzie, po prostu ją zapytaj. Z pewnością wie lepiej niż Google. Tymczasem ludziom to najprostsze z rozwiązań często nawet nie przychodzi to do głowy. Spotykam się z przerażeniem potrzebami seksualnym - swoimi, swoich partnerów czy partnerek - i to nawet tymi całkiem standardowymi. Nawet tak popularne fetysze, jak np. wysokie szpilki, budzą u wielu osób lęk i pytania w stylu "czy to normalne?", "a co to właściwie znaczy?" – mówi seksuolog.
I dodaje: – Tymczasem przeważnie nie znaczy wiele więcej, niż to, czym faktycznie jest - formą ekspresji seksualnej. Współczesna seksuologia nie uważa zresztą fetyszy za zaburzenia, o ile nie są krzywdzące dla innych osób i nie stają się główną formą aktywności seksualnej, ale pozostają jedynie dodatkiem do uzyskania satysfakcji seksualnej.
W gryzieniu - podobnie zresztą jak w większości fetyszy - chodzi oczywiście także o rodzaj dominacji. Słowo "dominacja" w kontekście seksualnym przeważnie kojarzy się nam z BDSM, tymczasem jej formą jest przecież nawet trzymanie partnera za nadgarstki, delikatne klapsy, albo to, kto "jest na górze" podczas stosunku czy kto dyktuje jego tempo.
Adam Lewanowicz: – Nie ma związku, w którym podział sił - czy to w relacji, czy to w sypialni - rozkłada się idealnie pół na pół. Zawsze jest strona dominująca i strona dominowana, nawet jeśli te różnice są błahe. Często osoby, które są np. mocno zdominowane czy po prostu uległe w pracy, w życiu seksualnym szukają czegoś zupełnie odwrotnego.
Nie znaczy to oczywiście, że kobiety (ale i mężczyźni) mający zwyczaj podgryzać partnerów nie wchodzą w klimaty BDSM.
– Zadawanie bólu - a tak przecież można zaklasyfikować i gryzienie - nie jest złe samo w sobie, o ile partner się na to godzi. Gorzej, że świadoma zgoda seksualna to kolejny nieprzerobiony w Polsce temat. Często spotykam się z tym, że kobiety zgadzają się na coś w łóżku, ale z czasem przestaje im to pasować. Tymczasem uważają, że skoro już się zgodziły, to ta zgoda jest dana na wieki wieków amen. Komunikacja w seksie nie polega tylko na mówieniu sobie, co nam się podoba i czego chcielibyśmy spróbować, ale też na stawianiu granic. Można wycofać się ze wszystkiego, co przestaje nam pasować - łącznie z samym seksem - zaznacza seksuolog.
Dopytuję Lewanowicza o to, jakie mogą być inne powody tego, że kobiety podgryzają swoich partnerów.
– U młodszych osób gryzienie pojawia się częściej - zwłaszcza w funkcji jakiegoś rodzaju "zaznaczenia terytorium" - podobnie jak np. zrobienie partnerowi malinki na szyi. Zresztą młode pokolenia, a często po prostu osoby w swoich pierwszych związkach, noszą tego rodzaju ślady z rodzajem dumy. Oczywiście podobną funkcję gryzienie może pełnić niezależnie od wieku. Nie dalej jak w zeszłym tygodniu miałem pacjentkę, która regularnie gryzie swojego faceta tak, żeby został wyraźny ślad. Satysfakcję sprawia jej to, że w ten sposób wysyła światu - w szczególności zaś innym kobietom - sygnał "on jest mój" – mówi.
Co ciekawe, seksuolog do gryzienia (a raczej jego wypróbowania) wręcz zachęca. Bo i nie ma dobrego seksu w długoletnich związkach, w których od niepamiętnych czasów wygląda on dokładnie tak samo.
– Seks to także czynność, ale podobnie jak każda inna czynność, nawet ta najprzyjemniejsza, w końcu się nudzi, jeśli zawsze przebiega identycznie i pozbawiona jest zabawy, czyli w tym przypadku eksperymentu i wyobraźni. Proszę sobie wyobrazić, że przez dziesięć lat ogląda pani kilka razy w tygodniu ten sam odcinek serialu. Nawet jeśli to pani ulubiony serial, wcześniej czy później do takiego "seansu" zaczyna się podchodzić z coraz mniejszym entuzjazmem. Nie inaczej jest z przewidywalnym seksem z długoletnim partnerem – tłumaczy seksuolog.
– Zawsze zachęcam do próbowania w łóżku nowości, sprawdzania rzeczy, o których myślimy, że mogłyby się nam spodobać. Wiele osób czuje niepokój na hasło "eksperymentowanie w łóżku", bo wyobraża to sobie jako nagłe pojawienie się w ich sypialni wielkiego, szklanego dilda, pejczy czy tandetnych przebrań. Tymczasem nowością będzie przecież nawet urozmaicenie repertuaru trzech na krzyż pozycji. Tych łatwych, niewymagających wielkiego rozciągnięcia czy kondycji jest naprawdę mnóstwo, a w dzisiejszych czasach nie trzeba ich przecież wymyślać - można sprawdzić w internecie i to nawet nie na stronach poświęconych erotyce – dodaje.
– Pomysły na nowe pozycje publikują dziś obok treści informacyjnych największe portale. Podobnym eksperymentem będą klapsy czy właśnie gryzienie - tutaj przecież też nie trzeba, a nawet nie powinno się, zaczynać od siarczystych uderzeń czy zostawiania głębokich śladów zębów – puentuje specjalista.
Czytaj także: