nt_logo

"Utracili suwerenność. Są wściekli". Tak polska prawica obrzydza euro, a jak widzą je sami Chorwaci?

Katarzyna Zuchowicz

09 stycznia 2023, 05:57 · 6 minut czytania
"Obyśmy my nie poszli jej śladem", "Mieszkańcy już zaczynają tęsknić za poprzednią walutą", "Wyrazy współczucia dla Chorwatów", "Chorwaci są wściekli" – zalew podobnych reakcji rozlał się w polskiej sieci po wejściu Chorwacji do strefy euro. Oliwy do ognia dolały ceny i prawica znalazła dodatkową pożywkę. Co na to Chorwaci? Tam nie wszyscy widzą to w tak czarnych barwach.


"Utracili suwerenność. Są wściekli". Tak polska prawica obrzydza euro, a jak widzą je sami Chorwaci?

Katarzyna Zuchowicz
09 stycznia 2023, 05:57 • 1 minuta czytania
"Obyśmy my nie poszli jej śladem", "Mieszkańcy już zaczynają tęsknić za poprzednią walutą", "Wyrazy współczucia dla Chorwatów", "Chorwaci są wściekli" – zalew podobnych reakcji rozlał się w polskiej sieci po wejściu Chorwacji do strefy euro. Oliwy do ognia dolały ceny i prawica znalazła dodatkową pożywkę. Co na to Chorwaci? Tam nie wszyscy widzą to w tak czarnych barwach.
1 stycznia 2023 Chorwacja weszła do Strefy Schengen i przyjęła euro. DENIS LOVROVIC/AFP/East News

Dunja Stojić mieszka w Zagrzebiu, jest muzykiem. Śmieje się, gdy pytam, jak się czuje w strefie euro. – Ciągle się do tego przyzwyczajamy, trochę można się pogubić. Szczególnie kasjerzy w sklepach, bo wciąż jesteśmy w okresie przejściowym. Przez dwa tygodnie możemy płacić i w kunach, i w euro – mówi.


Opowiada, że już zdarzały się przypadki fałszywych euro, ponieważ ludzie wciąż nie są przyzwyczajeni do wyglądu tych pieniędzy i trudno rozpoznać te fałszywe. I że wiele kantorów zostało zamkniętych, ponieważ większość ich działalności polegała na wymianie euro. Że średnia pensja w Chorwacji wynosi około 1000 euro, czyli wciąż mniej niż średnia w UE, ale wiedzieli o tym wcześniej, więc to nic nowego. A przez inflację wszyscy przyzwyczaili się, że wszystko drożeje.

– Przez ostatnie 6 miesięcy wiedzieliśmy, że oficjalny kurs 1 euro to 7,53450 kun. Od lata wszyscy dostawaliśmy paski płacowe zarówno w kunach, jak i w euro, więc można było zobaczyć na papierze, jaką pensję dostanie się w euro. Wszyscy to wiemy. To również zostało obliczone według tego kursu. Wszystkie pieniądze, które mieliśmy w bankach, wszystkie nasze oszczędności, automatycznie zamieniły się na euro zgodnie z tym kursem, który był lepszy niż w większości prywatnych kantorów. Ale niektóre sklepy podniosły ceny i ludzie się złoszczą. Wiele firm twierdzi jednak, że to uczciwe, bo kurs był ustalony pół roku temu, a inflacja wciąż jest – opowiada.

"Byliśmy na to przygotowani"

W większości sklepów od początku roku są dwie kasy – jedna dla płacących w kunach, druga dla płacących w euro. Wszystkie ceny jeszcze przez rok muszą być podawane w obu walutach.

Izabella Glavić, dyrektorka Polskiej Szkoły w Zagrzebiu i właścicielka handlowej firmy budowlanej: – Wszyscy mają obydwie waluty w portfelu. Radzą sobie, jak mogą. Zasada jest taka, żeby wydawać w euro, jeśli przyjmujemy kuny. Jest mały chaos związany z tym, że panie sprzedawczynie często sobie nie radzą. Ale Chorwaci są optymistycznym narodem i podchodzą do tego z uśmiechem. Też potrafią narzekać, ale nie spotkałam się z żadną nieprzyjemną sytuacją. Wszyscy próbujemy sobie z tym poradzić. Nie można winić euro za wszystkie bolączki.

Widziała, jak w telewizji pokazywano emerytów, którzy w euro wypłacali emerytury. – To są te same emerytury, przeliczone według kursu ustalonego przez bank narodowy. Nie ma szoku – zaznacza.

Czy przez euro jest dużo drożej? – Chyba nawet nie. Byliśmy na to przygotowani. Już kilka miesięcy wcześniej bank narodowy ustalił kurs i większość handlowców musiała się do niego dostosować. Zgodnie z nim na wszystkich etykietach i deklaracjach musiały się pojawić ceny i w kunach, i w euro. Zawsze pierwsza cena była w kunach, druga w euro. Teraz jest odwrotnie – mówi.

Prawica reaguje na euro w Chorwacji

Chorwacja przyjęła euro 1 stycznia. – Dwa tygodnie wcześniej wyłączono z obiegu część bankomatów, żeby dostosować je do euro. Działała druga połowa. Natomiast po Nowym Roku ta część została wyłączona, a zaczęły funkcjonować te, które zostały dostosowane do euro. Bankomatów było mniej, ale została zniesiona prowizja za wypłatę pieniędzy z bankomatów nie swojego banku. Dało się funkcjonować – opowiada Izabella Glavić.

Z Polski popłynęło wiele gratulacji i słów o tym, że my też powinniśmy przyjąć euro. Nie brakowało przytyków pod adresem rządzących i refleksji, jak Polska marnuje swoją szansę.

Ale głosów skrajnie przeciwnych też nie zabrakło. Spiralę podkręciły doniesienia o wzroście cen. I wnioski – jak jest drogo i źle.

Na przykład poseł PiS Kazimierz Smoliński tak ostrzegał na Twitterze: "Tak też się stanie w Polsce, jeśli Platforma z przystawkami zrealizuje wytyczne Berlina i wprowadzi euro w Polsce. Musimy zrobić wszystko, aby im na to nie pozwolić".

Krzysztof Bosak grzmiał zaś o utracie "podstawowego atrybutu suwerenności" przez kolejne państwo Europy.

– Dziennikarze jednego z portali zrobili zakupy w dwóch sklepach: chorwackim i słoweńskim. Kupili koszyk z dokładnie tymi samy produktami dokładnie tych samych producentów. Okazało się, że jeden z tych koszyków jest droższych o blisko 10 euro. I to był koszyk chorwacki. Tego nikt się w Chorwacji nie spodziewał, że w niektórych przypadkach ceny będą tak gwałtownie rosnąć po wprowadzeniu euro – relacjonował z Chorwacji korespondent TVP Info.

"Ale potem ceny się uspokoją i Chorwaci zyskają, bo będą mieli stabilną walutę", "No popatrz, my nie potrzebujemy cen w euro, żeby było drogo" – odpowiadali mu komentujący.

Kilka dni później kolejny materiał:

W sieci niektórzy pisali, że Chorwaci są wściekli.

Czy Chorwaci są wściekli?

– Nie zauważyłam, żeby Chorwaci byli wściekli. A mam do czynienia z klientami, którzy przychodzą do nas z ulicy, żeby coś kupić. Osobiście, w otoczeniu znajomych i przyjaciół, w kręgu, w którym się poruszam, nie słyszałam na ten temat żadnego negatywnego głosu – reaguje na to Izabella Glavić.

Na przykład jej firma nie podniosła cen. Zaokrągliła je tylko do 5 centów:

To są nieznaczne podwyżki rzędu 2-3 procent. A niektóre ceny poszły w dół o 2-3 proc. Po to, żeby ceny w euro były bardziej okrągłe, żeby uniknąć np. 2,98 euro. Jeśli miałam np. cenę 155 kun to powinno być 20,57 euro. Chcieliśmy, żeby wyszło 20,50 euro, wiec skorygowaliśmy cenę w kunach na 154,46. W tym przypadku obniżyliśmy cenę. W innym lekko zaokrągliliśmy ją do góry. Izabella GlavićPolka w Chorwacji

A doniesienia o podwyżkach cen w niektórych sklepach?

Ona od wszystkich słyszy głównie o tym, że wzrosły ceny usług fryzjerskich: – Ale fryzjerzy podnieśli ceny w grudniu, w najlepszym dla siebie sezonie. I za swoje usługi liczyli sobie drożej już w kunach. Jeśli ktoś nie był w grudniu u fryzjera, w styczniu mógł być zaskoczony. Jednak jest wolny rynek. Można znaleźć tańszego fryzjera. Istnieje też system, gdzie można zgłosić nieuczciwych handlowców, którzy znacznie podnieśli ceny.

– Oczywiście są komentarze, że niektóre rzeczy podrożały, ale one drożeją od ubiegłego roku. Było to związane z koroną, z cenami energii. Czy jest to bezpośrednio związane z wejściem Chorwacji do euro? Myślę, że niekoniecznie. Ciężko mi to powiązać z 1 stycznia. Mleko niecały rok temu kosztowało 5 kun, teraz 8-9, ale cena była taka już w lecie. W Polsce też obserwujemy znaczne podwyższenie cen. Byłam w Polsce kilka miesięcy temu i ceny mnie zaszokowały, a Polska nie weszła do strefy euro – zauważa Polka Izabella Glavić.

Jak podniesiono ceny w Chorwacji

Podwyżki cen w niektórych sklepach są jednak faktem. Piszą o nich chorwackie media, reagują chorwackie władze. Rząd chce tworzyć czarne listy takich palcówek. Zagroził też wizją zamrożenia cen towarów konsumpcyjnych. Słychać polityków, mówiących o sprzedawcach, którzy wykorzystują sytuację.

– Wiele z nich, np. supermarkety, podniosło ceny i zaokrągliło je w euro do góry. Spodziewano się, że ceny wzrosną, bo tak było we wszystkich krajach, które przyjęły euro, ale u nas niektóre firmy próbują podnieść je za bardzo. Wszyscy są zszokowani, jak wszystko podrożało, zwłaszcza jedzenie i rzeczy codziennego użytku. Mnóstwo ludzi jest wściekłych na Lidl czy Spar – mówi Dunja Stojić.

Na przykład mleko przed Nowym Rokiem kosztowało 10 kun, teraz 11-12, czyli odpowiednio ok. 1,35 i 1,50 euro. To duży szok, bo jeszcze kilka miesięcy temu kosztowało euro. Kawa mielona w supermarkecie kiedyś kosztowała 3 euro, teraz 3,50. Ludzie są trochę zirytowani rządem, ponieważ wydaje się, że nie robi wystarczająco dużo, aby kontrolować ceny. Uważam, że powinno być więcej kontroli cen, ponieważ niektóre sklepy próbują zarobić więcej teraz, gdy wszyscy są zdezorientowani nową walutąDunka Stojićmieszkanka Zagrzebia

Podkreśla jednak to, co wśród przeciwników euro w Polsce pewnie nigdy się nie przebije: – Ale ogólnie myślę, że większość ludzi uważa, że ​​posiadanie euro to dobra rzecz – dla handlu, dla inwestycji z zagranicy. Ponieważ jesteśmy krajem turystycznym, będzie lepiej dla naszej turystyki.

Jak Chorwacja zyska na euro

Co mieszkanka Zagrzebia powiedziałaby Polakom, którzy boją się euro? – Myślę, że jeśli wasza gospodarka jest gotowa, powinniście je przyjąć. Posiadanie tej samej waluty z większością państw UE przynosi korzyści. Na przykład, jeśli podróżujesz, nie musisz już płacić za wymianę waluty, a zaciąganie pożyczek ma być lepiej oprocentowane, ponieważ wszystkie banki narodowe w UE są połączone z bankiem centralnym UE, więc nie ma opłat za wymianę – wymienia Dunja Stojić.

Izabella Glavić: – Osobiście myślę, że przejście na euro ma o wiele więcej plusów niż minusów i jest bardzo korzystne dla Chorwacji.

– Chorwacja jest krajem żyjącym z turystyki. Już od dawna rozliczenia za apartamenty były w euro. Niektóre restauracje też przyjmowały euro. To małe państwo. Od północy i zachodu jesteśmy okrążeni krajami, które są strefie euro. Poza tym weszliśmy do strefy Schengen. Euro to ułatwienie dla handlu, dla turystyki, wymiany eksport-import. Nie tracimy na wymianie i kursach. Mnie osobiście wydaje się, że będzie łatwiej. Jeżdżę dużo po świecie i Europie. Przeliczanie pieniędzy i wymiana nie zawsze jest łatwa. Myślę, że dla Chorwacji to jest dobry krok – podsumowuje.