Mniej ról i występów, ostracyzm i izolacja w środowisku – prawicowi artyści przekonują, że taka jest cena za publiczne wygłaszanie swoich poglądów. „To jest zaskakująca sytuacja, świadcząca o tym, że czasem w naszym kraju zawiewa Koreą Północną albo Białorusią” – twierdzi Anna Chodakowska, aktorka, która w ostatnich wyborach kandydowała z list PiS. „Czysty wymysł. Nic się tak nie sprzedaje, jak hasło ‘jestem prześladowana” – ripostuje Joanna Szczepkowska.
- Jestem jakby trędowata – skarży się na środowisko aktorskie w ostatnim wywiadzie dla dodatku „Plus Minus” Katarzyna Łaniewska, znana m.in. z serialu „Plebania”. – Wcześniej byliśmy bardzo blisko, a dziś przestali mnie do siebie zapraszać, bo oni chcą dalej istnieć w telewizji, chcą dalej dostawać pieniądze na swoje projekty od władzy, od samorządu. Oni szczerze boją się mieć ze mną kontakt. (…) Znajomość ze mną byłaby dla nich ryzykowna. W takim kraju żyjemy, czy to jest normalne?
Najpierw „Plebania”, potem polityka
W przypadku Łaniewskiej wszystko zaczęło się pod Pałacem Prezydenckim w czasie pamiętnej walki o krzyż. Wcześniej tylko stała z boku i obserwowała, a szerszej publiczności dała się poznać nie za sprawą prawicowych poglądów, ale głównie dzięki roli babci Józefiny w „Plebanii” i występach w programie „Ziarno”.
Wtedy, na Krakowskim Przedmieściu sama zaczepiła Jana Pospieszalskiego, który zbierał materiały do filmu „Solidarni 2010”. Powiedziała, co jej leżało na sercu i z miejsca stała się bohaterką tych, którzy wierzą w smoleński zamach i winą za katastrofę obarczają polski rząd.
Wszystko potoczyło się szybko. Łaniewska na stałe zagościła pod słynnym namiotem Solidarnych 2010, a wraz z Tomaszem Sakiewiczem, Ewą Stankiewicz i spółką stała się medialnym głosem tego środowiska. Nie wahała się, kiedy Jarosław Kaczyński zaproponował jej miejsce na liście PiS w wyborach do Senatu. Problem w tym, że – jak teraz twierdzi – wybory (ostatecznie przegrane) i całe zaangażowanie po prawej stronie politycznego sporu poskutkowały swego rodzaju „wilczym biletem” na polu aktorskim.
- Chwilę po tym [po występie w filmie „Solidarni 2010” – red.) przestałam prowadzić „Ziarno”, a w „Plebanii” pojawiły się naciski producenta. Nasz wydawca, czyli Besta Film, jeszcze mnie obronił, ale już przestano dla mnie pisać większe kwestie. Nigdy już nie dostałam żadnej propozycji w telewizji, radiu czy w teatrze – twierdzi Łaniewska we wspomnianym wywiadzie.
Łaniewska opowiada, że także w kontaktach towarzyskich z aktorami i aktorkami musi zmagać się z symbolicznym piętnem „trędowatej”. - Te utracone znajomości w środowisku aktorskim rekompensują mi ci wszyscy ludzie, którym tak samo jak i mnie zależy na ważnych wartościach i ojczyźnie – przekonuje.
Holender, co się ostracyzmu nie boi
Łaniewska nie jest jedyną osobą, która deklaruje, że „prawicowy coming out” w środowisku artystycznym może tylko zaszkodzić. Redbad Klijnstra, polski aktor i reżyser holenderskiego pochodzenia, mówi w rozmowie z naTemat, że sprawdził na własnej skórze, jak to jest być trędowatym za prawicowe poglądy. – Nie ma przesady w tym określeniu Katarzyny Łaniewskiej. To jest pewna moda, by dyskredytować te poglądy, które zagrażają interesom lewicowego środowiska artystycznego. A ono jest lewicowe, bo zabiega o przychylność finansową ze strony państwa – zaznacza.
Klijnstra to jeden z najgłośniejszych głosów grupy prawicowych artystów. „Moher z Amsterdamu” – tak określiła go „Gazeta Wyborcza”. Często wypowiada się dla portali takich jak wPolityce.pl, a w wywiadach broni tych, którzy walczyli o krzyż na Krakowskim Przedmieściu, krytykuje rządzącą Platformę Obywatelską i zachęca, by nie bać się hipotezy o zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. – Z mojego punktu widzenia moje poglądy nie są polityczne. Stają się takie ze względu na paranoję, która się w Polsce wytworzyła. Nie postrzegam siebie jako osoby odważnej lub związanej ideowo. Po prostu mówię to, co myślę – zaznacza aktor.
Jak twierdzi, jeśli w towarzystwie aktorów mówi się i myśli prawicowo, jest się skazanym na izolację i ostracyzm. – Ja na przykład widzę, że zarabiam mniej, dostaję mniej propozycji. Nie narzekam na to, bo z drugiej strony odzywają się ludzie, którzy przyznają mi się, że też chcieliby znać prawdę o katastrofie smoleńskiej – dodaje.
We wrześniu ubiegłego roku Klijnstra zadeklarował nawet, że podejmie się wystawienia kontrowersyjnej sztuki „Bezkrólewie”, która zawiera wyraźne odniesienia do katastrofy smoleńskiej. Dziennikarka „Gazety Polskiej”, która przeprowadzała z nim wówczas wywiad, stwierdziła, że to forma artystycznego samobójstwa. Dziś aktor mówi, że woli banicję niż strach, który innym artystom przeszkadza w ujawnieniu swoich poglądów. – Są tacy i jest ich sporo. Mają pracę, kredyty, więc nie chcą się narażać – podkreśla.
"Zawiewa Koreą Północną"
Anna Chodakowska, podobnie jak Łaniewska, startowała do Senatu z list PiS. Ona także nie boi się głośno mówić o prawicowych sympatiach, choć deklaruje, że ostracyzmu środowiska na własnej skórze nie czuje. - To jest sprawa osobowości, jedni odczuwają taką izolację, drudzy nie. W moim przypadku jest tak, że ja po prostu nie dopuszczam myśli, że ktoś mógłby być tak głupi, by dyskryminować mnie ze względu na poglądy. Gdyby tak się zdarzyło, łeb bym urwała - mówi naTemat.
Chodakowska potwierdza jednak, że są tacy, którym strach nie pozwala wygłaszać poglądów. - Znam wielu aktorów i piosenkarzy, którzy mówią, że gdyby nie prawicowe poglądy, dostawaliby dużo więcej ról, dużo więcej szans na występy. Poza tym, znam także wiele takich osób, które po prostu ukrywają się z poglądami, by się nie narazić. To jest zaskakująca sytuacja, świadcząca o tym, że czasem w naszym kraju zawiewa Koreą Północną albo Białorusią. W Polsce jest dużo kołtuństwa. Adam Hanuszkiewicz powiedział kiedyś, że Polska to taki kraj, gdzie szewc w Radzyminie zazdrości krawcowi w Koluszkach, że ten robi dobre garnitury. Co się dziwić, że asumpt polityczny powoduje takie podziały w środowisku aktorskim, a prawicowe poglądy stają się powodem do izolacji - dowodzi.
W podobnej sytuacji jest Jan Pietrzak, satyryk, również ulubieniec prawicowych mediów, na czele z "Gazetą Polską". Deklaruje, że trędowaty się nie czuje, ale za prawicowe poglądy dostaje po głowie od lat. - Chociaż ja w sumie nie mam prawicowych poglądów, a raczej zdroworozsądkowe. Zarzuca mi się je od początku działalności. Robią to szuje, zdrajcy, oszuści i bandyci, których nie brakuje także w środowisku aktorskim. Bo ludzie nie dzielą się na prawicowych i lewicowych, ale właśnie na szuje i na przyzwoitych - stwierdza.
„Udają, że niosą krzyż”
Joanna Szczepkowska, aktorka kojarzona bardziej z lewicą niż z prawicą, zna historie Łaniewskiej, Klijnstry, Chodakowskiej i Pietrzaka. Na wieść, że któreś z nich może nazywać siebie „trędowatym”, reaguje zdziwieniem.
– Ja nie dzielę aktorów na prawicowych i lewicowych. A jeśli ktoś zaczyna mówić, że jest trędowaty i izolowany w środowisku, to jest to po prostu kolejny chwyt marketingowy. Nic nie sprzedaje się tak dobrze jak hasło „jestem prześladowana”. Toż to czysty wymysł. Przeciwna jestem temu, by ktoś teraz udawał, że niesie jakiś krzyż – mówi w rozmowie z naTemat.
Jak podkreśla, artyści o prawicowych poglądach nie są zmuszani do milczenia ani zastraszani. – Wręcz odwrotnie. Ci z kręgów PiS nie milczą, ale najczęściej jeszcze dość napastliwie wywołują tematy dotyczące np. Smoleńska. Oni prowokują do rozmowy, a o żadnym strachu nie może być mowy. Ja mam na Facebooku kilka osób z kręgu teatru, którzy ciągle wysyłają mi takie hasło, "kto czyta Wyborczą, ten g**** wie" – stwierdza.
A jeśli nawet teza o izolacji prawicowców w aktorskim towarzystwie jest prawdziwa, to może część winy ponoszą sami zainteresowani? W przypadku Łaniewskiej, która Andrzeja Wajdę określa mianem "dyspozycyjnego wentyla" albo Pietrzaka, który nazywa myślących inaczej "szujami", trudno przecież mówić o powodach do sympatii.
Jeśli chodzi o Smoleńsk, cały czas nie wiem, co tak naprawdę się stało, a ja chcę to po prostu wiedzieć. Jeśli spotkałby mnie z tego powodu jeszcze większy ostracyzm niż ten, który jest teraz, to zawsze jeszcze mogę pracować w Holandii. Liczę się z tym, ale tym bardziej by to potwierdzało, że jest tak, jak podejrzewam.
z wywiadu dla "Gazety Polskiej"
Anna Chodakowska
aktorka, która kandydowała do Senatu z list PiS
- Ja jestem przyzwyczajona do tego, że od kilku lat jestem narażona na ostracyzm gazet i mediów, z powodu wygranych przeze mnie spraw o zniesławienie.
Mam nadzieję, że moje prawicowe poglądy spowodują, że ten piękny kraj jeszcze wyjdzie na prostą.
Joanna Szczepkowska
aktorka
Jeśli chodzi o Smoleńsk, cały czas nie wiem, co tak naprawdę się stało, a ja chcę to po prostu wiedzieć. Jeśli spotkałby mnie z tego powodu jeszcze większy ostracyzm niż ten, który jest teraz, to zawsze jeszcze mogę pracować w Holandii. Liczę się z tym, ale tym bardziej by to potwierdzało, że jest tak, jak podejrzewam.