
- Chwilę po tym [po występie w filmie „Solidarni 2010” – red.) przestałam prowadzić „Ziarno”, a w „Plebanii” pojawiły się naciski producenta. Nasz wydawca, czyli Besta Film, jeszcze mnie obronił, ale już przestano dla mnie pisać większe kwestie. Nigdy już nie dostałam żadnej propozycji w telewizji, radiu czy w teatrze – twierdzi Łaniewska we wspomnianym wywiadzie.
Klijnstra to jeden z najgłośniejszych głosów grupy prawicowych artystów. „Moher z Amsterdamu” – tak określiła go „Gazeta Wyborcza”. Często wypowiada się dla portali takich jak wPolityce.pl, a w wywiadach broni tych, którzy walczyli o krzyż na Krakowskim Przedmieściu, krytykuje rządzącą Platformę Obywatelską i zachęca, by nie bać się hipotezy o zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. – Z mojego punktu widzenia moje poglądy nie są polityczne. Stają się takie ze względu na paranoję, która się w Polsce wytworzyła. Nie postrzegam siebie jako osoby odważnej lub związanej ideowo. Po prostu mówię to, co myślę – zaznacza aktor.
Jak twierdzi, jeśli w towarzystwie aktorów mówi się i myśli prawicowo, jest się skazanym na izolację i ostracyzm. – Ja na przykład widzę, że zarabiam mniej, dostaję mniej propozycji. Nie narzekam na to, bo z drugiej strony odzywają się ludzie, którzy przyznają mi się, że też chcieliby znać prawdę o katastrofie smoleńskiej – dodaje.
Jeśli chodzi o Smoleńsk, cały czas nie wiem, co tak naprawdę się stało, a ja chcę to po prostu wiedzieć. Jeśli spotkałby mnie z tego powodu jeszcze większy ostracyzm niż ten, który jest teraz, to zawsze jeszcze mogę pracować w Holandii. Liczę się z tym, ale tym bardziej by to potwierdzało, że jest tak, jak podejrzewam.
We wrześniu ubiegłego roku Klijnstra zadeklarował nawet, że podejmie się wystawienia kontrowersyjnej sztuki „Bezkrólewie”, która zawiera wyraźne odniesienia do katastrofy smoleńskiej. Dziennikarka „Gazety Polskiej”, która przeprowadzała z nim wówczas wywiad, stwierdziła, że to forma artystycznego samobójstwa. Dziś aktor mówi, że woli banicję niż strach, który innym artystom przeszkadza w ujawnieniu swoich poglądów. – Są tacy i jest ich sporo. Mają pracę, kredyty, więc nie chcą się narażać – podkreśla.
- Ja jestem przyzwyczajona do tego, że od kilku lat jestem narażona na ostracyzm gazet i mediów, z powodu wygranych przeze mnie spraw o zniesławienie. Mam nadzieję, że moje prawicowe poglądy spowodują, że ten piękny kraj jeszcze wyjdzie na prostą.
Jeśli chodzi o Smoleńsk, cały czas nie wiem, co tak naprawdę się stało, a ja chcę to po prostu wiedzieć. Jeśli spotkałby mnie z tego powodu jeszcze większy ostracyzm niż ten, który jest teraz, to zawsze jeszcze mogę pracować w Holandii. Liczę się z tym, ale tym bardziej by to potwierdzało, że jest tak, jak podejrzewam.